Home Książki Fantasy, science fiction Miasteczko Rotherweird Powieść kryminalna, historyczna i przygodowa w jednym, a do tego wyjątkowo zabawna w typowo brytyjski sposób… Uroczy Harry Potter dla dorosłych!”. – „Sunday Independent” Rok 1558: Dwanaścioro dzieci o talentach niewiarygodnych jak na ich wiek zostaje wygnanych przez angielską królową do miasta Rotherweird. Niektórzy uważają je za wyjątkowe, inni za pomiot szatana. Jednak wszyscy zgodnie uznają, że trzeba je traktować z respektem i… obawą. Czterysta pięćdziesiąt lat później miasto nadal żyje, odizolowane od reszty Anglii od czasów Elżbiety I, wciąż rządzone historycznym prawem, niezależne, ale zobowiązane do przestrzegania jednego dziwnego warunku: absolutnie nikomu nie wolno badać miasta i jego przeszłości. I wtedy do miasta przybywa dwóch ciekawskich gości z zewnątrz: Jonah Oblong, który ma uczyć historii współczesnej w miejscowej szkole oraz złowrogi miliarder sir Veronal Slickstone, któremu udało się zdobyć pozwolenie na odnowienie zrujnowanego miejskiego pałacu. Chociaż kierowani całkowicie różnymi motywami, Slickstone i Oblong starają się połączyć przeszłość z teraźniejszością, aż w końcu razem ze swoimi sojusznikami zaczynają wyścig z czasem – oraz ze sobą nawzajem. Konsekwencje będą śmiertelne i zapowiadają apokalipsę… Witamy w miasteczku Rotherweird! „Miasteczko Rotherweird to opowieść błyskotliwa i inteligentna, dowcipna i poważna: nie przypomina innych książek, ma wyjątkowe i niebezpieczne właściwości. Wiersz za wierszem, cicho i sprawnie, otwiera rząd kolejnych zapadek w wyobraźni czytelnika”. Hilary Mantel, dwukrotna zdobywczyni Man Booker Prize „Barokowa, bizantyjska i piękna, a przy tym odważna. Fascynująca książka-układanka!”. Carey, autor serii komiksowej Lucyfer Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 5,6 / 10 122 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Książki odzwierciedlają zainteresowania; te z kolei budują osobowość, a osobowość wytycza kierunki działania. Książki odzwierciedlają zainteresowania; te z kolei budują osobowość, a osobowość wytycza kierunki działania. Andrew Caldecott Miasteczko Rotherweird Zobacz więcej dodaj nowy cytat Więcej Powiązane treści
Kto ubierał kiedyś niemowlaka na zimowy spacer, wie o czym mówię. Kto nie ubierał – zastanówcie się dziesięć razy zanim się za to zabierzecie. 3. Piechotą przez wiosnę! Przedreptaliśmy przez ten tydzień dobrych kilkadziesiąt kilometrów, więc średnia w naszym wyzwaniu zdecydowanie skoczyła do góry Z wózkiem wzdłuż oceanu.
17 marca 2022 Opublikowana przez Wydawnictwo Albatros powieść „Przedsionek piekła” Anny Bailey to kryminał, którego akcja rozgrywa się w małym miasteczku w Kolorado, gdzie spokój lokalnej społeczności burzy zniknięcie nastolatki. Z czasem okazuje się, że mieszkańcy miasta mają swoje tajemnice i nie wszystko jest takie, jakim się wydaje. Inspirowana – jak sama autorka przyznaje – serialami „Miasteczko Twin Peaks” i „True Detective” powieść „Przedsionek piekła” traktuje o współczesnej amerykańskiej prowincji, posiadaniu marzeń i odmienności. Z okazji premiery poniżej możecie przeczytać sam początek książki. 1 Ryk płomieni ogniska trudno odróżnić od odgłosów wydawanych przez chłopców z osiedla przyczep i dziewczyn ze szkoły, którzy krzyczą i tańczą w cieniu Tall Bones. To taka małomiasteczkowa nocna impreza – ostatnia, jaką Whistling Ridge zobaczy przez wiele lat, choć nikt jeszcze o tym nie wie – w dziurze z rodzaju tych, gdzie kojoty żują porzucone pety, a bandy chłopaków chodzą wyć do księżyca. Na skraju lasu Abigail Blake odwraca się i uśmiecha. Taki jej obraz pozostanie w pamięci Emmy na długo po tym, jak pozostali upiją się i wrócą do domu: smukła i blada jak promień księżyca, rozwiane rude włosy, lekko kręcące się w wilgotnym powietrzu, dłonie schowane głęboko w rękawach, stojąca na czubkach palców, jakby w każdej chwili miała rzucić się do ucieczki. – Nic mi nie będzie – zapewnia. Ale oczy ją zdradzają, strzela nimi w stronę lasu. Jest dopiero początek września, lecz w górach jesień przychodzi szybciej i wczesny wieczór zdążył już zakraść się nad sosny; ich matowe cienie przełamuje tylko snop światła z latarki. – Dobra, tylko jak wrócisz do domu? – pyta Emma i widzi, że na czole przyjaciółki pojawia się małe wgłębienie, dokładnie takiego kształtu i wielkości jak opuszka. – Em. – Abigail wygląda tak, jakby musiała sobie przypomnieć, że powinna znowu się uśmiechnąć. – Po prostu wezwę taksówkę. Coś wymyślę. Serio, jest dobrze. – Ogląda się za siebie, na kołyszące się między drzewami światło i niewyraźną postać chłopaka. Emma podąża za jej spojrzeniem, ale jest zbyt ciemno, żeby mogła cokolwiek zobaczyć wyraźnie. – Myślę, że nie powinnaś iść – mówi. Uśmiech jej przyjaciółki jest tak napięty, że musi boleć. – To tylko zabawa, Em. Poważnie, nie masz się o co martwić. Ale Emma się martwi. Nie jest wysoka jak Abigail, nie ma tej przerwy między udami, takiej, o jakiej marzą wszystkie nastolatki; jedyną rzeczą, jaką kiedykolwiek dał jej ojciec, jest jego latynoska cera, z powodu której była prześladowana przez całą szkołę; nie jest typem dziewczyny, którą chłopcy proszą, by poszła z nimi do lasu, więc co ona może o tym wiedzieć? Mimo to, patrząc w ciemność, kręci głową. – Zaczekam tu na ciebie. – Nie. – Abigail nabiera głęboko powietrza i znów się uśmiecha, stanowczo. Pachnie swoją truskawkową pomadką. – Wyluzuj, Em, daj mi trochę pożyć, dobra? Nic mi nie grozi. Przysięgam. Abigail Blake ma siedemnaście lat i jak wszystkie dziewczęta w jej wieku wierzy, że będzie żyła wiecznie. W głębi serca Emma też w to wierzy i dlatego zostawia przyjaciółkę tam, gdzie podeptana trawa graniczy z drzewami, i przemykając chyłkiem obok Tall Bones, wraca do swojego samochodu. Ognisko w oddali wciąż buzuje, jego blask ślizga się po powierzchni wysokich bladych skał; imprezowicze, wiwatując, zgniatają puszki po piwie i rzucają je do ogniska, a potem, gdy płomienie z głośnym sykiem wzbijają się w noc, wyją z zachwytu. Emma nie ogląda się za siebie. Gdyby to zrobiła, może zobaczyłaby, że jej przyjaciółka się waha: stoi z wyciągniętą ręką, jakby nie spodziewała się, że Emma jednak odejdzie. Z drugiej strony ogniska Abigail obserwuje młody mężczyzna. Ma lekko złowieszcze zawadiackie spojrzenie, które sprawia, że Emma czuje się, jakby drżała z zimna, mimo że tak nie jest. Widywała już tego chłopaka, ale zna go tylko z widzenia; kręci się na obrzeżach miasta od początku wiosny. Profil ma tak ostry, że mógłby nim dzielić kokę, ciemne włosy ocierają się o kołnierz znoszonej skórzanej kurtki; w ruchu jego bioder, sposobie, w jaki wysuwa podbródek, jest coś, co nasuwa myśl, że w poprzednim wcieleniu mógł być rozbójnikiem. Wieczorny deszcz ograbił dzień z ciepła i teraz dym z papierosa, który ulatuje z ust chłopaka, unosi się w chłodnym powietrzu jak burzowe chmury wokół górskich szczytów. Ale kiedy Emma ponownie spogląda w jego stronę, już go nie ma. • • • – Gdzie byłeś? – Dolly Blake gasi papierosa, gdy jej starszy syn próbuje zamknąć za sobą cicho drzwi frontowe. – Nigdzie. Gdy chłopak wyłania się z mroku przedpokoju, Dolly na chwilę się spina, bo w szczupłej, smukłej sylwetce syna widzi męża. Z daleka często są ze sobą myleni – takie same ocieplane koszule w kratę, identyczny błysk rudych włosów, równie wysoko uniesione ramiona, jakby obawiali się, że ktoś może ponad nimi zobaczyć coś, czego nie powinien. Ale choć w wieku dwudziestu dwóch lat Noah jest już mężczyzną, to jego twarz zachowuje łagodne rysy młodości, które jego ojciec, Samuel Blake, dawno temu zamienił na krzaczastą brodę i zniszczoną od długich godzin przy zwózce drzewa skórę. Dolly oddycha z ulgą. – Masz szczęście, że ojciec wcześnie się położył – rzuca. – Co z twoimi dżinsami? Dlaczego są takie brudne? – Nie twój interes. Nad chłopakiem wisi na ścianie wysadzany ozdobnymi kamieniami duży krzyż, który prawie ćwierć wieku temu Dolly dostała od teściowej w prezencie ślubnym. Wie, że za krzyżem jest dziura, w miejscu, gdzie kiedyś Samuel przebił tynk pięścią. – Tylko nie tym tonem, młody człowieku – obrusza się Dolly, nie patrzy jednak na syna, tylko na krzyż. – Nie obchodzi mnie, ile masz lat. Dopóki mieszkasz pod tym dachem, masz być w domu na czas i zwracać się do matki z większym szacunkiem. – Abigail nigdy tak nie maglujesz. – Syn obchodzi ją na tych swoich długich zabłoconych nogach i idąc na górę do swojego pokoju, wystukuje na schodach znajome twarde staccato. Dolly wzdycha i wbija paznokcie w skórę głowy. Chciałaby, żeby syn nie był tym członkiem rodziny, przy którym traci panowanie nad sobą, ale wie, że czasami musi je tracić. W przeciwnym razie pewnego dnia mogłaby po prostu pęknąć. • • • Emma włącza w samochodzie radio, ale ponieważ jasnowidz, który właśnie ma nocną audycję, nie mówi nic o nadchodzących wydarzeniach, dziewczyna nie myśli więcej o Abigail i odjeżdża. Kałuże na drodze są żółte w blasku reflektorów, a wydobywający się z kratek wentylacyjnych zapach mokrego asfaltu przywodzi jej na myśl kredki woskowe. Emma dobrze zna tę trasę, nawet w nocy. Po obu stronach strome zbocza są porośnięte lasami iglastymi, pnącymi się aż po niewyraźne szczyty, gdzie drzewa karłowacieją, a wyżej zupełnie zanikają. Jakieś półtora kilometra dalej ciągnąca się wzdłuż łuku drogi linia drzew urywa się. Tutejsze sosny zainfekował kornik drukarz i ogromne połacie lasu są teraz szare i wyłysiałe. W świetle dnia poprzez cienkie i martwe gałęzie można dostrzec poczerniałe szczątki starego domu Winslowów, ponad sto lat temu strawionego przez ogień. Zazwyczaj przez puste okna można zajrzeć aż na drugą stronę ruiny i choć Emma wie, że w ciemności nie będzie w stanie nic zobaczyć, gdy przejeżdża obok, z przyzwyczajenia zerka na dom. I widzi jakieś światło. Coś migocze za starą ramą okienną. Emma zwalnia, lecz snop światła pochyla się nagle, po czym gaśnie. Kiedy w przyszłości w końcu będzie przesłuchiwana, opowie o tym policji, wyłuskując z pamięci te ostatnie cenne szczegóły dotyczące Abigail. • • • Ognisko wygasło i poczerniały krąg, który po nim został, wygląda jak miejsce, gdzie mogło wylądować UFO. Tall Bones są milczącymi sylwetkami na tle nocnego nieba osrebrzonego blaskiem księżyca. Imprezowicze rozeszli się – jedni poszli szosą w kierunku osiedla przyczep należącego do Jerry’ego Maddoxa, inni powciskali się do samochodów przyjaciół i wrócili do domów przez las – w pobliżu nie ma więc nikogo, kto słyszałby wystrzał. Nazajutrz jest niedziela i Blake’owie nie mogą sobie jeszcze wyobrażać, że w kościele będą siedzieć tam gdzie zawsze, w rzędzie składanych plastikowych krzeseł, bez Abigail. Nazajutrz jest niedziela i Emma ma rozjaśnić przyjaciółce włosy, bo Abigail ma już dość bycia rudą, choć wie, że rodzice powiedzą, że w blondzie wygląda tandetnie. Jutro jest niedziela, a Emma leży bezsennie i wsłuchując się w zawodzenie kojotów, myśli, że chciałaby być jednym z nich. Rano zajrzy do swojego telefonu i nie znajdzie w nim żadnej wiadomości od Abigail, potwierdzającej, że bezpiecznie dotarła do domu. Spojrzenie Emmy zatrzyma się na stojącym na komodzie nieotwartym opakowaniu farby do włosów i jakimś sposobem będzie wiedziała. Pod koniec tygodnia twarz Abigail będzie się pusto uśmiechać z setek ulotek przyklejonych do słupów telefonicznych i kościelnych tablic ogłoszeniowych. Rogi ulotek, podrywane ciągnącym od Gór Skalistych wiatrem, będą głośno łopotały. Samuel Blake uda się z policją do lasu i pośród drzew będzie wykrzykiwać imię córki. Noah będzie spierał plamy ze spodni tak długo i tak energicznie, że zejdzie mu skóra z palców, a Emma schowa pod łóżko opakowanie z farbą do włosów. Dolly, ćmiąca papierosa za papierosem, będzie wpijać palce w łuszczącą się skórę głowy i wpatrywać się w zakrywający dziurę w ścianie wielki krzyż, bojąc się, że teraz wszystkie najgorsze rzeczy wyjdą na jaw. 2 – Nie ruszaj się, Jude. – Dolly chwyta młodszego syna za podbródek i nakłada korektor na siniaka wokół oka. Chłopiec krzywi się, ale ona tylko kręci głową i chwyta go mocniej; jej palec wskazujący i kciuk wbijają się głęboko w skórę Jude’a. – Możesz mieć pretensje jedynie do samego siebie. Wiesz, jaki jest ojciec, kiedy się go wcześnie obudzi. Samuelowi nie spodoba się ten makijaż. Żaden mój syn nie będzie się malował, powie. W wieku sześćdziesięciu dwóch lat jest wystarczająco stary, by być jej ojcem, i może dlatego to, co mówi mąż, Dolly wykonuje bez pytania. Ale dzisiaj będzie inaczej. Makijaż nie będzie mu się podobał, lecz będzie wolał to, niż żeby wszyscy w kościele gapili się i szeptali zza swoich Biblii. Nic dziwnego, że to się stało w takim domu, będą mówili. Nic dziwnego, że ich córka nie żyje. Nie żyje. Ostatnio Dolly usłyszała te słowa w Safewayu, wymamrotane w alejce z mrożonkami. Pan Wen ze sklepu monopolowego i Carla Patterson, która uczyła Abigail w drugiej klasie, wymawiali je cicho w szumie jarzeniówek i lodówek, w nadziei że może nikt ich nie usłyszy. Przynajmniej byli na tyle przyzwoici, że speszyli się, kiedy ją zobaczyli, wyłaniającą się zza sklepowego regału z pustym wózkiem na zakupy. Dolly nie odezwała się, jak zwykle zresztą, może dlatego, że nie była pewna, jak się po tym poczuje. Nie żyje. Martwa. Brzmiało to jak kropka na końcu zdania. Wyobraziła sobie, że wysyła telegram i zastępuje wszystkie kropki słowem „martwa”. Abigail nic się nie stało martwa Abigail wróci martwa… Wtedy od zaginięcia córki minął zaledwie tydzień, ale dla Dolly czas był czymś dziwnym i długim, jakby ktoś rozciągał go jak masę na ciągutki na maszynie, jakie czasami widuje się w witrynach sklepów ze słodyczami. Teraz minęły dokładnie dwa tygodnie i prawie codziennie chodziła do Safewaya, właściwie wyłącznie po to, by móc oprzeć się na rączce wózka i pozwolić mu ciągnąć się za sobą. Krążenie po alejkach daje jej jakieś zajęcie. Ma dzięki temu co robić. Nie chce być jak te kobiety z filmów, które szaleją, siedząc w domu i czekając na telefon. A czas wciąż płynie. To nie może się tak skończyć, myśli Dolly. W łazience Jude wydyma dolną wargę, czego nauczył się od starszego brata, chociaż pod każdym innym względem są jak ogień i woda. Dzieli ich dziesięć lat, Jude jest drobny tam, gdzie Noah ma szerokie ramiona; ciemnowłosy i spokojny, dość schludny, podczas gdy jego bratu brud tego miasta wrósł w linie papilarne. No i oczywiście jest jeszcze noga Jude’a. Roztrzaskana kość, zniekształcona, uderzona zbyt mocno jak rozgrzany metal na kowadle kowala. Dwunastoletni chłopiec nie powinien chodzić o lasce. Dolly nakłada kolejną warstwę korektora na opuchliznę wokół oka syna, ale unika jego wzroku. Biedny nieplanowany Jude, od którego próbowała uciec, przesiadując w wannie, aż gorąca woda robiła się zimna i brudna, i wypijając dwie trzecie butelki ginu z barku męża, zanim zwymiotowała. Okrutny żart Pana, myślała wtedy, że sprowadził kolejne dziecko do tego domu. Nadal się zastanawia, czy nie miała racji. – I już – rzuca, cofając się o krok, by ocenić swoje dzieło. Opuchlizna będzie schodzić kilka dni, ale przynajmniej udało jej się zneutralizować rzucającą się w oczy czerwień pozostawioną przez rękę jej męża. – Naprawdę muszę iść do kościoła? – Jude nachyla się do lustra w szarej ramce; jego palce krążą wokół oka, jakby koniecznie chciał dotknąć siniaka i upewnić się, że pod nim to wciąż on. – Nie chcę tam iść. Wszyscy będą się na nas patrzeć. Oczywiście, że będą na nas patrzeć, myśli Dolly. Pozostali Blake’owie spędzili ostatnie dwie niedziele na wlewaniu w siebie lone stara, puszka za puszką, albo na włóczeniu się po sklepowych alejkach, albo na leżeniu w łóżku w środku dnia i wsłuchiwaniu się w rytmiczne klikanie wiatraka sufitowego. (Dolly nie wie, co robił Noah, ale zauważyła, że częściej niż zwykle ogląda się przez ramię). Wczoraj jednak pastor Lewis przydybał ją w momencie, gdy udawała, że czyta składniki na torebce z krojonym pieczywem. Powiadomił ją, że Pierwszy Kościół Baptystów w Whistling Ridge w najbliższą niedzielę odprawi specjalne nabożeństwo, podczas którego członkowie wspólnoty będą mogli zadedykować swoje modlitwy Abigail i rodzinie Blake’ów, i wszyscy na pewno chętnie ich tam zobaczą. Dolly była zaskoczona, że pastorowi tak łatwo przychodziło stać przed nią i łgać w żywe oczy, bo przecież oboje doskonale wiedzieli, co członkowie wspólnoty o nich myślą. Ale jego słowa nie były prośbą, niezależnie od tego, ile razy uśmiechał się i poklepywał ją po ramieniu. Można się modlić lub być obiektem modlitw, myśli teraz Dolly. I być może właśnie to poczucie konieczności wyboru między aktywnością a pasywnością sprawia, że jest tak zdeterminowana, by pójść do kościoła. Próbuje wyjaśnić to Jude’owi, on jednak tylko przygryza dolną wargę i patrzy nadąsany w podłogę. – Może Abi uciekła, bo nie chciała już chodzić do kościoła – odzywa się po chwili i jego głos ocieka taką pogardą, że matka czuje, że też mogłaby mu przyłożyć. Dolly odwraca się i szuka w kieszeni papierosa. Ręce swędzą ją od chęci złamania czegoś – złam więc siebie, a nie Jude’a. W końcu, jeśli ktoś tu jest winien… – Abigail nie uciekła – mówi i syn musi jej wierzyć, bo jest jego matką. Abigail nigdy by nie uciekła, nigdy by jej tak po prostu nie zostawiła, bez względu na to, co o tym myśli policja. Ale palce Dolly drżą, gdy powstrzymując się przed powiedzeniem czegoś więcej, wkłada papierosa do ust. Jeśli córka nie uciekła, to co się z nią stało? Słyszy to znowu, w monosylabicznym kliknięciu zapalniczki: Martwa. • • • To wszystko jej wina. Tak właśnie mówią w szkole. Korytarze śmierdzą linoleum i środkami czystości; Emma wciska się głęboko w kąt łazienki dla dziewcząt i próbując zagłuszyć echo ich głosów, wlewa w siebie whiskey z „małpek” trzymanych przez jej matkę na wycieczki, na które nigdy się nie wybierają. – Możesz uwierzyć, że Emma Alvarez tak po prostu ją tam zostawiła? – O mój Boże, myślisz, że to dlatego Abigail została porwana? – Nikt jej nie porwał. Uciekła z chłopakiem… z tym Cyganem. – Z nim nie uciekła. W zeszłym tygodniu widziałam go w barze. – Taaa… słyszałam, że pożarły ją kojoty. – Nigdy nie zostawiłabym przyjaciółki, żeby pożarły ją kojoty. Od tuszu do rzęs łzy Emmy stają się czarne; żeby nikt nie słyszał jej szlochu, wtyka sobie do ust knykcie palców. Tydzień po imprezie przy Tall Bones dyrektor szkoły, Handel, organizuje w sali gimnastycznej specjalne zebranie, na którym prosi uczniów liceum i gimnazjum, aby zachowali Abigail w myślach i modlitwach i okazali wsparcie jej rodzinie oraz przyjaciołom. Mały Jude Blake przygryza dolną wargę i wciska głowę w kołnierzyk koszuli, jakby miał nadzieję, że dzięki temu nikt go nie zauważy. Emma przygląda się temu wszystkiemu przymrużonymi, zamglonymi oczami i myśli: No proszę, jesteśmy tu – rodzina Abigail i jej przyjaciółka. Poza nimi nie ma nikogo innego, kto pamięta widok plam z trawy na skarpetkach Abi, gdy latem przesiadywała na starej kanapie na podwórku Blake’ów; nikogo, kto pamięta odpisywanie od siebie nawzajem prac domowych i jedzenie cukierków, od których języki robiły się niebieskie. Nikogo, kto słyszał, jak trzynastoletnia Abigail oświadczyła: „Zostanę artystką”. Emma prychnęła na to i z drwiną zapytała: „Co, w Whistling Ridge?”. Abi odpowiedziała, że nie, nie ma mowy, złapie autobus do Denver i ani razu nie obejrzy się za siebie. W tamtym czasie wydawało się to bardzo imponujące. Abi była jak z jakiegoś filmu. A potem spojrzała na Emmę szeroko otwartymi oczami i dodała: „Pojedziesz ze mną, prawda?”. Emma wychyla w łazience kolejną „małpkę” i po powrocie do domu wymiotuje. • • • Tej nocy Emmie śni się wataha wyjących pośród drzew kojotów. Rozjeżdża je samochodem, ich krew oblepia opony. Potem rozjaśnia włosy Abigail; siedzą w oparach drażniącego nozdrza amoniaku i popijają bourbona z barku Samuela Blake’a. „Szczypie, szczypie”, powtarza Abigail, choć może mówi to bezgłośnie albo te słowa rozbrzmiewają tylko w głowie Emmy. Abi ją całuje, zalewając krwią jej usta, klatkę piersiową, ramiona, dłonie… Kiedy Emma się budzi, dopiero świta. Góry są ciemne i parują po świeżym wrześniowym deszczu, a ona czuje smród własnych zaschniętych wymiocin. Owija się kocem, przekrada cicho do łazienki i myje ręce, raz za razem, aż są tak zimne od wody, że prawie ich nie czuje. Matka musiała usłyszeć wodę płynącą z kranu, bo wchodzi i bez słowa otacza ją ramionami. Gdy w końcu Emma przestaje drżeć, idą do łóżka Melissy i ta głaszcze Emmę po włosach, aż obie zasypiają – matka i córka, wygięte jak dziwne runy na tle pościeli. Następnego dnia rano Melissa wylewa cały alkohol, jaki udaje jej się znaleźć, żadna jednak o tym nie wspomina. Babka Emmy mawiała, że ludzie mieszkający w szklanych domach nie powinni rzucać kamieniami, a Melissa przedwcześnie zestarzała się z powodu poczucia winy, że wyszła za mąż za mężczyznę, który nie potrafił kochać jej na tyle, by z nią zostać – a przynajmniej tak twierdzi. Przed zniknięciem Abi, przed piciem, Emma nigdy nie zdawała sobie sprawy, jak wiele decyzji musi podejmować, by przebrnąć przez dzień. Czy ma zjeść śniadanie? Jechać do szkoły samochodem czy autobusem? Obok kogo usiąść w czasie lunchu? Kto będzie najmniej skłonny patrzeć na mnie tak, jakbym była gumą przyklejoną do spodu ławki? Ale rozpoczęcie dnia od drinka oznacza, że do podjęcia zostaje tylko jedna decyzja: Czy pić dalej? Potem wszystko inne układa się samo. Dziewczyna wie, że mama chce dobrze, lecz dobre intencje nie wystarczą, żeby Emma przestała płakać w łazience dla dziewcząt. Do przerwy świątecznej jest jeszcze kilka miesięcy i nie jest pewna, czy zdoła do tego czasu podejmować te wszystkie decyzje, które będzie musiała podjąć. Emma wie – po prostu wie – że najgorsze byłoby, jeśli Abigail by nie żyła. Ludzie w szkole mówią, że uciekła, i dodają, że nikt nie mógłby jej o to winić. Kiedy Emma to słyszy, czuje się tak, jakby ktoś dźgnął ją nożem w brzuch, robiąc wielką dziurę w jej wnętrznościach. Abi nie odeszłaby tak po prostu, nic nie mówiąc. Nie złapałaby autobusu do Denver, nie wspomniawszy o tym wcześniej ani słowem. Dziesięcioletniej przyjaźni nie porzuca się w ten sposób, nie i już. Ale czy w takim razie byłoby lepiej, gdyby Abigail nie żyła? Rano, po wyjściu matki do przychodni, w której pracuje jako miejscowy lekarz rodzinny, Emma nie idzie do szkoły. Idzie do sklepu monopolowego pana Wena i pod kurtkę wpycha butelkę jacka danielsa. Już prawie z nią wychodzi, gdy widzi, że na parkingu stoi młody mężczyzna w skórzanej kurtce i szczerzy do niej zęby, wszystkie równiutkie, jakby na śniadanie jadał noże. Coś w nim wygląda znajomo i to wrażenie wydaje się chwytać Emmę za kark. Dziewczyna prostuje się tak, że wyślizguje się jej butelka. Pan Wen ma dobrotliwą twarz, pomarszczoną jak lampion z papieru, i mówi, że tym razem nie wniesie oskarżenia, chociaż każe jej zapłacić za stłuczony alkohol. Przygląda się jej, zauważa rozmazany tusz do rzęs, spuchnięte oczy, obgryzione paznokcie i mamrocze, że ma nadzieję, że Emma wkrótce poczuje się lepiej. Ona wie – pan Wen nie musi jej tego mówić – że ten człowiek rozumie, jak to jest być innym w tym kraju. Sama ta myśl – to poczucie kruchej solidarności – sprawia, że znowu chce się jej wybuchnąć płaczem, i aby uspokoić przyspieszony oddech, opiera się na parkingu o samochód. – Hej, wszystko w porządku? Spogląda w górę i odkrywa, że przygląda się jej ten koleś w skórzanej kurtce. Z przechyloną głową, włosami powiewającymi na wietrze jak pióra, wygląda jak wielka wrona. Emma przełyka ślinę i kiwając głową, stara się nie przewracać zbytnio oczami. – Nie mam dowodu. – Nienawidzi tego, jak cicho brzmi jej głos, zagłuszany dodatkowo hukiem ruchu na głównej ulicy. – Kupię ci – rzuca chłopak; jego akcent brzmi z lekka wschodnioeuropejsko. – Możemy wypić razem. Emma przeczesuje dłonią włosy i tłusty nalot, który zostaje jej na palcach, przyprawia ją o mdłości. Za kilka lat koledzy ze studiów powiedzą jej, żeby nie przyjmowała darmowych drinków od nieznajomych mężczyzn. Nawet teraz w jej głowie pobrzmiewają stare powiedzenia: nic nigdy nie jest za darmo, wszystko ma swoją cenę. Ale w tej chwili nie ma dla niej nic piękniejszego od światła przefiltrowanego przez brązowe od whiskey szkło. Jeśli dostanie butelkę do ręki, może zapomni o tym uczuciu ze snu z ostatniej nocy. Pociąga głośno nosem. – Dobra, pewnie. – Wszystko ma swoją cenę, ale Emma nie potrafi jeszcze wyobrazić sobie prawdziwego kosztu tej jednej butelki whiskey. Żadne z nich nie potrafi. 3 Przedtem Miesiąc przed jej zniknięciem Noah i Abigail jadą nad rzekę. Noah nie pamięta, żeby zapraszał siostrę na tę wyprawę, ale ona zabiera swoje wielkie okulary przeciwsłoneczne gwiazdy filmowej i bez słowa wychodzi za nim z domu. Jadą wśród pól parnego sierpnia. W cieniu drzew odpoczywają zmęczeni turyści, obok dzieciaki tarzają się w trawie koloru zębów starego człowieka. Klimatyzacja w samochodzie jest zepsuta, przez co oboje mają wrażenie, że ich płuca wypełnia mokra wełna, boją się jednak otworzyć okna, bo do środka wpadłyby owady i skończyłoby się na drapaniu się do krwi. Abigail siedzi w milczeniu, jej twarz do połowy zasłaniają duże okulary. Noah nie może stwierdzić, czy siostra patrzy na niego, czy nie. Wybiera odcinek rzeki poza miastem, po jego południowej stronie, gdzie zwykle nie ma turystów, bo malownicze widoki zasłaniają tam strome skalne ściany. Brat i siostra schodzą na brzeg, nie odzywając się do siebie; sosnowe igły wbijają się w ich gołe stopy, nisko wiszące gałęzie smagają im policzki. Upał wydaje się arogancki, jakby był tu tak długo, że nie wyobraża sobie, że może zostać wypchnięty przez jesień. Na płyciźnie Noah i Abigail leżą na plecach w pełni ubrani, tak jak kiedyś, gdy byli dziećmi, i błogo zimna od górskich strumieni woda prześlizguje się po ich ciałach. W górze w tę i we w tę szybują nasycone nektarem kolibry, gdzieś spomiędzy drzew dobiega skrzekliwe nawoływanie sójki błękitnej. W końcu Abigail przerywa ciszę. – W tym roku skończyłbyś studia. Noah wie, że siostra patrzy na niego, mimo to nadal wpatruje się w niebo przez gałęzie. – Czy ty kiedykolwiek nam wybaczysz? – pyta dziewczyna. Za bardzo przyzwyczaiłaś się do wybaczania, ma ochotę odpowiedzieć jej brat. Nie jest Bogiem. Nie ma obowiązku wybaczać Abi tylko dlatego, że o to prosi. – W przyszłym roku sama pójdziesz na studia – mówi. – Wtedy nie będzie cię obchodziło, co myślę. Znajdziesz nowych przyjaciół, poznasz nowe miejsca, zapomnisz, że kiedykolwiek byłem na ciebie zły. Przez chwilę Abi milczy, ale Noah wie, co myśli: Nie znajdę nowych przyjaciół, my nie zawieramy nowych przyjaźni. Kiedy w końcu siostra się odzywa, brzmi to tak, jakby zbierało jej się na śmiech. – Jeszcze rok? Chyba zwariuję, jeśli będę musiała czekać kolejny rok. – To nie jest dobry rodzaj śmiechu. Noaha przechodzi dreszcz i wie, że to nie tylko chłód rzeki. – Nie – dodaje Abigail. – To oczywiste, że nadal jesteś wściekły. Też bym była, gdybym przez ciebie straciła szansę na urwanie się stąd. Pewnie bym cię za to zatłukła. Noah wzdycha. – Czego ty ode mnie chcesz, Abi? – Tylko tego, żebyś coś zrobił. Przez cztery lata nie wspomniałeś o tym nawet jednym słowem, a ja już tak dłużej nie mogę. Jeśli nie zamierzasz mi wybaczyć, to może po prostu naprawdę powinieneś mnie stłuc. – Abi… Dziewczyna się podnosi. Jej letnia sukienka jest ciężka od wody i przylega do ciała. Noah unikał jej od tak dawna, że nie zauważył, że jego młodsza siostra stała się kobietą. Szybko odwraca wzrok, a ona się śmieje. – Jestem jedyną kobietą, którą kiedykolwiek naprawdę widziałeś, co? Biedak. Noah siada zbyt szybko i woda ześlizguje się z jego klatki piersiowej jak coś stałego. Przypomina mu to jego chrzest, gdy pastor Lewis zanurzył go w chrzcielnicy. Abigail uśmiecha się szyderczo. – Biedny, biedny Noah. Nie mógł namówić Chrissy Dukes, żeby przeszła z nim do pierwszej bazy, nie mógł namówić na bzykanko Sabriny McArthur, nawet Erin Broadstreet nie chciała trzymać cię za rękę podczas jasełek. – Zamknij się. Abi kopie wodę, pryskając mu nią w twarz. – Tak jest, wyrzuć to z siebie. – Kilka ptaków, wystraszonych jej głosem, zrywa się z drzew; łopotanie ich skrzydeł brzmi jak odgłos kroków kogoś, kto ucieka. – Coś jest z tobą nie tak, prawda? Woda z włosów spływa mu do oczu, nie widzi siostry, ale aż go swędzi, żeby uciszyć to szyderstwo w jej głosie. – Ty i tak nie poszedłbyś nigdy na studia, bo dobrze wiesz, że coś jest z tobą nie tak. Pamiętam, Noah. To dlatego nie masz przyjaciół. To dlatego nie możesz utrzymać dziewczyny. To dlatego mama i tata cię nie kochają. – Zamknij się! Rzuca się na nią na oślep, uderzając kością policzkową w jej łokieć, ale nagły ból jest przyjemny. Wpadają z hukiem z powrotem do wody; Abigail walczy z nim, ale jest wyższy i silniejszy i trzyma ją nieruchomo w miejscu. Mijają sekundy. Rzeka bulgocze nad jej głową, jakby Abigail była tylko kolejnym kamieniem na dnie. Kojący szum wody pomaga mu ustabilizować oddech, pomaga zrozumieć, co zrobił. Trzyma Abigail za ramiona, jej głowa jest pod wodą. Siostra patrzy na niego i jej usta wyginają się w leciutkim uśmiechu, ale nie rusza się ani nie mruga. Przez krótką chwilę Noah myśli, że może nie żyje, i jego umysł pędzi ku przyszłości, w której to jego buty zajmują całą podłogę w przedpokoju, to jego dyplom z uczelni wisi na ścianie zamiast prac plastycznych Abi z suchego makaronu. To jemu pierwszemu matka mówi „Dobranoc”, a ojciec nie ma wyboru: musi trzymać jego dłoń, kiedy modlą się przed kolacją. To o jego dzień pytają, a na kanapie, zamiast czasopism Abi, leżą jego Steinbeck i Vonnegut, i to jego włosy zatykają odpływ w wannie. Oczywiście w głębi serca Noah wie, że nieobecność siostry niczego nie zmieni, że przestrzeń, którą rodzice stworzyli dla niej, a której nie mają dla synów, szybko wypełniłaby się ich smutkiem, a on znów musiałby rozpłynąć się w tle. Noah to wie i dlatego puszcza Abi, po czym podnosi ręce, jakby się poddawał, jakby się spodziewał, że zostanie zatrzymany. Kiedy siostra siada, przeciera oczy i bierze głębokie oddechy, od których drży całe jej ciało, zalewa go uczucie ulgi. Abi patrzy na niego, on patrzy na nią i rozumie: to ona trzyma ich wszystkich razem. W drodze do domu nie rozmawiają. Nie rozmawiają o tym dniu nigdy więcej. Po prostu siedzą, a na podłodze pick-upa tworzą się małe kałuże ze ściekającej z ich ciał wody chrzcielnej. Teraz Pierwszy Kościół Baptystyczny w Whistling Ridge z jego białą wieżyczką z włókna szklanego na szczycie przypomina ośrodek sportu i rekreacji. Noah wie, że tak wygląda większość kościołów w okolicy, ale wie też, że na Wschodnim Wybrzeżu są ogromne gotyckie kościoły zbudowane z ciężkiego kamienia, tak okazałe jak sam Bóg. Bóg, jeśli zrobiony jest z czegokolwiek, powinien być z kamienia, myśli. W tym kraju jednak robi się go ze styropianu, pachnie jak asfalt i smakuje jak frytki. Bóg to parking dla ciężarówek albo bilbord. Ciosanie go z kamienia nie miałoby sensu, bo kamień jest stworzony do tego, by trwał, a tutaj Bóg jest kształtowany ciągle od nowa, tak by pasował. Blake’owie, wjeżdżając na parking kościelny, mijają dużą tablicę ledową na froncie, na której – jak specjalna oferta w drive-through – jest wypisany plan nabożeństw. Noah opiera się o samochód i gapi na czarne nierówne litery, podczas gdy za nim matka pomaga Jude’owi wysiąść z tylnego siedzenia, a ojciec spluwa na trawę. Zwykłe nabożeństwo od 9 do 11 rano w każdą niedzielę. Czy ktoś jeszcze oddał życie za twoje grzechy? Noah zastanawia się nad tym. Na parkingu zbiera się coraz więcej samochodów, ludzie wysiadają z nich bez pośpiechu, rzucając przeciągłe spojrzenia na Blake’ów. Na Samuela – figurkę GI Joe – z cieniami wietnamskiej dżungli w szarych oczach i przygarbionych plecach. Na Dolly z włosami o rozdwojonych końcówkach, poplamionymi nikotyną palcami i nierówno zdartymi obcasami w jej najlepszych butach, przez co wydaje się ciągle przechylać, niczym drzewo szarpane przez wiatr. I na Noaha, ubranego w dżinsowe i sztruksowe ciuchy, który mógłby być przystojny jak sam Marlon Brando, gdyby nie popękane usta i krzywy nos, i to samo zaszczute spojrzenie co u ojca. Jest tam też mały Jude ze starczym chodem i za długimi rękawami odziedziczonej po bracie flanelowej koszuli, skrywającymi tyle tajemnic. Ale gdzie jest Abigail? To jest właśnie to, co wszyscy chcą wiedzieć, i łudząc się, że może zdołają wyczytać z Blake’ów tę prawdę, kiedy mijają ich, wpatrują się w nich intensywnie. Noah dobrze wie, że to właśnie dlatego większość z nich zostaje na parkingu. Kręcą się po nim, podają sobie ręce, wymieniają uściski, wirują po betonie jak muchy. Egzystują w dziwnym czyśćcu, w którym wielki kryzys lat trzydziestych ubiegłego wieku jest czymś wcale nie tak odległym, za to teraźniejszość jak najbardziej. Zniknięcie jego siostry to dla nich jedynie świeża padlina. Inercję i gnuśność tłumu rozbija nagły ryk motocykla. Noah spina się i wciska ręce w kieszenie. Po drugiej stronie ulicy, na parkingu restauracji Dairy Queen, Rat Lăcustă zdejmuje kask i potrząsa dzikimi czarnymi włosami. Porusza się jak dziwka, której zbliża się termin zapłaty czynszu; wydaje się zupełnie nie przejmować tym, że gdy pochyla się nad motorem, jego kurtka podjeżdża w górę. W reakcji na odsłonięty skrawek jego ciała jest coś pierwotnego. Nastoletnie dziewczyny w odświętnych niedzielnych strojach zagryzają wargi i zerkają na matki, które ośmielają się patrzeć na chłopaka, bo wiedzą, że wkurzą tym mężów. Nawet Dolly nie może się powstrzymać; przechyla głowę i pyta głosem ciągnącym się jak melasa: – Czy to nie ten młody człowiek, który mieszka w przyczepie? Ten Cygan? – On jest Rumunem, nie Romem – prostuje Noah, zajęty zeskrobywaniem o krawężnik zaschłego błota z podeszew swoich najlepszych butów. – I tak się składa, że mieszka w kamperze. – I nie powinnaś używać słowa „Cygan” – wtrąca się Jude. – Jest obelżywe. – Nie rozśmieszaj mnie, synu – prycha Samuel i trąca go łokciem, tak że chłopiec lekko się chwieje. – Ech… to młode pokolenie! Dolly rzuca mężowi ostrzegawcze spojrzenie spod przymrużonych powiek, jakby chciała powiedzieć: „Nie przy ludziach”. Samuel tylko się uśmiecha i kopie żonę mocno w tył jej kostki. Noah widzi, jak matka się potyka i jej policzki zalewa rumieniec wstydu, gdy w obawie, że ktoś mógł to zauważyć, przeszukuje wzrokiem kościelny parking. Ale prawda jest taka, że wszyscy na chwilę zapomnieli o Blake’ach. Ci są przynajmniej z tego miasta, należą do tego kościoła, wyznają tę samą wiarę. Rat – w obcisłych dżinsach i z tym dziwnie brzmiącym nieznanym akcentem – to obcy. Jest jak pocisk, który wdarł się do miasta i nie pozostawił jeszcze rany wylotowej. Ludzie jeszcze nie zdecydowali, gdzie mają go umiejscowić i jak ustawić się wobec niego, jeśli w ogóle. Noah mgliście rejestruje, że ojciec mówi: „Chodźcie, wchodzimy”, mimo to nie odrywa wzroku od drugiej strony ulicy. Czuje się, jakby został oblany benzyną i dostał od tego dreszczy z rodzaju tych sprawiających, że kręgosłup wygina się w łuk, a palce stóp podwijają. Rat wtyka sobie papierosa do ust, po czym uśmiecha się do niego, zupełnie jakby obaj wiedzieli coś, o czym nikt inny nie może mieć pojęcia. (…) Anna Bailey „Przedsionek piekła” Tłumaczenie: Małgorzata Stefaniuk Wydawnictwo: Albatros Liczba stron: 384 Opis: W miasteczku pełnym sekretów prawda leży głęboko pogrzebana… Wstyd. Strach. Żal. Gniew. Miłość. Sekrety. I kłamstwa. Whistling Ridge jest jak beczka prochu. Wystarczy tylko jedna iskra − prawda o tym, co wydarzyło się tamtej nocy. Whistling Ridge, miasteczko w Górach Skalistych w Kolorado, jest rajem wyłącznie dla turystów. Poza sezonem diabeł mówi tu dobranoc, mimo że ostatnie zdanie należy do pastora Pierwszego Kościoła Baptystycznego. A może właśnie dlatego… Kiedy siedemnastoletnia Emma zostawia swoją najlepszą przyjaciółkę Abi na imprezie w lesie, jak większość dziewczyn w jej wieku wciąż sądzi, że ich życie dopiero się zaczyna. Są w ostatniej klasie liceum i już wkrótce świat wreszcie stanie przed nimi otworem. Ale tej nocy wydarzy się wiele rzeczy, a Emma może już nigdy nie zobaczyć przyjaciółki. Wiedziona poczuciem winy, zrobi wszystko, by ustalić, co się naprawdę stało. Po tygodniu od zniknięcia twarz Abigail Blake będzie się pusto uśmiechać z setek łopoczących na wietrze ulotek przyklejonych do słupów telefonicznych i kościelnych tablic ogłoszeniowych. Samuel Blake uda się z policją do lasu i pośród drzew będzie wykrzykiwać imię córki. Noah będzie spierał plamy ze spodni tak długo i tak energicznie, że zejdzie mu skóra z palców, a Emma schowa pod łóżko opakowanie z farbą do włosów. Dolly, ćmiąca papierosa za papierosem, będzie wpijać palce w łuszczącą się skórę głowy i wpatrywać się w zakrywający dziurę w ścianie wielki krzyż, bojąc się, że teraz wszystkie najgorsze rzeczy wyjdą na jaw. Nikt nie mówi tego głośno, ale wszyscy wiedzą, że Abi już nie wróci. Tematy: Albatros, Anna Bailey, kryminał i sensacja, patronujemy książki, Przedsionek piekła Kategoria: fragmenty książek
Chcecie, żebym sprawdził inne modele czy sprzedawców? - https://zrzutka.pl/mphhw2Chcesz naprawić swój sprzęt ?Sprawdź ️ https://ifixthis.pl/zlec-naprawe/Chc
Międzynarodowy Święty Mikołaj Starszy mężczyzna, z długą białą brodą, dużym brzuchem i czerwonym strojem to postać znana nam wszystkim. Nie ma co ukrywać, wyczekiwany jest przez wszystkich, zarówno dzieci jak i dorosłych – mowa oczywiście o Świętym Mikołaju! Według legend wraz z elfami zamieszkuje on Laponię lub biegun Północny. To tam przez cały rok przygotowuje prezenty, a w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi je, ciągniętymi przez zaprzęgi reniferów saniami. Z okazji zbliżających się „Mikołajek” warto zadać sobie pytanie, skąd wziął się Święty Mikołaj? MIKOŁAJ – historia prawdziwa Przedstawiony wyżej obraz świętego Mikołaja to wyłącznie komercyjna kreacja, która została stworzona przez popkulturę i branżę handlową. Kim był zatem w rzeczywistości? Święty Mikołaj, nazywany był biskupem Miry, urodził się w Patarze, na terenie obecnej Turcji, prawdopodobnie w roku 270. Pochodził z zamożnej rodziny, co pozwalało mu pomagać uboższym, bez ograniczeń. Mimo to, od dziecka cechował się skromnością i ogromną pobożnością. Jego wrażliwość na potrzeby biednych sprawiła, że po śmierci rodziców rozdał cały swój majątek. Wiele niesamowitych czynów i wyjątkowych historii biskupa Miry przyczyniło się do jego beatyfikacji i na zawsze rozgłosiło imię Mikołaja jako orędownika biednych i potrzebujących pomocy. Co ciekawe św. Mikołaj jest również patronem marynarzy! Biskup Mikołaj zmarł 6 grudnia, prawdopodobnie około roku 346. Już chyba dla wszystkich jest jasne, dlaczego akurat 6 grudnia obchodzimy mikołajki. ŚWIĘTY MIKOŁAJ na świecie Wizerunek Świętego Mikołaja rozpowszechnił się na całym świecie. Każda tradycja z nim związana jest inna i bardzo ciekawa. Poznajcie kilka z nich! Sinterklaas w Holandii Sinterklaas, czyli odpowiednik polskiego Mikołaja przez większość roku mieszka w Hiszpanii. Razem z grupą pomocników do Holandii przypływa na łodzi 5. grudnia. Przemieszcza się trasą wodną, ale porusza się także na białym koniu. Witany jest bardzo uroczyście, dzieci śpiewają dla niego piosenkę „Zie ginds komt de stoomboot” („Przybywa parostatek”). Odwiedza każde miasteczko, oblegany przez dzieci, które czekają na werdykt. Sinterklaas ma bowiem wielką księgę, w której zapisane są imiona grzecznych dzieci oraz takich, które w tym roku nie zasłużyły na prezenty. W wieczór prezentów (pakkjesavond lub Sinterklaasavond) Mikołaj osobiście rozdaje prezenty lub podrzuca je pod próg domu. Nie są podpisywane, bo to pewne, że pochodzą od niego. Holendrzy przykładają dużą wagę do pomysłowych opakowań, do każdego upominku dołączają również zabawne wierszyki. La Befana we Włoszech La Befana wygląda jak czarownica, lata na miotle, ma wielki nos i nierzadko ubranie ubrudzone sadzą. Pomimo wizerunku, który może wystraszyć, jej historia jest wzruszająca. Dotyczy ona Trzech Mędrców, którzy zmierzając do Betlejem zgubili się po drodze i poprosili o nocleg w losowo wybranym domu. Pomocy udzieliła im właśnie Befana, wysłuchała ich historii i celu wyprawy. Otrzymała nawet propozycję, by towarzyszyć Mędrcom w dalszej wędrówce. Odmówiła, tłumacząc się koniecznością wykonywania domowych obowiązków. Jednak kolejnego dnia zmieniła zdanie i postanowiła dogonić Trzech Mędrów. Niestety bez znajomości astrologii nie była w stanie dogonić ich, ani trafić do Betlejem. Do dzisiaj poszukuje Dzieciątka, a co roku w nocy z 5. na 6. stycznia lata na miotle po całym świecie. Nie udaje jej się znaleźć Jezusa, ale w zamian za to obdarowuje inne grzeczne dzieci upominkami, a niegrzeczne węglem, czosnkiem lub cebulą. Nadal liczy na to, że wrzucając niespodziankę przez komin, trafi właśnie na Jezusa. Reyes Magos w Hiszpanii W Hiszpanii grzeczne dzieci odwiedzają trzy wesołe postacie – Trzej Królowie: Kacper, Melchior i Baltaraz, czyli Reyes Magos. W związku z tym prezenty rozdawane są nie 6. grudnia, a 6. stycznia. Kilka dni wcześniej dzieci piszą listy do swojego ulubionego z trzech Króla, w których opisują swoje marzenia na tegoroczne prezenty. W noc 5. stycznia maluchy zostawiają dla nich słodycze oraz siano dla wielbłądów. Prezentów rano szukają w butach, które przez całą noc czuwają w widocznym miejscu. Niegrzeczne dzieci zamiast prezentów dostają „un trozo de carbon”, czyli kawałek cukru przypominający bryłę węgla. Dziadek Mróz w Rosji Co roku w dzień Nowego Roku Dziadek Mróz wraz ze swoją wnuczką Śnieżynką zaczynają obdarowywanie dzieci prezentami. Postać ta powstała w okresie istnienia Związku Radzieckiego, jako świecki odpowiednik Świętego Mikołaja. Dziadek Mróz porusza się po ziemi, owinięty jest szatą w kolorze czerwonym, niebieskim lub srebrnym. Przepasany jest sznurem, a jego siwa broda nierzadko sięga aż do kolan. Do domu nie wchodzi przez komin, a przez drzwi. Mieszka w mieście Wielki Ustiug, cieszy się ogromną popularnością, co potwierdza liczba listów, jaka do niego spływa. W latach 2003 – 2010 do miejscowego urzędu pocztowego przyszło ponad dwa miliony listów z Rosji i całego świata. Weihnachtsmann w Niemczech Niemiecka tradycja związana ze Świętym Mikołajem niewiele różni się od polskich zwyczajów. W większej części Niemiec za prezenty odpowiedzialny jest po prostu Weinachtsmann, wyjątkiem jest zachodnia i południowa część kraju, gdzie prezenty przynosi Christkind, czyli Dzieciątko Jezus. Prezenty trafiają do dzieci 6. grudnia. Ulubiona postać maluchów zostawia je w butach przed drzwiami albo w specjalnych skarpetach. W Wigilię natomiast prezenty wykładane są na stół. Mikołajowi pomaga Krampus (pół koza, pół demon) albo Knecht Ruprecht (tradycyjny pomocnik Świętego Mikołaja). Są oni odpowiedzialni za karcenie niegrzecznych dzieci, jedynym prezentem jaki można od nich dostać jest rózga. Christkind w Austrii Christkind przynosi prezenty pod choinkę zgodne z życzeniami, które piszą w listach dzieci. Co ciekawe w Austrii rzeczywiście istnieje adres, na jaki wysyła się świąteczne listy. Podobnie jak w Niemczech, Święty Mikołaj ma swojego pomocnika. Nie wygląda on przyjaźnie, odziany jest w futrzane kaftany, wystrugane z drewna strasznie pomalowane maski i potężne rogi, baranie lub kozie. Krampus, bo to właśnie on straszy mieszkańców regionu, odpowiedzialny jest za ukaranie niegrzecznych dzieci. Obdarowuje je rózgami, a jego przerażający wygląd ma zmotywować maluchy do lepszego zachowania. Jak Mikołaj nazywa się w innych krajach Europy? Portugalia – Pai Natal Francja – Pere Noel Wielka Brytania – Father Christmas Irlandia – Daidi na Nollag Turcja – Noel Baba Estonia – Jouluvana Finlandia – Joulupukki Szwecja – Jultomten Święty Mikołaj nie jedno ma imię i nie jeden ma wizerunek. Jedno jest pewne, nie ma dziecka na świecie, które nie czekałoby na zbliżającego się wielkimi krokami Świętego Mikołaja. Może w tym roku odwiedzi nie tylko dzieci?
Artur Gotz, w czasie swojego dwumiesięcznego tournée po Australii, ma dwa koncerty w Perth w Klubie Generała Sikorskiego. Pierwszy „Miłość z Facebooka” w sobotę 25 listopada o 18:30. Drugi, w niedziele 26 listopada o 14:00, koncert dla dzieci pt. „Zielona Nikola”. Więcej informacji na afiszach poniżej. Zapraszamy Klub Genera..
Małe miasteczko, spokojni mieszkańcy i zbrodnia, który szokuje wszystkich. To i jeszcze więcej obiecuje serial "Cała prawda o Pam" z Renée Zellweger. Polska premiera już w kwietniu. "Cała prawda o Pam" to miniserial true crime telewizji NBC, który przedstawia prawdziwą historię morderstwa Betsy Farii. W USA serial wystartował w marcu, a teraz będzie dostępny również w Polsce. Premierowy odcinek zobaczymy w poniedziałek 25 kwietnia o 22:00 na kanale FOX. Kolejne odcinki będą emitowane co tydzień o tej samej godzinie. Cała prawda o Pam – gdzie można obejrzeć serial? "Cała prawda o Pam" to sześć odcinków, w których zobaczymy historię prawdziwej zbrodni sprzed lat. 27 grudnia 2011 roku w spokojnym amerykańskim miasteczku zamordowano Betsy Farię. Śledczy od razu zakładają, że zbrodni dopuścił się jej mąż, który zostaje skazany i trafia za kratki. Jednak brakuje dowodów na jego winę. Wiele wskazuje natomiast, że winną jest przyjaciółka Betsy – Pam Hupp (Renée Zellweger, "Dziennik Bridget Jones"). Tytułowa bohaterka jest miłą, niewyróżniającą się matką i żoną. Jak to możliwe, że spokojna kobieta, której sąsiedzi nigdy nie posądziliby o coś złego, dopuszcza się morderstwa? "Cała prawda o Pam" (Fot. NBC) Sprawa Pam Hupp od wielu lat jest komentowana w Stanach Zjednoczonych. Kilkukrotnie omówiono ją w programie "Dateline" NBC. Stacja wyprodukowała również kilkuodcinkowy podcast, w pełni poświęcony sprawie Hupp, który cieszył się niezwykłą popularnością. I nic dziwnego – w końcu tytułowa bohaterka jest zwyczajną kobietą, której nikt by nie podejrzewał o dokonanie zbrodni. Obok Renée Zellweger w serialu występują Glenn Fleshler ("Barry") jako Russ Faria, Josh Duhamel ("Dziedzictwo Jowisza") jako Joel Schwartz, obrońca Russa, Judy Greer ("Married") jako Leah Askey, była prokurator hrabstwa Lincoln, Gideon Adlon ("The Society") jako Mariah Day, Sean Bridgers ("Pokój") jako Mark Hupp, Suanne Spoke ("Whiplash") jako Janet oraz Mac Brandt ("Archenemy") jako detektyw McCarrick. Showrunnerką serialu jest Jenny Klein, producentka "Wiedźmina" i współautorka hitu "Grosza daj wiedźminowi". W ekipie producentów wykonawczych jest także Zellweger. Cała prawda o Pam – premiera 25 kwietnia na FOX
4 lis. Premiera najnowszej książki Katarzyny Puzyńskiej w Kielcach Listopad 04 2023 13:00 Europe/Warsaw Czarnowska 12, Kielce. INNE. Co prawda, najnowsza powieść Katarzyny Puzyńskiej „Bezgłos” ukaże się na rynku wydawniczym dopiero 7 listopada, ale na spotkaniu w Poczytalni na dVoRcu będzie można ją nabyć w przedsprzedaży wraz
Grain 3 tygodnie temuTeraz mamy pewnego rodzaju powtórkę z lewactwem, bez ofiar śmiertelnych - ale 3 tygodnie temuNa razie, Grain. Na razie. Co potrafią pokazali podczas marszu murew zimą zeszłego życiu nie uwierzę, że "prześladowania Kościoła" miały coś wspólnego z tym powstaniem. Przyczyną był pobór do wojska jak piszesz. Normalnie lud sam "robi porządek" pozbywając się darmozjadów – xięży. Dlaczego tam było inaczej? Nie wiem. Niczym się nie wyróżniała? No inaczej w necie piszą. Zresztą czymś musiała, skoro lud sam tych znienawidzonych "duchownych" nie wymordował. Jeśli to prawda co piszesz. Ale nie jest to moja sprawa, jestem przeciwnikiem rewolucyj, jako socjalista 3 tygodnie temuSam jesteś, sorry za szczerość, darmozjadem😘 Wcześnie przed powstaniem kilkaset osób zginęło w obronie likwidowago klasztoru w prowincji 3 tygodnie temuA dowódcà poowstańców był Jan Cathelineau, zwany świętym z ustrój jest w utopijnym założeniu wspaniały. Tak samo każdy ustrój w rzeczywistości jest nieskuteczny ponieważ zawsze znajdą się ludzie, którym nie będzie odpowiadało, że są rządzeni a nie rządzą i będą podżegać i swoje krzyczeć. Biorąc pod uwagę Twoją deklarację to rządy pisu powinny spełniać Twoje oczekiwania. To najbardziej socjalistyczny w rezultatach rząd od : nie jest tak, bo socjalizm utopijny to pieśń przyszłości, nie da się go po prostu wprowadzić... Indywidualizm i wolność jest dla mnie podstawowa, dlatego ja osobiście głosuję na Korwina...Pobóg Welebor A czy nie jest tak, że SOCJalizm zakłada wyższość społeczeństwa ponad jednostkę? "Wolność kocham i rozumiem, wolności oddać nie umiem" Korwin, Korwin, Korwin. Przed wybuchem konfliktu za wschodnią granicą byłem jego wielkim fanem. Uważam go w dalszym ciągu za niesamowicie inteligentnego człowieka, ale słowa, które on teraz wypowiada odnośnie relacji Polska - Ukraina po prostu nie mieszczą mi się w głowie. Nie chce mi się wierzyć, że on nie rozumie tego konfliktu i tego jakie to niesie dla naszych dwóch narodów możliwości. Boje się tego co jest prawdą, albo obudził się śpioch albo odszedł od zmysłów. Tak czy inaczej mój wieloletni głos stracili. (i teraz już nie ma nikogo godnego uwagi)Poncki : społeczeństwo nie istnieje w oderwaniu od ludzi je tworzących, istnieje państwo, władza. Używam terminu socjalizm utopijny, bo tak to nazwano, społeczna własność środków produkcji, nie prywatna i nie państwowa. Wszystko wszystkich. Jeśli idzie o JKM, to wiesz, nie interesuję się wojną, nawet nie wiem co mówi... Ja Go kocham, nie widać następcy, nikt mu nie dorasta. Pozdrawiam 🙂Pobóg Welebor Mówi rzeczy, które mnie przyprawiają o gęsią skórę. Ja widzę w socjalizmie nawet utopijnym następujące problemy: 1. Ludzie są chciwi i próżni więc każdy będzie dążył do tego, żeby mieć aby mieć więcej niż ktoś inny. Jeżeli da się to ukryć to ok ale wtedy może nie starczyć dla pozostałych. Jeżeli znajdzie się sposób, żeby równo dzielić będzie to znaczyło, że coś komuś będzie trzeba wydrzeć siłą. Czuli pozbawić go jego wolności odnośnie posiadania czegoś. A jak już kiedyś pisałem dla mnie wolność jest na pierwszym miejscu. Dlatego socjalizmu przyjąć nie mogę a na pewno nie w takiej formie jak jest serwowana przez obecną władzę. To jest zwykła, pospolita bandytka. 2. Jeżeli wszyscy mają tyle samo to po co pracować. Skoro nikt nie pracuje to nikt nie ma nic. Nikt nie chce nie mieć niczego. Więc ludzie zaczynają coś chcieć. Ale jak zapewnić im wszystkim to czego chcą skoro nikt tego nie wytwarza. Koło Mentzen to nie ten rozmach. Nie ktoś, kto nauczył się chińskiego bo miał taką fantazyę. Nie ktoś, kto wyjaskrawia poglądy głosząc je bez względu na to, że będzie wyśmiany i obrażany przez byle kogo... To jest rzeczywiście don Kichot, rycerz. Tak go Welebor Uwielbiam jego rozmowę z lisem, w której porównuje paraolimpiadę do szachów granych przez debili. Debata, w której siedzi sam przeciwko całemu studiu i MA Ja bym pracował z poczucia obowiązku. Nie uważam się za chciwego. Ludzi trzeba ulepszać. Da się to robić. Tak powstała arystokracja, istnieją warunki, w których ludzie robią się lepsi z pokolenia na pokolenie. Nie mówię gołosłownie o swoich cechach, ja pracuję często żeby inni nie musieli czegoś robić za : dokładnie, sam przeciw Welebor Rozumiem. Ja pracuje, żeby nakarmić siebie i rodzinę. Jeżeli mógłbym wybrać to wolałbym pracować mniej. Tym bardziej kiedy jestem świadomy, że większość tego co wypracuję jest przejadane i przepijane przez budżetówkę, pincetplusów, Wystarczy, jeśli będziemy każdego uznawać za rodzinę. Każdy będzie pracował dla każdego. Ja oczywiście jestem przeciwnikiem rodziny, małżeństwa, monogamji... Ludzie mogliby pracować o wiele krócej, jak wiesz...Pobóg Welebor Wiem i wiem też, że dzięki temu efektywniej. Powiem Ci na podstawie moich życiowych doświadczeń, że socjalizm ma sens w małych społecznościach. Jest przejrzysty. Każdy może z każdym porozmawiać. Jeżeli każdy w takiej społeczności godzi się na warunki i będzie się wywiązywał ze swoich obowiązków to życie w takim gronie będzie na stówę o wiele łatwiejsze i dostatniejsze. Jeżeli społeczność rozrośnie się do rozmiarów choćby małego miasteczka to niestety ale socjalizm będzie jedynie utopią. Nie zmienia to faktu, że całkowicie rozumiem Twoje podejście do sprawy i pochwalam Dziękuję za zrozumienie 🙂 Ale nic dziwnego, skoro byłeś fanem Korwina, że się dogadujemy. Chyba pora na mnie 🥱 Dobranoc !Pobóg Welebor Na mnie też. Na ra 3 tygodnie temuPoncki, Pobóg Wielebór, pani Stasia, pytana w latach dziewięćdziesiątych na kogo będzie głosować powiedziała, że właśnie na niego tzn. powiedziała że na tego Myszkę Mikki. Facet żyjący z pierdolenia oderwanych od rzeczywistości mżonek, Podobnym produktem jest pompowany Hołownia. W pewnej ankiecie spytano czy ofiary gwałtów należy karać. Pojawiły się potwierdzające taką tezę. Ludzie nie potrafiący wysłuchać ze zrozumieniem prostego pytania, byli za karami. I to jest odpowiedź na istnienie egzotyki typu JKM, frontman Hołownia. O dyskutantach nie jestem oddmiemnego zdania. Hołownia to zupełnie nie ten kaliber. Inny światopogląd, zupełny brak pojęcia co do zasad, którymi powinna kierować się gospodarka. Brak kuruazji wypowiedzi, która dla Korwina jest po części zgubą, brak charyzmy. Moim zdaniem, uważa się, że Korwin mówi rzeczy oderwane od rzeczywistości dlatego, że używa skrótów myślowych popełniając przy tym pewien błąd. Zakłada, że odbiorca zrozumie istotę jego wypowiedzi. Rzeczywistość jest taka, że większość ludzi jest do niego nastawiona tendencyjnie co powoduje, że dla zasady nie będą wypowiedzi analizować albo nie ma wystarczająco dużo RAM-u żeby przeprocesować wypowiedź. Podany wczesniej przykład: "paraolimpiadzie jest jak szachy dla debili". Smutne, mało miłe w słuchaniu (niektórzy nawet zarzucili mu nazizm). Ale rozbierzmy tę analogię: Paraolimpiada to zawody sportowe dla niepełnosprawnych fizycznie. Szachy to gra wymagająca intelektu. Debilizm to niepełnosprawność umyslowa nie pejoratywne (choć takim okrzyknięte) określenie. Ta wypowiedź jest zwykłym stwierdzeniem faktu w sposób bardzo bezpośredni. Używa przy tym jednak zestawienia słów, które mimo, że dobrane właściwie budzą kontrowersję. Przecież on nie mówi, że zakazać tylko mówi o tym, że jest przeciwny finansowaniu tego z publicznych pieniędzy, bo sam nie ogląda. Ot historia. Nie znam pani Stasi, o której : Przekręcanie mojego nicku jest obraźliwe. Chamemś i prostakiem, nieprawdaż?Grain 3 tygodnie temu1917 czerwoni zdobyli Pałac zimowy i powraca pytanie: czy najpierw był brany kobiecy batalion wartowniczy czy piwnice 3 tygodnie temuNo bo teraz zabierają się dzieci, forsując seksedukację i różne 3 tygodnie temuGrain to ta sama rewolucja tylko w bardziej libertyńskiej : deviatio to tyle co zboczenie z drogi. Odchylenie od normy. Nie ma w tym nic złego, a nawet przeciwnie, jest to bardzo, bardzo dobre. Czy oni zmuszają do odchylenia od normy? Bo to chyba znaczy "forsują".Grain 3 tygodnie temuPobóg Welebor, odezwał młody perwers dbający o dobry seks, gadżety, trunki. Wyobraź sobie drzewo np. dąb, który twierdzi, że jest kasztanem, chociaż może rodzić tylko żołędzie. I tak jest z tymi dewiantami - są zwyczajnie używasz słowa "dewiant" jako obelgi. Tymczasem dewiant oznacza tylko kogoś, kto idzie inną drogą, w słowniku jest postępowanie niezgodne z normami... Norma. Też mam słowo na Ciebie, "normalus". To obelga. Normalusi są porąbani. Jak wytrzymują sami ze sobą pozostaje zagadką... Gdyby to od Ciebie zależało, wciąż bylibyśmy bakteryami...Grain Nie do końca jest tak jak mówisz z tymi kasztanami. Są już przypadki, że transpłciowy męszczyzna rodzi zdrowe dziecko. To jak szczepienie drzew. Wsadzasz gałązkę w ukorzenioną roślinę uzyskując szlachetniejszą odmianę na nieszlachetnym korzeniu. (na pewno wiesz o co chodzi). Żywy organizm ludzki (męski) - podkładka dostaje macice i rodzi dzieci. Zwykła biologia. Oczywiście w zapłodnieniu i doniesieniu ciąży biorą udział, żeńskie narządy a nie podkładki ale powoli stajemy w miejscu, o którym nawet nie snuto wyobrażeń jeszcze kilkanaście lat temu. Czy to dobrze czy źle, czy moralnie czy niemoralnie nie napiszę. Każdy z osobna niech sobie odpowie na to pytanie. Czy sklonowanie owcy jest moralne (szczepienie to też klonowanie)?Noico 3 tygodnie temuPoncki ha ha nawet kozłu można wszczepić ludzką macicę i nazwać ją 3 tygodnie temuA bezmyślne lewactwo powie patrzcie, oto kozioł urodził dziecko. To kobieta. I będzie Ja nic nie piszę o nazywaniu kogokolwiek Ciekawy jestem to czy pisząc "bezmyślne lewactwo" celowo czy nieświadomie stosujesz socjotechnikę?Noico Tak czy inaczej spróbuj w przypływie złości stonować nerwy i odnieść się do kwestii merytorycznie. Dobrą praktyką jest przeczytanie tekstu, do którego się odnosisz ze zrozumieniem. W zrozumieniu tekstu bardzo przeszkadza zdenerwowanie, dlatego tak ważnym jest w dyskusji wyłączenie 3 tygodnie temuJakiej złości Poncki? To śmiech z głupoty Używanie wobec kogoś epitetów wynika ze złości/niechęci wobec tej osoby - grupy 3 tygodnie temuPoncki a jakich ja epitetów używam? Śmieszy mnie tworzenie chirurgiczne pisanie bezmyślne lewactwo sugeruje myślące prawactwo😁 To jest właśnie socjotechniczna manipulacja oszołomówNoico Epitetem jest "bezmyslna" w kontekście ludzi o odmiennych poglądach. Lewski też jest określeniem pejoratywnym. Deprymując rozmówcy nie sprawiasz, że jego racji jest mniej prawdziwa. Mają prawo śmieszyć Cię "chirurgiczne dziwolągi" nie jest to coś co powszechnie uważane jest za naturalne. Ale da sie to zrobić. Zajmują się tym ludzie doskonale znający anatomię i działanie ludzkiego organizmu. Posiadający wysokie tytuły naukowe za swój wkład w naukę. Nazywasz ich głupcami. Czy uwazasz, że wiesz więcej?pansowa Wiem ale lewica w rozmowie nie jest wcale lepsza. Kiedy brak argumentów w konkretnej sprawie zaczyna się przyklejanie faszystowskiej etykiety. To też socjotechnika. Właśnie tu jest cały pies pogrzebany. Zamiast spokojnie przedstawić swoje argumenty ludzie zaczynają od podważenia rozmówcy, co właściwie kończy dialog. Bez dialogu nie ma kiedy to jest miękki faszysta😁pansowa Mam taką propozycję. Spróbujmy swoje wypowiedzi podzielić na dwie części. Jedną odnoszącą się do osoby lub grupy osób, z którą prowadzimy konwersację, a drugą do argumentów jakie chcemy tej osobie/grupie przekazać. Po napisaniu takiego komentarza wytnijmy pierwszą część. Moim zdaniem, może to znacząco podnieść poziom merytoryczny dyskusji. (lub przerwać ją całkowicie - niestety) 😉Poncki nie dam rady😭 Dla takich jak on szukam drugiej Norymbergiipansowa Czyli koniec dyskusji .pansowa Rozumiem Cię, ale uważam, że to do niczego nas nie zaprowadzi. Brak dialogu znaczy, że dalej będziemy tkwić z tym wózkiem w jednym miejscu. Przełoży się to tylko na stratę dla nas 3 tygodnie temuPoncki nie dziwię się, że od CK Armii w której wg Szwejka leczono lewatywami, przejęto tę terapię. I tak oto lewactwo miłośnie użyźnia ziemię. Podkładki to są wskazane raczej w budowie maszyn, gdzie pojawiają się nawet inteligentne śruby. Nie polecam oglądania futurystycznych pierdół - przestaw się na reklamy, gdzie wymagany ten sam poziom Widzę, że jako inżynier podkładka jest dla Ciebie podkładką i basta. To tylko dla przypomnienia piła to duża piłka, zamek zapina spodnie, a podkładka ma korzenie i służy do rozmnażania roślin przez szczepienie. Nie umiem wywnioskować do czego odnosisz się z CK Armią ale zakładam, że komuś chciałeś do dialogu potrzeba partnera, a to jest przypadek, który powinien być wyeliminowany w procesie aborcji lub eutanazji. Nie wiem czy znasz dobrze jego wpisy i Staram się poznać, ale och, musiałbyś czytać pacjenta wstecz 🤮pansowa Może, znajdę kiedyś chwilę i zaparcie. Teraz (nie)stety (niepotrzebne skreślić) mam ważniejsze sprawy na musiałbyś też prześledzić wpisy z co najmniej 10 nicków pacjenta😱pansowa A. No to zmienia postać rzeczy bo ciężko dociekać który nick jest alterego innego...Noico 3 tygodnie temuPoncki lewactwo to destrukcja, głupota i śmierć. O jakich ty racjach mówisz? Prawie do zabijania? To nie są partnerzy do jakiejkolwiek Rozumiem. Kto zatem jest partnerem do rozmów i co należy zrobić circa połową narodu która ma oddzielne zdanie?Noico 3 tygodnie temuPoncki a zauważ co Franco lub Pinoczet zrobili z łobuzami plądrującymi ich kraje? Tamci byli jeszcze gorsi od tych rewolucjonistów francuskich. Tam gdzie takich postaci nie było różne lewackie kanalie w imię wyimaginowanej utopii topiły swoje kraje w morzu milionów ofiar, jak choćby PolPot w Podałeś przykłady gdzie sprawy potoczyły się źle to prawda. Można winą obarczyć kogokolwiek w zależności jak wygodniej, ale prawda jest taka, że nie ma czarno białych konfliktów i winni są zazwyczaj po obu stronach. Nie jestem przekonany czy na tej podstawie można zgeneralizować ludzi mających lewicowe poglądy do morderców. A na pewno nie uważam, żeby te przykłady dawały mi to prawo do gardzenia kimkolwiek. Tym bardziej, że są kraje, w których społeczeństwa są w większości lewicowe a kraje te mają mocną stabilną pozycje. Choćby Kanada. Nikt tam trupów nie rozwódką po 3 tygodnie temuPoncki może najpierw zapoznaj się z jaką nienawiścią mordowała komuna Hiszpanię, zanim wystąpił przeciw niej Franko. Co się działo w Chile, zanim wystąpił Pinochet. Owszem, on się okrutnie z nimi rozprawił, ale ofiar było w Chile zaledwie kilka tysięcy, głównie prowodyrzy lewaccy i sprawcy. Gdyby oni wygrali ofiar byłoby być może tyle ile w Kampuczy, do tego jeszcze jakieś gułagi. Poczytaj co wyrabiała lewica w Hiszpanii, zanim dobrał jej się do góry Franco, i nie pierdziel że wszyscy są winni. Bo lewackie rewolucje znaczy zawsze morze krwi, setki tysięcy ofiar, jak w Rosji, circa 20 milionów, tylko tam biali generałowie niestety Czyli brak dialogu tylko kula w łeb?Noico 3 tygodnie temuPoncki lewactwo nie szuka dialogu, tylko dąży do destrukcji i 3 tygodnie temuPoncki zresztą jakbyś nie wierzył, to porównaj sobie Koreę Północną i Koreę Południową, gdzie żądnych krwi komunistów wystrzelano jak psy. Tylko że w Korei wystrzelano wyłącznie destruujących państwo lewaków, a w Północnej morduje się do dziś wszystkich Bogu ducha winnych obywateli. To jest taki modelowy kraj, żebyś nie twierdził, że wina leży po obu stronach. Albo dawny DDR opanowany przez komunistów, naprzeciw kwitnącej Republiki Federalnej piszą, że Wandea była bogata, inni że biedna. Typowe dość. O tym klasztorze piszą też na życzliwej rewolucji stronie. 3 tygodnie temuTypowe, zważywszy że wtedy nie było GUSu. Niewiele się różniła, może tym że było mało mi odkrycie, że rewolucja zjada własne dzieci. Troszkę pod tezę ten artykuł, ale ok, trzeba przypominać, że gwałtownych uciech i koniec gwałtowny, czy jakoś tak - i dotyczy to wszystkich skrajnych ideologii, tych z lewa, prawa czy powiązanych z dowolną 3 tygodnie temuNo zabito autorkę Deklaracji Praw Obywatelki i Kobiety. Poszukaj 3 tygodnie temu I nie tylko ją. Nic na to nie poradzimy, żyjemy 229 lat później. Możemy tylko spróbować nie popełniać błędów naszych 3 tygodnie temuVespera autora tych słynnych haseł fraternite, egalie, też skrócono o głowę😅 błędy są te same zawsze bo ludxkość nie lubi historii i niczego się nie pod tezę, z prostackimi zagrywkami o okrucieństwach, aby wzburzyć czytelnika, kiedy brak argumentów. Lepiej dalej było gnić pod butem arystokracji i umierać z głodu. Pseudonaukowy bełkot, który milczy o wielu faktach. Mimo burzliwego przebiegu i ciemnych stron rewolucja francuska wniosła więcej pozytywów i pokazała siłę 3 tygodnie temuIdioto, lud się najbardziej buntował. To DE fakto była rewolucja burżuazji. A hasełka o ludzie dla zamydlenia oczu takim głupkom jak ty. Ciemnyś jak tabaka w Gdzie to wyczytałeś? U księdza na plebanii?Ja tam jestem zdania, że najgłupszym przedmiotem w szkole jest historia. Jest na niej uczone dokładnie coś innego w zależności jaka władza ma aktualnie władzę. Bez urazy ale tak samo jest z przedstawianiem "Całej prawdy o..." bez podawania źródeł. W zależności od tego w jakim klubie grasz do przeciwnej bramki 3 tygodnie temuPrzedstawiłem fakty. Problemem jest to, że jest za mało 3 tygodnie temuNo i masz rację, z najlepszej władzy jakaś część będzie zawsze Wiesz, można być niezadowolonym i dalej wymieniać rzeczowe argumenty. Można też być chamem i wyzywać ludzi od idiotów. W pierwszym przypadku da się z tego wykrzesać konsensus. Wyciągnąć wnioski i spotkać się w pół drogi. W drugim przypadku można tylko ślinić się i bluzgać. Nie wnosząc NIC. Posuwając się dokładnie w to samo miejsce. (kto się nie posuwa do przodu ten zostaje w tyle). Najlepiej jednak zacząć od zdania sobie sprawy z tego, że pomimo, iż jesteśmy czegoś pewni na 100% to w dalszym ciągu nie mamy racji. Koniec końców od nas zależy, którą drogę To skąd te fakty? Pokaż źródła. Historię bez źródeł podajesz? Z czego korzystałeś podczas pisania? Wstydzisz się ujawnić?Noico a no i jeszcze trzeba brać pod uwagę, że źródło źródle nierówne. Najlepiej było by zatem jechać do Francji i pozwiedzać. Zapytać różnych ludzi jakie mają na ten temat zdanie. To co do nas dociera może już być przefiltrowane chociażby przez bujną nieznajomość rodzimy się ignorantami, ale żeby zostać glupkiem trzeba się dużo napracować jak autor tego wywodu pisanego pod tezę. To straszne że rewolucja wprowadziła pojęcie obywatela i zlikwidowała stany, dając podwalinę pod współczesne państwa. Dzięki niej takie głupki zwą się dzisiaj obywatelami Polski, a nie chłopem pańszczyźnianym u zasadzie to ja na dzień dzisiejszy wolał bym być chłopem pańszczyźnianym. Miał bym znacznie mniej zobowiązań wobec zwierzchników. I nikt by mi się nie wpieprzał z buciorami do dziesięcina też ci się marzy jak oszołomowi?A co do wpieprzania się do życia przypomnij sobie prawo pierwszej nocy Marzy to za dużo powiedziane. Ale przy zachowaniu obecnego stanu materialnego dziesięcina znacznie odciążyła by mój W Anglii dalej obowiązuje wobec szkotów. (nigdy nie zostało zniesione choć nie jest już praktykowane).Poncki wtedy było praktykowane. Jeśli nie masz nic przeciwko,aby szef jako pierwszy wylomotal twoja żonę, to wracaj do panszyzny i traktowania jako część Tak. To zmienia trochę perspektywę. Myślę, że szef mógł by tego nie przeżyć. Natomiast bycie częścią inwentarza? No a czym my kurwa jesteśmy?Poncki Ty to się musisz na spuszczać pod tekstami co XD ?Poncki inwentarz nie mógł się przemieszczać, a ty psychol Oooo, kopę lat! Jak tam żyjesz tara cioto??pansowa Możemy się przemieszczać i płacimy dwuinę (jak jest dziesięcina to połowa wypracowanych pieniurów to będzie dwuina czy jak)?Poncki Tak samo jak ty złamany chojuPoncki U ciebie widzę stara bida też, szczególnie w intelekcie widać bankructwopansowa Wiem, wiem, droczę się z psychol No, kredyt aż zostałem zmuszony wziąć :PNiezły psychol Czyli w pytę. Coś Cię dawno nie było. Aż się stęskniłem za Twoimi barwnymi wypowiedziami. Szkoda, ze idę spać. Wrzucił byś coś do Muszę wpierw przetrawić kilka sytuacji z ostatnich paru dni, a zostałem rzucony na pożarcie dramatycznym sytuacjom z pogranicza śmierci, i oglądania tej bezsensownej późnej starości...Po dwóch wylewach, i wyłączonej lewej półkuli mózgu,Do tego ze złamaniem skomplikowanym, wizyty w szpitalach dają moc doznań, szczególnie jak jesteś na opiatach po operacji i zastanawiasz się czy gość łóżko obok właśnie nie umarł..Pan Sowa : muszę przyznać, że wypowiedź o rewolucji co wyciągnęła takich Noico z czworaków jest lubię tematy rewolucji francuskiej, i to od dziecka małego, kiedy to rysowałem gilotyny na ostatniej stronie zeszytuAle ekipa - katole, naziole, kaczysci, korwinowcy... brakuje tylko Edyty Górniak i szympansa z pobliskiego tego artykułu jest jego powierzchowność oraz stronniczość autora, który wykorzystuje Rewolucję Francuską do promowania własnych idei i poglądów. Autor celowo wybiera jedynie fakty wspierające jego tezę, natomiast celowo pomija inne, mogące jej zaszkodzić. Jest to uprawianie szarej propagandy rodem z PRL. Tytuł dość zabawny, bo nie jest to „cała” prawda (był kiedyś dziennik społeczno-polityczny o równie żartobliwym tytule), nie jest to nawet połowa prawdy, a choćby i była, to dwie półprawdy nie stanowią prawdy — jedynie dwa półdupki tworzą całą dupę. Rewolucja Francuska nie miała miejsca w próżni — była konsekwencją trudnej sytuacji ekonomicznej kraju, której rządy króla ani Stany Generalne nie potrafiły poprawić. Kiedy brakuje niezbędnych środków do życia, naród wychodzi na ulicę, a co się dzieje dalej to jest chaotyczny, brutalny proces wykorzystywany przez polityków i rozmaite stronnictwa. Wszystko to można przeczytać na Wiki w wyważonej, niezakłamanej publikacji: 3 tygodnie temuNarratorze, Francja była wówczas najbogatszym krajem na świecie, więc rewolucja akurat tam miała całkiem inne powody. Owszem, poprzedni rok był nieurodzajny, klęski pogodowe itp., ale to nie była wina króla. Akurat króla mieli wówczas najlepszego z możliwych, nie chciał wyprowadzać wojska przeciw poddanym i to był jego błąd, za który zapłacił życiem. Z całym szacunkiem, ale w tym haśle wikipedii nie ma nic z tego o czym ja piszę, buntach mieszczan i chłopów (ja akurat pisałem o buncie chłopskim, ale takich buntów były dziesiątki na nieco mniejszych obszarach). Jeszcze Napoleon tłumił bunty sankilotów w Bretanii i Normandii, choć nieco łagodniej i dążył do porozumienia. Tak naprawdę porządek wprowadziła dopiero restauracja 3 tygodnie temuNoico, a teraz to już tylko pogawędki w barze 3 tygodnie temuGrain 😂😂😂Noico Cytując ze źródła: 'Its causes are generally agreed to be a combination of social, political and economic factors, which the existing regime proved unable to manage.' („Powszechnie uważa się, że jej przyczyną (rewolucji) był splot czynników społecznych, politycznych i ekonomicznych, z którymi dotychczasowy reżim nie był w stanie sobie poradzić.”) „Powszechnie” znaczy można się z tą opinią nie zgadzać, ale wtedy szanujący się autor powinien podać swoje przyczyny oraz źródła na których się opiera. Ty nie podałeś żadnych. Nie wspomniałeś również o dwóch pozostałych (obok stworzenia fundamentów liberalnej demokracji) największych osiągnięciach rewolucji: • przyczyniła się do zniesienia niewolnictwa • zainspirowała ruch na rzecz powszechnego prawa do głosowania Wydaje mi się, że Tobie nie chodziło o objawienie „prawdy” o Rewolucji Francuskiej, tylko użyłeś tego wydarzenia jako argumentu w walce z jakimś wyimaginowanym „lewactwem”.Noico 3 tygodnie temuNarrator powszechnie wiadomo, że rewolucja wszystkie te czynnik zwielokrotniła, dodając szereg nowych uciążliwości. Za króla nikt, żaden chłop, czy mieszczanin, pod przymusem nie służył w Gdyby we Francji (tak samo jak w Rosji 128 lat później) było idealnie, do rewolucji by nie doszło.🗽 Szczęśliwi ludzie nie wychodzą na ulicę z widłami szturmować warownie i cytadele, ani z własnej woli, ani za namową. Zapytaj Francuza, czy chciałby monarchii, to Ci otworzy oczy. 👀Noico 3 tygodnie temuNarratorze, nie przykładaj dzisiejszej kalki. Zresztą Brytyjczycy monarchię sobie bardzo cenią do dziś. Może w momencie wybuchu rewolucji we Francji większość króla nie chciał, ale gdy zobaczyli co wyczyniają rewolucjoniści szybko otworzyły im się oczy. Dowodem jest Napoleon, który został większym dyktatorem i samowładcą od króla. Kwestia tylko zmiany nazwy z króla na cesarza. Zresztą po obaleniu Napoleona królestwo przywrócono, a obalili je dopiero Niemcy w wojnie 1870, gdy wymusili abdykację ostatniego francuskiego monarchy, a nie żaden 3 tygodnie temuTak naprawdę lewacka republika francuska to niemieckie dzieło po zwycięskiej wojnie w 1870 roku. Wystarczy wejść w wiki, w którą przecież wierzysz Narratorze i poczytać, jakie były warunki Ja również cenię sobie monarchię konstytucyjną, nawet wciąż jestem poddanym Jej Królewskiej Mości, bo premierzy i prezydenci przemijają, nie wiadomo kim będzie następny, a królowa trwa: pamięta Chamberlaina, spotykała się z Churchillem i każdym po nim. Poza tym transformacja systemu na republikański jest kosztowna — trzeba wszystko zmienić: od znaczka pocztowego, monet i banknotów, po flagę narodową, nie wspominając o ustawach i administracji. Long live the Queen!Grain 3 tygodnie temuA co było dobrego w tej rewolucji ? Wolność Równość Kumoterstwo. A co przetoczył ze sobą przez Europę tłumiący ją Napoleon. Poczytaj Wojnę I Pokój ze zrozumieniem 3 tygodnie temuRewolucja była następstwem coraz większego znaczenia ludzi myślących, nie dziwi mnie to, że autor, który chce zawsze przed kimś klęczeć, krytykuje ją. Zapewne wiedzę historyczną czerpie od kiboli i o. 3 tygodnie temuHa, ha, Danton, Robespierre, Marat to byli według ciebie ludzie myślący. Raczej zezwierzęcone 3 tygodnie temuNoico oczywiście, szkoda, że nie wycieli całego kleru, nie było by tych facetów w 3 tygodnie temuLotos nie różnisz się niczym od tych esesmanów na wieżyczkach strażniczych w Nie. Nie w Auschwitz. W 3 tygodnie temuEdek_Kabel_Ozzie też. Ale w Auschwitz też więziono 3 tygodnie temuNoico Oni też, a swoją drogą to obchodzono te urodziny Hitlera w lesie pod Wodzisławiem czy nie?Noico 3 tygodnie temuLotos nie byłeś? To żałuj. Obchodzili twoi kamraci z telewizji zarejestrowanej w toalecie na lotnisku w Amsterdamie z paroma wynajętymi tobie podobnymi Nie bądź niesprawiedliwy Bogumił. Dziennikarz TVN był jeden i dzięki niemu zinfiltrowano nazistowskie podziemie w okolicach Wrocławia - istne Werwolfy. Ale dlaczego nie ma ich jednocześnie w skłotach antify i anarchistów to już inne 3 tygodnie temuNoico No, ale kogoś ponoć skazali?Lotos 3 tygodnie temuNoico Duma i nowoczesność, zmasz tą organizację, prawda?Podejrzewam, że należaleś do 3 tygodnie temuLotos na drugi raz nie przegap okazji, jak będą organizować twoi kompani naziole z wiadomej telewizji organizować. Może się załapiasz, bo widzę, że przebierasz łapami;))Lotos 3 tygodnie temuNoico Więc zaprzeczasz, że coś takiego było i sąd w Gliwicach, gdzie miał miejsce proces to mistyfikacja tego rządu?A ja nienawidzę rewolucyi, bo mordowano arystokracyę. Zresztą sama była sobie winna, i sama zachęcała do tego przeżarta przez syfilis itp... To było samobójstwo arystokracyi. Racyonalizm jest mi wstrętny, zresztą to fundamentalizm... Ale niszczyć lepsze DNA to strata. Rewolucya była ohydna. Tak samo bolszewicka. Ten sam powód: łagodność 3 tygodnie temuNajwięcej wyrżnięto prostego plebsu, oni stanowili 70 procent, akurat arystokracja to albo uciekła za granicę, albo się przyłączyła pozornie, a za Napoleona wszystko wróciło do normy. O to chodzi, że mordowali tych, w imieniu których rewolucję rzekomo rozpoczęli. Oni ponieśli też największe straty, bo na ziemi skradzionej Kościołowi się nie wzbogacili, a zostali obarczeni kilkuletnią służbą wojskową za friko i o wiele większymi podatkami, niż płacili za : to całe szczęście. Nasze ziemie nie miały tyle szczęścia... Nie wspominając o takiej Kambodży, gdzie mordowano jak popadnie... Pol Pot był, według jakiegoś teoretyka marxizmu, tym co najlepiej pojął Marxa... Tylko, że On Marxa nie czytał bo zbyt trudny. Czytał Lenina, którego 56 tomów mam u siebie w domu... Ciekawe, że większość postulatów Marxa z manifestu komunistycznego już wprowadzono na zachodzie. Ostatnio czytałem. Jak byś zdefiniował lewactwo? Szatanizm? Ateistyczny materyalizm? Tylko że fundamentalizm kościelny dla mnie niewiele się różni. Nienawidzę 3 tygodnie temuDużo jest definicji lewactwa, ślepy, nienawistny głupek, menda i oszust, który przy pomocy chwytliwych hasełek chce swój tyłek usadzić na dobrze płatnym stołku, żeby dyktować ludziom jak mają żyć, co jeść, w co się : to tak samo jak Ty, zdaje mi się. Znikam.
Wszystkie wzniesiono na wzgórzach. A ich kamienne mury, zwieńczone czerwonymi dachami, wspaniale komponują się z otaczającym je toskańskim krajobrazem. Przedstawiamy Ci naszą subiektywną listę opisującą najpiękniejsze miasteczka w Toskanii, które warto zobaczyć. Najpiękniejsze miasteczka Toskanii. 1. San Gimignano. 2.
Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. Rozpoczął się wyścig, kto najbardziej skorzysta na dopłatach dla dzieci! Która rodzina jest najliczniejsza i zdobędzie największe dofinansowanie? Kto ma dostać pieniądze – matka wychowująca dziecko, czy ojciec, który płaci alimenty? Rodzice zabierający z domów dziecka dawno nie widziane potomstwo. Przerażające? "Wysoki Sądzie!" Tak rozpoczynają się listy do sądów rodzinnych, w których "alimenciarze" uprzejmie donoszą, że skoro matka/ojciec dostanie od państwa 500 zł, to oni mogą płacić teraz mniej. Doprowadza to do sytuacji, że program mający wspierać dzieci, nagle zacznie wspierać tych rodziców, którzy pozostawili dziecko. (!) Wszystko zaczęło się od decyzji sądu w Rzeszowie. Sędzia prowadzący sprawę o alimenty, nie zasądził żądanej kwoty, argumentując, że "matka może złożyć wniosek o przyznanie świadczenia w ramach programu 500+". W ten sposób niektórzy chcą się wymigać od płacenia pieniędzy na własne dziecko (!). Ministerstwo Sprawiedliwości zareagowało dość szybko na zaistniałą sytuację, każąc od maja raportować o tych rodzicach, którzy starają się o obniżenie alimentów. Przeczytaj także: Co zrobić kiedy ojciec nie płaci na dziecko? Mniej dzieci w domach dziecka? Trudno jednoznacznie stwierdzić, jakimi pobudkami kierują się rodzice nagle zainteresowani swoimi dziećmi przebywającymi w placówkach opiekuńczych. Czy dodatkowe pieniądze dodały im pewności, że dadzą sobie teraz radę w ich wychowaniu, czy też liczą po prostu na szybki zysk, który niekoniecznie spożytkują na dziecko? Jedno jest pewne, wielu rodziców, którzy od lat nie interesowali się potomstwem, nagle pojawiło się w domach dziecka. Sądy czeka teraz oblężenie, bo to one będą musiały dokonać selekcji i rozpoznać, kim kierują jakie motywy. Jeżeli część dzieci trafi do domów, to pod warunkiem, że nie będzie im się tam działa krzywda, będzie to duży sukces. 5500 tys. dla rodziny z Jaworzna Każdy kto powie: "Ile oni dostaną? Dlaczego tak dużo?" niech zastanowi się dwa razy. Ta rodzina zajmuje się 18 dzieci, z czego na 11 uzyskała pomoc. Kwota 5500 tys. na pewno będzie pomocna, ale nie oszukujmy się, każdy kto ma dzieci wie, ile kosztuje ich wychowanie. Ubrania, środki czystości, rachunki domowe, artykuły spożywcze, to tyko część ogromnego obciążenia finansowego wielodzietnej rodziny. Dużo ważniejsze od kwestii – ile?- jest pytanie, na co przeznaczą pieniądze? Czy będą to artykuły pierwszej pomocy, czy też dobra, na które wcześniej nie było ich stać? Nauka języków obcych, kursy pomagające znaleźć pracę, wczasy, czy wyjście do kina/teatru. Cudowne byłoby, gdyby dzięki tym pieniążkom dzieci poznawały świat, uczestniczyły w wydarzeniach kulturalnych, co niewątpliwie pokazałoby im lepszy świat i możliwości. Zobacz także: Jakie zniżki obiecuje minister rodzinom wielodzietnym? Program 500+ niesie za sobą wiele emocji. Tylu ilu jest zwolenników, znajdzie się i przeciwników. Najważniejsze w całym tym zamieszaniu jest jednak to, jak pieniądze będą inwestowane przez rodziców i czy dziecko w jakikolwiek sposób odczuje ich przypływ. Zapoznaj się także: 500 plus= alimenty minus!
Dobra teraz to juz na serio, filmy co jakies 4 dni, nie ściemniam 👀👀💬🔥Mój discord🔥💬https://discord.com/invite/cycefraneueueRoccaty (wiecej wrzuce
Jestem poznańską pyrą, Poznań to moje miasto. Inaczej brzmi i inaczej czyta się na tle innych miast. Inaczej się z Poznania wyjeżdża i do Poznania wraca. W końcu także inaczej się to miasto czuje i o nim pisze. Nigdy nie będę obiektywna, emocjonalny subiektywizm w małe ojczyzny wpisany jest niejako naturalnie. Zbyt duży krytyk lub entuzjasta porywa autochtoniczny rozum, a serce i tak bije „w koziołkowym” rytmie. Kiedy więc na mapie miasta pojawiają się miejsca godne poznańskiej pyry i w dodatku o niej traktujące, wewnętrzny lokalny patriota zdaje się nie posiadać z radości. Poznańskie Muzeum Pyry to koncept długo wyczekiwany, bo jakże w Poznaniu brakujący. Niby oczywisty i w poznański charakter niewątpliwie wpisany, jednak w sposób nieoczywisty ujęty i przedstawiony. Bo że pyrę kulinarnie rozpracować można to jedno, ale co innego jeszcze o pyrze „blubrać’ i to „rychtyg” i „rajcownie”.Poznańskie Muzeum Pyry ulokowało się w samym sercu miasta, na ulicy Wronieckiej 18 przy Starym Rynku. Zabytkowa kamienica roztacza piwniczne kazamaty podzielone na część kulinarno – warsztatową i ekspozycyjną. W obu niepodzielnie rządzi pyra. Z racji tego, iż zwiedzanie to interaktywna przygoda, przez którą od początku do samego końca przeprowadza nas przewodnik, wizytę należy zarezerwować z wyprzedzeniem. Nasza okazuje się być indywidualna, co daje nam tym lepszą możliwość poznania samego miejsca, jak i jego pomysłodawcy, twórcy i właściciela w jednej osobie. Pan Marcin od pierwszych chwil ujmuje otwartością, z łatwością skraca dystans i wprowadza swobodną atmosferę. To nie bierne zwiedzanie, to interakcja z polem do rozmowy i zabawy. Muzeum Pyry Muzeum PyryMuzeum Pyry – interaktywna przygodaPyra kulinarniePrzygodę z ziemniakiem otwiera część kulinarna. Usadowieni przy drewnianych stołach otrzymujemy pyrę, którą doprawiamy wedle własnych preferencji, pakujemy w celofan i zaopatrujemy w naklejkę z imieniem. Zawiniątko ląduje następnie w piecu, a po zakończonym zwiedzaniu pyszne i parujące trafia prosto w nasze otwierają warsztaty kulinarnePowrót do dzieciństwaPrawdziwa zabawa dopiero się jednak rozpoczyna. Od tej pory towarzyszyć nam będą ogromne jutowe worki, które pełnią rolę wygodnych poduch. Tak też przeniesieni w dziecięcy świat, niczym przedszkolaki posłusznie ciągniemy nasze siedziska. Lokalizacja zmienia się wraz z kolejną ekspozycją. Usadowieni swobodnie na podłodze rozpoczynamy bajkową podróż po krainie Pyrlandii. Pan Marcin o ziemniaku opowiada z przytupem i niebywałą gracją. Roztacza przed nami fakty i historie ubrane w ciekawe anegdoty. Tu nie ma nudy. W opowieść zręcznie wplata poznańską gwarę, wszakże w Poznaniu „godo się po naszymu”. Do gwary się wraca i gwarę promuje, to nasze dziedzictwo i wyznacznik tożsamości regionalnej. Poznańskie Muzeum Pyry o tym doskonale wie i „ma do tego gryf”.Muzeum PyryMuzeum PyryPowrót do dzieciństwa, powrót do poznańskiej gwaryZiemniaczany tourZiemniaczany tour prowadzi przez historyczne pyry początki po czasy współczesne. Dowiadujemy się, skąd pyra w Polsce się wzięła i dlaczego w Poznaniu pyrą się nazywa. Współprzeżywamy zmienne pyry koleje losu, wojny i powstania. Z uznaniem kiwamy głowami nad pyry różnorakim wykorzystaniem. Wreszcie stając przed układem „pyrocentrycznym” pojmujemy, iż od pyry wszystko się zaczęło i na pyrze kończy. Na dowód tego, eskpozycję zamyka Król Pyra. Arcyziemniak w koronie dumnie siedzi na królewskim tronie i spogląda na nas z pobłażaniem. Wie, że w Muzeum Pyry sprawuje władzę Pyry Muzeum Pyry Muzeum Pyry Muzeum PyryBo od pyry wszystko się zaczęło i na pyrze kończy…Bar „Pod Pyrą”Zwiedzanie, jak każda dobra impreza, kończy się wizytą w barze „Pod Pyrą”. Tu Pan Marcin serwuje nam kulinarne odsłony ziemniaka. Pyra z gzikiem, kiszka ziemniaczana, plyndze czy cepeliny to znany repertuar. Co innego bambrzok, czyli słodkie pyrowe ciasto pieczone z miodem i bakaliami lub irlandzki „tatar dla ubogich” w postaci ziemniaczanego puree z kapustą, jarmużem i „Pod Pyrą” to jednak nie tylko kuchenne opowieści. Tu się z pyrą działa, gotuje i tworzy. W Muzeum odbywają się pyrowe warsztaty, imprezy integracyjne, spotkania firmowe i towarzyskie. Uczta w klimatycznych przestrzeniach, prowadzona w strojach i kulinariach zachowanych w konwencji Muzeum to nie lada w kulinarnych odsłonachWyjątkowe miejsce na mapie PoznaniaMuzeum Pyry to miejsce wyjątkowe na mapie Poznania. W pyrze zamyka historię i istotę miasta. W przeplatanej gwarą opowieści oddaje poznański charakter i tradycję. W kulinarnej odsłonie i organizowanych eventach przypomina o poznańskiej kuchni. Zawrzeć tak wiele w bądź co bądź niewielkich rozmiarów ziemniaku to nie lada Poznaniu miejsc takich wciąż za mało. Stworzonych z ogromną pasją i poświęceniem, z wiedzą i humorem. Miejsc, które w punkt o Pyrlandii opowiadają, bo miasto znają i miasto czują. Subiektywnie, od środka, z poznańskim wszystkich przybyszów, ale i tych krytycznych, jak i entuzjastycznych autochtonów – odwiedzajcie Poznańskie Muzeum Pyry! Nie pożałujecie!Wyjątkowe miejsce na mapie PoznaniaPoznańskie Muzeum PyryAdres: ul. Wroniecka 18(wejście od ul. Mokrej)Bilety:normalny20 złulgowy18 złgrupowy (od 10 osób)16 złrodzinny (od 3 osób)18 złdzieci do 4 lat0 złjęz. angielski22 złZwiedzanie:Zwiedzanie odbywa się wyłącznie z przewodnikiem i trwa ok. 60 minut. Należy zarezerwować wizytę online według godzin dostępnych w systemie
To nie mój Filmik. Oryginal na yt: " Tas feat. Bujko, Karat, Wariat-Jak jest tutaj "Link do sadictic:" http://www.sadistic.pl/cala-prawda-o-zyciu-w-anglii-vt
Nagłe zwroty akcji, trzymające w napięciu i pełne emocji śledztwo już od 25 kwietnia na kanale FOX. To wszystko za sprawą nowego serialu kryminalnego Cała prawda o Pam. W tytułowej roli widzowie zobaczą Renée Zellweger, która wciela się w postać morderczyni z amerykańskich przedmieść. Historia oparta jest na prawdziwych zdarzeniach. Serial Cała prawda o Pam to sześć odcinków, w których widzowie poznawać będą historię prawdziwej zbrodni sprzed lat. 27 grudnia 2011 roku w spokojnym amerykańskim miasteczku zamordowano Betsy Farię. Śledczy od razu zakładają, że zbrodni dopuścił się jej mąż, który zostaje skazany i trafia za kratki. Jednak brakuje dowodów na jego winę. Wiele wskazuje natomiast, że winną jest przyjaciółka Betsy – właśnie Pam Hupp. Tytułowa bohaterka jest miłą, niewyróżniającą się matką i żoną. Jak to możliwe, że spokojna kobieta, której sąsiedzi nigdy nie posądziliby o coś złego, dopuszcza się morderstwa? Serial ukaże nie tylko motyw zbrodni. Pełna zwrotów akcji i nieoczywistych sytuacji produkcja z pewnością dostarczy widzom sporo emocji. Sprawa Pam Hupp od wielu lat jest komentowana w Stanach Zjednoczonych. Kilkukrotnie omówiono ją w programie telewizyjnym – Dateline NBC. Stacja wyprodukowała również kilkuodcinkowy podcast, w pełni poświęcony sprawie Hupp, który cieszył się niezwykłą popularnością. Nic dziwnego – w końcu tytułowa bohaterka jest zwyczajną kobietą, której nikt by nie podejrzewał o dokonanie zbrodni. Jak pokazuje historia – pozory mogą mylić, a za zamkniętymi drzwiami często dzieją się rzeczy, które nie przyszłyby do głowy. W serialu – oprócz wspomnianej już Renée Zellweger w roli Pam Hupp – występują również Glenn Fleshler jako Russ Faria, Josh Duhamel jako Joel Schwartz, Judy Greer jako Leah Askey, Gideon Adlon jako Mariah Day, Sean Bridgers jako Mark Hupp, Suanne Spoke jako Janet oraz Mac Brandt jako detektyw McCarrick. Cała prawda o Pam od 25 kwietnia na FOX. Emisja nowego odcinka w każdy poniedziałek o 22:00. Źródło: FOX
. q6lzv9yws3.pages.dev/274q6lzv9yws3.pages.dev/31q6lzv9yws3.pages.dev/989q6lzv9yws3.pages.dev/964q6lzv9yws3.pages.dev/978q6lzv9yws3.pages.dev/203q6lzv9yws3.pages.dev/926q6lzv9yws3.pages.dev/270q6lzv9yws3.pages.dev/870q6lzv9yws3.pages.dev/858q6lzv9yws3.pages.dev/314q6lzv9yws3.pages.dev/783q6lzv9yws3.pages.dev/218q6lzv9yws3.pages.dev/634q6lzv9yws3.pages.dev/272
cała prawda o miasteczku