Takie są fakty. Warto pomyśleć czy przypadek, czas i procesy w przyrodzie, rzeczywiście mogą zbudować coś o wiele bardziej skomplikowanego od wytworów ludzkiej myśli technicznej XX i XXI wieku. Najprostsza komórka biologiczna jest bardziej złożona niż prom kosmiczny.
fot. Analiza wystawionej rekomendacji dla spółki Synektik SA Zespół analityczny domu maklerskiego Ipopema Securities SA dnia 2022-07-25 00:00 wystawił rekomendację dla akcji Synektik SA. Bieżące notowania akcji oscylują się na poziomie PLN, a cena docelowa jest ustalona na 45 PLN. Zespół analityczny domu maklerskiego wystawił zalecenie kupuj. X Nazwa spółki, której dotyczy rekomendacja Biuro Maklerskie Data sporządzenia dokumentu Zalecenia analityków Aktualna cena akcji Kurs docelowy Najnowsza rekomendacja Synektik SA Ipopema Securities SA 2022-07-25 00:00 kupuj 45 Ostatnia rekomendacja Synektik SA Ipopema Securities SA 2022-01-10 00:00 kupuj 45
Udałyśmy się do sklepu spożywczego aby kupić coś na jutro na nasz pierwszy trening w barwach Borussi Dortmund. Nie widziałam jeszcze naszych strojów treningowych, ale mam jakieś dziwne przeczucia. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek mojego telefonu, spojrzałam na wyświetlacz i pokazała mi się twarz taty. Odebrałam i powiedziałam:
Nie-na-tematNa świecie pandemia wirusa SARS-Cov-2. Dwa ponieważ jeden to nic innego jak SARS-Cov, który wywołał epidemię SARS (ang. severe acute respiratory syndrome), czyli zespołu ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej w 2003 roku. A właściwie w 2002 r., z tymże władze Chińskiej Republiki Ludowej rozstawiły blokadę informacyjną i powiadomiły Światową Organizację Zdrowia (WHO) dopiero trzy miesiące od wykrycia pierwszych więc w fotelu i myślę sobie, że w dość prosty sposób mogę się wstrzelić w pewną niszę rynkową, mianowicie napiszę krótki tekst nie-na-temat. Nie-na-temat koronawirusa, którego już wszyscy mamy dosyć. W żaden sposób nie bagatelizuję problemu, natomiast sądzę, że tak jak nie samym chlebem żyje człowiek, tak też nie od samego koronawirusa umiera. W następnych akapitach podzielę się tym, co w tym całym niespokojnym świecie daje mi jakiś dziwny, wewnętrzny spokój. Kogo obchodzi moje życie?Kogo obchodzi moje życie? Jestem takim szczęśliwcem, że mogę teraz wymienić po przecinku kilkanaście imion, za którymi stoją realni ludzie, którzy wolą abym istniał, niż abym przestał istnieć. Jednak to nie jest ostateczną odpowiedzią na pytanie – mogę przecież sobie wyobrazić, że w jakichś tragicznych okolicznościach wszystkie wymienione osoby giną i zostaję na świecie sam. Ktoś powie, że to nie tylko czarny, ale i mało realistyczny scenariusz… czyżby? A nawet jeśli, to wystarczy faktycznie abym zapadł na amnezję i nagle realnie jestem sam na świecie. Ponadto nie każdy jest takim szczęściarzem, niektórzy może mają tylko jednego bliskiego przyjaciela, córkę, syna, męża, brata, siostrę lub przyjaciela innego gatunku. Inni z kolei są sami – stale czy choćby – niezależnie od tego czy jesteśmy sami, czy towarzyszy nam ktoś miły – Wszechświat jest bardzo nieprzyjaznym uniwersum w jakim przyszło nam żyć. Jesteśmy bytami fizycznymi i dlatego podlegamy pod te same reguły gry co inne obiekty fizyczne. Prawa fizyki nie są życzliwiej usposobione względem mnie niż np. względem fizyczność jest jedną z bardziej unikalnych, bo jak na razie nie potwierdzono, aby gdziekolwiek indziej we Wszechświecie istniała taka materia fizyczna, która działa na rzecz samej siebie – co w skrócie nazwać możemy materią ożywioną. Oznacza to jednak, że podlegamy również tym samym regułom gry co inne organizmy na naszej planecie – czy nam się to podoba czy nie. Świat przyrody nie jest dla człowieka bardziej przyjazny niż dla zagrożonych gatunków czy ścinanych zauważyć, iż nie jesteśmy jedynie materią ożywioną, ale również świadomą i to świadomą na najwyższym ze znanych nam poziomów funkcjonowania. Inaczej mówiąc, wiemy coś o sobie, coś czego nie wie kamień i czego nie wie drzewo. Nawet w królestwie zwierząt zajmujemy szczególne miejsce i chociaż delfin oraz szympans są sprytnymi, samoświadomymi bestiami, to jednak wszystko nam podpowiada, że człowiek dysponuje jakimś szczególnym rodzajem tej zdolności, który wykracza daleko poza doświadczenie pozostałych właśnie samoświadomość pozwoliła ludzkości wydać na świat dzieła geniuszy, takie jak: Fantazja Impromptu cis-moll op. 66 Fryderyka Chopina, Świątynia Pokutna Sagrada Familia Antoniego Gaudiego, Ogólna Teoria Względności Alberta Einsteina czy choćby język polski (autor nieznany; nie przyznał się). Jednak… ta sama samoświadomość jest również źródłem lęku egzystencjalnego. Czym jest lęk egzystencjalny?To na przykład uczucie przemijania, szczególnie doświadczane w momencie śmierci kogoś bliskiego, własnej choroby śmiertelnej czy zwykłego starzenia się. To również pytanie o sens życia, które zadajemy szczególnie w momencie cierpienia (po co się męczyć?), albo wtedy gdy podejmujemy życiowe decyzje (takie jak wybór szkoły, pracy, partnera czy miejsca zamieszkania) lub gdy żałujemy dotychczas podjętych wyborów. Lęk egzystencjalny może objawiać się także pustką, uczuciem nicości, niepokojem, dezorientacją, niepewnością, wątpliwościami i jeszcze na kilka innych tego nie ujmować lęk egzystencjalny sięga do sedna naszego istnienia i wyzywa na pojedynek nasze poczucie sensu życia. W takiej sytuacji mamy w zasadzie dwa wyjścia – przejść obok, zagłuszyć lęk poprzez rutynę codzienności lub podjąć rękawicę rzuconą nam przez samoświadomość. Jeśli nie zadowalamy się potocznością podejmiemy się próby odpowiedzi na tzw. pytania egzystencjalne, musimy jednak pamiętać, że poszukiwania sensu są jak rejs po nieznanych wodach i nie wiemy gdzie ostatecznie dopłyniemy w naszych rozważaniach. Jeśli idzie o mnie to wolę jednak utknąć na środku morza pytań niż nigdy nie opuścić portu dnia powszedniego. Coś musi być, Ktoś chyba jest nad nami… Jak zapewne większość z Was już wie, jestem teistą, co oznacza, że wierzę, iż istnieje jakiś rozumny Byt, który nie tylko stworzył świat, ale również w nim działa. W naszej kulturze ten Byt zwykło się nazywać Bogiem chociaż w rozważaniach egzystencjalnych wolę nie odwoływać się do języka religijnego. Religia kojarzy się bowiem z jakimś konkretnym obrazem Boga, a niejednokrotnie również z pewną organizacją religijną. Jednak w moim życiu religia nie jest tożsama z wiarą w istnienie działającego Stwórcy, tzn. że mógłbym nie utożsamiać się z żadną religią, ale dalej wierzyć w Stwórcę. Dlatego w dalszych partiach tego tekstu nie będę posługiwał się słowem Bóg, chociaż osoby wierzące mogą bez problemu korzystać z tej kategorii. Prawdą jednak jest, że ludzie dzisiaj są coraz mniej religijni w tradycyjnym rozumieniu – młodzież i młodzi dorośli coraz rzadziej kontynuują wiarę rodziców i dziadków, a ci drudzy w zasadzie bardziej niż wiarę kultywują tradycję i politykę Kościoła. Jednak jedni i drudzy niejednokrotnie są skłonni powiedzieć, że Coś tam jednak jest, albo że Ktoś jednak czuwa nad nami. Skoro przypuszczamy, że jest, to możemy Go nazwać Bytem, a napisałem od wielkiej litery, bo jeśli ten Byt jest pierwszy i stworzył wszystko, to możemy założyć, że należy Mu się choćby formalny szacunek, taki jakim darzymy prawomocnie wybrane władze państwa czy wybitnych naukowców, artystów i sportowców. Oswoić WszechświatJak już wspomniałem jesteśmy obiektami fizycznymi, biologicznymi oraz samoświadomymi, przez co borykamy się z trudnościami na tych trzech poziomach. Jednym ze sposobów oswojenia sobie chłodnego i nieubłaganego Wszechświata jest wiara w to, iż ma on dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcę. Specjalnie nie używam teraz terminów zaczynających się od przedrostka wszech ponieważ będziemy mieli z nimi więcej problemów niż pożytku; a po co komplikować…?Czy faktycznie taki Byt istnieje? Nie można tego udowodnić, bo gdyby można było to ludzie wierzący już dawno udowodnili tym niewierzącym i pojęcie ateizm czy agnostycyzm byłoby synonimem dzisiejszego płaskoziemiec czy antyszczepionkowiec. Jednak to, iż czegoś nie można udowodnić jeszcze nie jest wystarczającym powodem, aby w coś nie wierzyć. Wierzymy np. w to, że oprócz nas istnieją inne umysły, albo że nasze wspomnienia są autentyczne. Nie możemy jednak udowodnić tego, że w tej chwili nie dzieje się jeden wielki sen, tak jak to ma miejsce w naszych nocnych marzeniach sennych. Albo też nie jesteśmy w stanie udowodnić tego, że nie jesteśmy androidami z wbudowaną pamięcią wsteczną i właśnie w tej sekundzie zostaliśmy włączeni sądząc, że żyjemy już X lat, mając wgrane fałszywe jakiej więc podstawie rozstrzygnąć czy należy wierzyć w Stwórcę czy nie? Od pewnego czasu porzuciłem mrzonki o dowodzie na istnienie Boga – kto sądzi, że coś takiego istnieje, to zapewne nie poświęcił problemowi większej uwagi, albo obraca się tylko wokół ludzi już wierzących, co w sumie nie jest zbyt rozwojowe. Doszedłem do wniosku, że od swoich przekonań światopoglądowych wymagam spełnienia dwóch kryteriów – możliwości logicznej oraz praktyczności. Czy wiara ogłupia?Zaznaczam, że chociaż porzuciłem poszukiwania dowodu na istnienie Stwórcy nie zaprzestałem rozmyślań o Nim. Moje wysiłki skupiły się na pytaniu: Czy mogę wierzyć w Stwórcę i jednocześnie być uznany za człowieka rozumnie myślącego? Pod wyrażeniem myślenie rozumne kryją się zazwyczaj trzy elementy: (1) logika, (2) nauka i (3) zdrowy rozsądek, zwany też potocznym utrzymać Tekst w pewnych ramach objętościowych nie mogę pozwolić sobie na wykazanie argumentacji w zakresie tych trzech aspektów rozumności. Mogę jedynie powiedzieć, iż moje dotychczasowe, dwuletnie badania doprowadziły mnie do wniosku, iż wiara w istnienie dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcy jest możliwa. Nie ma przesłanek logicznych, naukowych czy płynących z potocznego doświadczenia, które kazałyby odrzucić taką wiarę jako niemożliwą (nielogiczną, nienaukową czy nie-zdroworozsądkową). Co więcej, oprócz tego, że mogę wierzyć w (takiego) Stwórcę dostrzegam pewną namacalną praktyczność takiej wiary. Czy wiara się opłaca?Na czym polega owa praktyczność wiary w Stwórcę? Wracamy do pojedynku między mną a samym sobą, tzn. do lęku egzystencjalnego, którym zaraziła mnie samoświadomość. Czy moje życie ma jakiś cel? Czy moje życie ma jakąś wartość? Czy warto przechodzić trudy i cierpienia życia? Skoro wszystko w tym świecie przemija, to czy istnieje coś pewnego? Czy miłość jest warta cierpienia rozłąki? Czy jest nadzieja na lepsze jutro? W zasadzie na każde z tych pytań (i jeszcze kilka, których mi się już nie chciało pisać) możemy udzielić pozytywnej, twierdzącej odpowiedzi. Jednym z dobrych sposobów jakie dotychczas poznałem jest wiara w dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcę, Byt Pierwszy, który ma jakiś pomysł na ten świat. Weźmy na przykład obecną sytuację, czyli pandemię wirusa SARS-Cov-2. Za oknem panują dwa wirusy – biologiczny i społeczny, zwany także paniką. Podobno ktoś wczoraj pobił się w supermarkecie Biedronka, w Siedlcach… domyślam się, że oboje uczestnicy bójki robili zapasy na okres nie jestem fanem paniki, to jednak trochę się tego wszystkiego obawiam. Skąd taki strach? Zawsze staram się założyć najgorszy możliwy scenariusz. I nie dlatego, że jestem jakimś pesymisto-nihilistą, nic z tych rzeczy. Po prostu nie lubię być zaskoczony przez okoliczności, a więc jeśli pomyślę i wyobrażę sobie najgorszy możliwy scenariusz łatwiej mi go będzie znieść, gdy faktycznie się ziści, a jeśli się nie wydarzy to znaczy, że mogę się jedynie pozytywnie zaskoczyć. W tym przypadku tej naszej pandemii trochę trudno pomyśleć dosłownie najgorszy scenariusz, bo wyobraźnia praktycznie jest w tym aspekcie nieograniczona… wystarczy przypomnieć sobie kilka filmów apokaliptycznych i postapo, aby nabrać respektu do niewiedzy jaka się przed nami rozciąga. I chyba to jest faktycznie źródłem mojego strachu – nie wiem do końca czego najgorszego się tym wszystkim jednak z pomocą przychodzi mi wiara w Stwórcę. Jeśli jest jakiś Projektant tego całego zamieszania, które zwykliśmy nazywać światem, albo życiem to dobrze byłoby od razu założyć, że jest dobry, mądry i skuteczny. Rozumiem, że największym argumentem ateistycznym jest zło na świecie oraz że kłóci się ono przynajmniej z jednym z tych trzech atrybutów. Jednak ja nie wierzę w Stwórcę bo tak trzeba, albo że nie jestem w stanie wyobrazić sobie świata bez Stwórcy. Wierzę, bo chcę wierzyć, ponieważ mam z tego wymierną wiary w Stwórcę, czy Boga, wcale nie czyni świata lepszym, skala zła się nie pomniejsza, a ludzie z automatu nie stają się bogatsi, zdrowsi czy szczęśliwsi. Rozumiem, że w religiach mają miejsce różne niekonstruktywne zjawiska, czy nawet patologie – pamiętajcie jednak, że ja w tej chwili nie mówię o religii, a o samym przekonaniu, o wierze! Przeznaczenie? Dobra, wracamy na ziemię – wokół mnie szaleje wirus i panika w obliczu których samoświadomość znowu wzbudza lęk egzystencjalny. Jednak w tej samej samoświadomości oprócz lęku istnieje również pojęcie dobrego, mądrego i skutecznego Stwórcy, który zaczyna równoważyć nierówną walkę pytań bez odpowiedzi. Jeśli istnieje, albo przynajmniej może istnieć taki Byt, który nad wszystkim czuwa i w jakiś niezrozumiały oraz niewidoczny sposób realizuje swój plan – zwany niekiedy przeznaczeniem – to ja chcę w taki Byt wierzyć. Oznacza to, że nie jestem w tym wszystkim sam, że Wszechświat nie jest już tylko chłodnym i niebezpiecznym miejscem, ale jest również pewnym zadaniem, równaniem matematycznym, placem budowy czy piłką w grze, której wynik jeszcze nie jest przesądzony. A czego potrzeba człowiekowi w trudzie życia jak nie właśnie nadziei? Tak więc pomimo pewnego lęku, który jednak tu i ówdzie się odzywa, myślę sobie: Co ma być, to będzie. To znaczy, że ufam, iż ten Rozgrywający – dobry, mądry i skuteczny Projektant, Programista – obmyślił wszystko jak należy, a to co się dzieje wpisane jest w rachunek zysków i strat. Jeśli tak, to jest nadzieja, że summa summarum wszystko zakończy się najlepiej jak to możliwe. Z takim przekonaniem nie tylko łatwiej się umiera (jak sądzę), ale również łatwiej się żyje.
Już nie ucieknę. Joanna Nowak Wydawnictwo: Replika Cykl: Siostry z ulicy Wiśniowej (tom 1) literatura obyczajowa, romans. 352 str. 5 godz. 52 min. Szczegóły. Kup książkę. Pierwszy tom sagi Siostry z ulicy Wiśniowej. Po odejściu narzeczonego Ada przeżywa załamanie nerwowe, z którego próbują wyrwać ją siostry, Jagna i Sara.
Zastanawiam się jakie macie zdanie na ten temat. Czy wierzycie w to, że nasz los jest z góry zaplanowany i stopniowo wypełnia się niezależnie od naszej woli? Czy jeśli wierzycie w przeznaczenie to uważacie, że można je oszukać? Przykładowo, czy jeśli człowiek ma przeznaczone bogactwo to prędzej czy później je osiągnie, chociażby przypadkiem? Co ze śmiercią młodych ludzi? Czy także usprawiedliwialibyście to jako "tak widocznie musiało być"? Moje zdanie jest takie: nie chcę wierzyć w przeznaczenie, ale czasem łatwiej mi w życiu gdy myślę o błędach czy przykrych sytuacjach z przeszłości, jeśli wiem, że tak musiało być i nie mogłem temu zapobiec. Jednocześnie przeznaczenie bardzo ograniczałoby ludzi, jeśli obojętnie co by się działo, nie zależało od nich. Wielu pozostałoby przez to biernymi. Jeśli istnieje przeznaczenie to jest cholernie niesprawiedliwe, dlaczego ktoś ma być skazany na przykre życie, a ktoś inny na wspaniałe? Oraz jeśli istnieje to uważam, że nie da się go oszukać. Bo próbując go oszukać możemy nieświadomie je wypełniać.
Horoskop - czym jest, skąd się wywodzi, czy warto wierzyć. Horoskop jest rodzajem wróżenia opartym na przekonaniu, że o swoim losie można zadecydować badając pozycje i ruchy ciał niebieskich, takich jak gwiazdy i planety. Istnieje od wieków, a jego początki sięgają czasów starożytnego Babilonu. Najwcześniejsze znane horoskopy znaleziono na glinianych tabliczkach z Mezopotamii
Co to znaczy wierzyć przeznaczenie? Oznacza to przekonanie że wszystko zarówno dobre, jak i złe dzieje się z woli Allaha Najwyższego, Który Czyni jak chce. Nic nie może się wydarzyć bez Jego
W przesądy nie należy wierzyć, ponieważ najczęściej są nieprawdziwe. Zostały utworzone dawno, dawno temu przez przypadkowe zdarzenia zdarzające się naszym przodkom, np. przechodzenie pod drabiną.
Autorka funduje nam niesamowitą dawkę emocji. Idealnie wyważona, bez zbędnego słodzenia, szczera do bólu, chwilami wywołuje uśmiech. Nic nie jest tu łatwe, ani oczywiste. Miłość, rodzina, niepokojąca przeszłość, przeznaczenie. Czy warto trwać w związku z góry skazanym na porażkę dla dobra dziecka?
(1.2) Wróżka wywróżyła mi, że moim przeznaczeniem jest zawód aktora i życie w bogactwie. (1.3) Burmistrz zapowiedział przeznaczenie dużej kwoty na nowy stadion . składnia:
Podróże w czasie to temat, który chętnie poruszany jest w produkcjach filmowych. Powrócił także w produkcji z roku 2014, o tytule Przeznaczenie. Film będący trzymającym w napięciu thrillerem science-fiction, dziś będzie można obejrzeć na jednym z kanałów telewizyjnych. Co Przeznaczenie ma nam do zaoferowania?
. q6lzv9yws3.pages.dev/971q6lzv9yws3.pages.dev/664q6lzv9yws3.pages.dev/73q6lzv9yws3.pages.dev/923q6lzv9yws3.pages.dev/250q6lzv9yws3.pages.dev/539q6lzv9yws3.pages.dev/353q6lzv9yws3.pages.dev/528q6lzv9yws3.pages.dev/731q6lzv9yws3.pages.dev/16q6lzv9yws3.pages.dev/42q6lzv9yws3.pages.dev/957q6lzv9yws3.pages.dev/451q6lzv9yws3.pages.dev/550q6lzv9yws3.pages.dev/53
czy warto wierzyć w przeznaczenie