→ POZOSTAŁE ODCINKI ← Produkcja: 2004 Premiera TV: 11 grudzień 2004 Reżyseria: Wojciech Adamczyk Muzyka: Tomasz Hynek muzyka Borys Somerschaf muzyka Obsada: Cezary Żak Karol Krawczyk Artur Barciś Tadeusz Norek Katarzyna Żak Alina Krawczyk Dorota Chotecka-Pazura Danuta Norek Sylwia Juszczak-Pągowska Agnieszka Malinowska, sąsiadka Dziwna Para Cezary Żak i Artur Barciś w legendarnym hicie Broadwayu. „Dziwna para” w wykonaniu polskich aktorów bawi do łez. Dwóch kumpli w kwiecie wieku. Oskar (Cezary Żak) to dziennikarz sportowy, bałaganiarz i hedonista. Namiętność do tak zwanych uroków życia doprowadziła go do rozwodu. Dzięki rozstaniu zyskuje jeszcze więcej czasu na swoją pasję, czyli cotygodniowe partie pokera z przyjaciółmi. Feliks (Artur Barciś) jest zupełnym przeciwieństwem swojego przyjaciela – pedantyczny domator, hipochondryk i histeryk. Kiedy jego małżeństwo także się rozpada, Oskar proponuje mu wspólne mieszkanie. Zderzenie dwóch krańcowo odmiennych charakterów jest dowcipne i ciepłe. Uwielbiany przez publiczność duet aktorski gwarantuje udaną zabawę. Obsada:Artur BarciśCezary ŻakViola ArlakPiotr SkargaWitold WielińskiWojciech WysockiAgnieszka Michalska/Katarzyna ŻakCzas trwania: 2 godziny z przerwą Cezary Żak i Artur Barciś na planie serialu "Miodowe lata" (1998 r.) Potem nie mieliśmy w Polsce sitcomów, czemu się dziwię. Na świecie jest mnóstwo dobrze napisanych seriali tego typu, a w Polsce jakoś nikt nie potrafi ich stworzyć. Dodaj do ulubionych Ulubione Cezary Żak i Artur Barciś w legendarnym hicie Broadwayu. „Dziwna para” w wykonaniu polskich aktorów bawi do łez. Dwóch kumpli w kwiecie wieku. Oskar (Cezary Żak) to dziennikarz sportowy, bałaganiarz i hedonista. Namiętność do tak zwanych uroków życia doprowadziła go do rozwodu. Dzięki rozstaniu zyskuje jeszcze więcej czasu na swoją pasję, czyli cotygodniowe partie pokera z przyjaciółmi. Feliks (Artur Barciś) jest zupełnym przeciwieństwem swojego przyjaciela – pedantyczny domator, hipochondryk i histeryk. Kiedy jego małżeństwo także się rozpada, Oskar proponuje mu wspólne mieszkanie. Zderzenie dwóch krańcowo odmiennych charakterów jest dowcipne i ciepłe. Uwielbiany przez publiczność duet aktorski gwarantuje udaną zabawę. Obsada: Artur Barciś Cezary Żak Viola Arlak Piotr Skarga Witold Wieliński Wojciech Wysocki Agnieszka Michalska/Katarzyna Żak Czas trwania: 2 godziny z przerwą CZYTAJ WIĘCEJ CZYTAJ WIĘCEJ W sprzedaży (0) Wyprzedane (0) Polecane z kategorii spektakl Artur Barciś, Cezary Żak, Miodowe lata, Warszawa 2002. Ostatni odcinek Telewizja Polsat wyemitowała w 2004 roku. Od tamtej pory minęło prawie 20 lat. W poniedziałek media rozgrzały plotki o poważnych planach wznowienia serialu Miodowe lata. „Od pewnego czasu trwają prace nad kontynuacją "Miodowych lat". Na Miodowych latach wychowywało się młode pokolenie. Artur Barciś i Cezary Żak wspominają początki produkcji. Jej sukces stał pod znakiem Miodowe lata emitowano w latach 1998-2003. Format opierał się na amerykańskim oryginale pt. The Honeymooners. Bohaterami produkcji byli tramwajarz Karol Krawczyk (w tej roli Cezary Żak), kanalarz Tadeusz Norek (Artur Barciś) oraz ich żony: Alina Krawczyk (Agnieszka Pilaszewska/Katarzyna Żak) i Danuta Norek (Dorota Chotecka). Głównym celem mężów było wzbogacenie się nikłym nakładem pracy, co ciągle sprowadzało na nich kłopoty i nie pozwalało ich partnerkom na nawet chwilę Miodowych lat skłonił producentów do tego, żeby przygotować kontynuację serialu pod nazwą Całkiem nowe lata miodowe, która jednak nie spotkała się z tak dobrym przyjęciem. Producenci zrezygnowali z nagrywania na żywo w Teatrze Żydowskim i zmienili konwencję, co nie podobało się fanom. Oryginalne Miodowe lata do dziś cieszą się popularnością. Nic więc dziwnego, że stacje emitują ich powtórki. Powodzenie serialu stało na początku pod dużym znakiem Barciś i Cezary Żak o początkach Miodowych latArtur Barciś i Cezary Żak w rozmowie z dziennikarzem Kamilem Bałukiem ( opowiedzieli o tym, że niewiele brakowało, by w serialu pojawili się inni aktorzy. Dlaczego? Zarówno Artur, jak i Cezary, mieli nie być do końca przekonani do występu w produkcji. Nie chcieli rezygnować dla niej z pracy w zaznaczyć, że ja uczestniczyłem w castingach, Artur jako wielka gwiazda filmu polskiego już nie musiał uczestniczyć wtedy. Uczestniczyłem w długich castingach naprawdę. Artur miał przegląd grubych aktorów. Maciej Strzembosz przyszedł do Teatru Polskiego, w którym byłem wtedy na etacie i powiedział właśnie, że wygrałem. Byłem świeżo po przyjęciu na etat w teatrze i powiedziałem, że odmawiam. Bardzo mu zależało, więc powiedział: dobra to ty będziesz miał próby w Teatrze Powszechnym od 10 do 14, na 15 będziecie przyjeżdżali na próby do Teatru Żydowskiego, a potem będziesz wracał wieczorem na przedstawienie do Teatru Powszechnego. Na to się zgodziłem – wyznał odtwórca roli który był już znany za sprawą występu w cyklu Dekalog Krzysztofa Kieślowskiego, powiedział, że The Honeymooners było dla niego Miodowe lata? Które żarty zapisały się wam w pamięci?Czy Miodowe lata wracają?Miodowe lata 2016 nowe odcinkiPowrót serialu Miodowe lata

Cezary Żak (ur. 22 sierpnia 1961 w Brzegu Dolnym) – polski aktor teatralny i filmowy, reżyser teatralny. 126 kontakty.

SŁONECZNI CHŁOPCY - OCH TEATR Z WARSZAWYTo historia dwóch zapomnianych aktorów, którzy swoimi skeczami przez lata rozbawiali publiczność całego kraju, skupiając przed telewizyjnymi ekranami całe rodziny. Postrzegani jako nierozłączny duet, w rzeczywistości nie mogą znieść swojego towarzystwa. Od lat pozostają skłóceni, nie utrzymując kontaktu. Pewnego dnia otrzymują intratną propozycję powrotu do studia telewizyjnego ze swoim legendarnym popisowym numerem. Ostatni raz wystąpić razem. Czy wygrają wzajemne animozje czy potrzeba bycia w centrum uwagi? A może jednak nie mogą bez siebie żyć? Obsada:Artur BarciśCezary Żak Martyna Krzysztofik Fabian Kocięcki Marcin Hycnar. Reżyseria: Marcin Hycnar. Przekład: Bartosz Wierzbięta. Scenografia: Wojciech Stefaniak. Kostiumy: Martyna Kander. Reżyseria światła: Karolina Gębska. Muzyka: Mateusz Dębski Kup.
5/19 Cezary Żak czyli serialowy proboszcz i wójt. Od 1985 r. jest żonaty z aktorką Katarzyną Żak. Mają dwie córki: 35-letnią Aleksandrę i 29-letnią Zuzannę. 16/19 Artur Barciś Teatr jest najtrudniejszą ze sztuk. Kosztuje mnie coraz więcej emocji, nerwów, właściwie wszystkiego - mówi PAP Cezary Żak, który w tym roku obchodzi jubileusz 60-lecia. Wspominając swoją aktorską karierę, przyznaje też, że aby rozwijać się zawodowo, musiał zmieniać Agencja Prasowa: Obchodzi pan w tym roku jubileusz 60-lecia. Zagrał pan już ponad 50 ról na czołowych polskich scenach, w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, w stołecznym Teatrze Powszechnym i Teatrze im. Norwida w Jeleniej Górze. Jeśli dobrze sprawdziłem pański debiut, to była to rola działacza społecznego w "Pannie Tutli-Putli" Witkacego w reż. Grzegorza Warchoła we wrocławskim Współczesnym w 1986 r. Bardzo szybko zaczął pan grać główne role w ważnych przedstawieniach, bo już np. w 1991 r. widzowie mogli Cezarego Żaka obejrzeć jako Pijaka, Dostojnika i Zbira w "Ślubie" Gombrowicza, jako Mieczysława Walpurga w "Wariacie i zakonnicy" Witkacego i jako Edka w "Tangu" Mrożka. Inni aktorzy musieli zazdrościć. Jak pan te początki wspomina? Cezary Żak: Wspominam je, rzecz jasna, z rozrzewnieniem, bo to były moje początki w zawodzie. Chociaż muszę powiedzieć, że pierwszy sezon 1985/86 w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu był dla mnie całkowitym rozczarowaniem. Wyszedłem ze szkoły teatralnej we Wrocławiu z łatką aktora charakterystycznego, który miał dużo grać, zwłaszcza trudne, charakterystyczne role, skomplikowane postacie. A w pierwszym sezonie zagrałem tak naprawdę w jednej bajce. Dlatego na cztery lata pożegnałem się z teatrem etatowym. Do Teatru Współczesnego im. Wiercińskiego we Wrocławiu wróciłem w 1990 r. - już za innej dyrekcji. Zacząłem wtedy bardzo dużo grać. To prawda, zagrałem te wymienione tu role i sprawiły mi one wielką frajdę. I znów, po kolejnych pięciu latach, poczułem, iż, aby się rozwinąć w tym zawodzie, trzeba zmienić miasto. Trzeba pamiętać, że to była połowa lat dziewięćdziesiątych i to nie był ten Wrocław, który dzisiaj wszyscy znamy. Tam właściwie aktorsko się nic nie robiło poza teatrem... Zagrałem jedną małą rólkę w Teatrze Telewizji w ośrodku wrocławskim. I koniec. PAP: W 1994 r. zagrał pan Strażnika w spektaklu telewizyjnym "Roberto Zucco" Bernarda-Marie Koltèsa w reż. Macieja Dejczera. Właśnie. Co prawda, wówczas dojeżdżałem na plan filmowy do Warszawy, gdzie grałem także epizody. Poniedziałki aktorzy mieli wolne - toteż wsiadało się w pociąg o godz. 4 rano i przyjeżdżało się, żeby zagrać jedną lub dwie scenki. I tyle. Potem wracałem do Wrocławia. W 1995 r. zmieniła się po raz kolejny dyrekcja Teatru Współczesnego i to był dla mnie wyraźny sygnał, by stamtąd uciekać. PAP: Przeniósł się pan do teatru w Jeleniej Górze? Właściwie miałem już pomysł na Warszawę. Angaż na sezon 1995/96 do Jeleniej Góry był takim pretekstem, żeby opuścić wrocławski teatr, bo przez pierwszy sezon nie miałem w Warszawie etatu. W jeleniogórskim Teatrze im. Norwida grałem mój monodram - "Kontrabasistę" wg Patricka Süskinda. PAP: Za ten monodram dostał pan w 1994 r. na 28. Ogólnopolskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora w Toruniu Nagrodę Prezydenta Miasta i wyróżnienie. Jakkolwiek by było, to był "Kontrabasista" - nie byle co. Rywalizował pan ze słynnym monodramem Jerzego Stuhra? Musiałem być wtedy bardzo bezczelny, że się zdecydowałem to zagrać. Tym bardziej że obejrzałem „Kontrabasistę" w wykonaniu pana Jerzego Stuhra i się zachwyciłem. Stwierdziłem jednak, że muszę także zrobić "Kontrabasistę", bo to wprost genialny tekst i że można go zrealizować inaczej, akcentując co innego. Reżyserem był młody wówczas Andrzej Bubień, który przyjechał do Wrocławia prosto po studiach reżyserskich w Moskwie. I on jeszcze mnie zachęcił do tego, żeby to zrobić inaczej; żeby to zagrał ktoś młodszy. Przygotowałem ten monodram i chyba się udało. Zgarnąłem kilka nagród i trochę pojeździłem z nim po Polsce. Grywałem go też najpierw w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu, a potem w Jeleniej Górze. Po przenosinach do Warszawy prezentowałem "Kontrabasistę" w Teatrze Staromiejskim przy ul. Jezuickiej. PAP: Od 1997 do 2006 r. był pan etatowym aktorem stołecznego Teatru Powszechnego im. Hübnera. Wymienię tylko niektórych autorów, w których sztukach pan wystąpił. Byli to: Fredro, Bałucki, Różewicz, Witkacy, Pilch, ale i Dostojewski, Czechow i Gorki. No i Szekspir, czyli sir John Falstaff w "Wesołych kumoszkach z Windsoru" w reżyserii Piotra Cieplaka, u którego we Wrocławiu zagrał pan w "Historyi o chwalebnym Zmartwychwstaniu" Mikołaja z Wilkowiecka. Które z tych przedstawień pamięta pan najlepiej, może to któryś autor zapadł panu w pamięć? A może wyróżnia pan jakiś okres swojej twórczości? Jednego autora nie wyróżnię. Natomiast okres bytności w Teatrze Powszechnym był dla mnie niezwykle rozwijający. Miły towarzysko i artystycznie. Tam właśnie spotkałem wiele ważnych dla mnie osób, wielu największych polskich aktorów. Z którymi zresztą mam kontakt do dzisiaj, a z Krystyną Jandą bardzo się przyjaźnię. Rzeczywiście, dużo wtedy grywałem w Powszechnym i to dość ważnych dla mnie ról. To po prostu był bardzo dobry czas artystycznie. Później, gdy odszedłem z etatu w tym teatrze w 2006 r., przygarnęła mnie do siebie Krystyna Janda. Zaczął się zupełnie nowy mój żywot. W międzyczasie, oczywiście, odczuwałem już na sobie popularność serialu "Ranczo" i innych filmów. Ale teatralnie do dziś szczęśliwy jestem, że trafiłem do Teatru Polonia i Och-Teatru. Bo to są sceny prowadzone w taki sposób, że ja sam chcę chodzić na takie przedstawienia. Janda uprawia taki repertuar, jaki sam lubię oglądać. Na pewno te teatry będą moją przystanią już do końca życia. PAP: Może pana zaskoczę, ale najlepiej pamiętam i cenię pańską rolę kapitalisty Wistowskiego w "Grubych rybach" Michała Bałuckiego w reż. Krystyny Jandy. Precyzyjny, aktorsko wysmakowany spektakl Teatru Polonia z 2008 r. Partnerował panu wtedy Artur Barciś jako radca sądu Pagatowicz. To była, jak to Krystyna Janda nazywała, "czekoladka". Komedia Bałuckiego, tzw. mała klasyka, bardzo miła dla publiczności. Taki niemal XIX-wieczny teatr, bombonierkowy. Bardzo lubiliśmy to grać. Ale też towarzystwo na scenie było niebywałe, bo i nieżyjąca już Wiesława Mazurkiewicz, z którą się znałem jeszcze z Powszechnego, no i pan Ignacy Gogolewski, z którym się wprost fantastycznie grało. Tak, to jest właśnie taki teatr, który od czasu do czasu dyrektor Janda proponuje na swoich scenach. Potem był "Pan Jowialski" i "Zemsta" Aleksandra Fredry, którą dotąd gramy. To są takie propozycje repertuarowe, które bardzo mnie zachęcają. PAP: Jeśli dobrze sprawdziłem - w 2012 r. zaczął pan reżyserować. Zaczęło się od wystawienia "Trzeba zabić starszą panią" Grahama Linehana w Och-Teatrze. A w potem były "Złodziej" Erica Chappella wyprodukowany przez prywatnego producenta, Agencję "Certus" z Częstochowy, i "Truciciel" tego samego autora w Och-Teatrze. Agencja z Częstochowy wyprodukowała też pańskie spektakle "Serca na odwyku" Murray Schisgal i ostatnio "Kolację dla głupca" Francisa Vebera. Jakie to doświadczenie i skąd wziął się pomysł reżyserowania? To było tak, że graliśmy z Krystyną Jandą małżeństwo w przedstawieniu "Weekend z R." Robina Hawdona w Och-Teatrze, i jest taka jedna scena, że my wychodzimy za kulisy i tam spędzamy te 10 czy 15 minut, czekając na następne wejście. I zdarzyło się, że podczas jednego ze spektakli Krystyna powiedziała: "wiesz, ja znalazłam taką sztukę +Trzeba zabić starszą panią+ i chciałabym, żebyś ty to wyreżyserował". Dla mnie to był szok, bo szczerze powiem, iż nigdy nie myślałem o reżyserii. Nie sądziłem, że stanę po drugiej stronie rampy. Na początku trochę się żachnąłem, ale później pomyślałem sobie, że to jednak jest jakaś szansa życiowa, dar od losu; że może warto spróbować. Tym bardziej że ona powiedziała, iż ja po 35 latach uprawiania zawodu - będę umiał pracować z aktorami. I tak oto zacząłem. Pojawiały się te wszystkie próby z Basią Krafftówną i Wojtkiem Pokorą. Na początku bałem się do nich odzywać, bo to przecież legendy aktorskie. Pamiętałem je od najwcześniejszego dzieciństwa. Potem oni zrobili zebranie ze mną i powiedzieli: "słuchaj, nie traktuj nas pomnikowo. My jeszcze żyjemy, jesteśmy normalnymi aktorami. Potrzebujemy reżysera i uwag". No i wtedy ośmieliłem się, zaczęliśmy pracować pełną parą. To przedstawienie było rozchwytywane. Zagraliśmy je, już nie pamiętam, ale około dwustu razy. Wyjaśnię, że komedia kryminalna i kryminał to są w ogóle gatunki, które mnie bardzo interesują. Szukam takich tekstów, a wcale nie ma ich dużo. Bardzo bym chciał wystawiać w teatrze właśnie takie rzeczy. Ostatnią moją premierą w 2021 r. Och-Teatrze była "Dziewczyna z pociągu". To już czysty kryminał. Świetna adaptacja zrobiona przez Anglików Rachel Wagstaff i Duncana Abela, którą teatr zakupił. I przyznam, że mam wielką satysfakcję z tego spektaklu. PAP: Umówiliśmy się, że wywiad dotyczyć będzie tylko kariery teatralnej. Pana dorobek artystyczny jest znaczący i obszerny, ale nie zdołamy porozmawiać o wszystkich rolach w filmie, kinie, serialach, za które zdobywał pan liczne nagrody. Może warto przypomnieć, że zagrał pan w dwunastu przedstawieniach Teatru Telewizji, a w 2009 r. podczas IX Festiwalu Teatru Polskiego Radia i Telewizji "Dwa Teatry" w Sopocie otrzymał wyróżnienie za rolę podpułkownika Trochimowicza w "Tajnym współpracowniku" Cezarego Harasimowicza w reż. Krzysztofa Langa. Przy okazji pańskiego jubileuszu i premiery "Słonecznych chłopców" Neila Simona w Och-Teatrze (reż. Marcin Hycnar) nie mogę jednak nie zapytać o tak cenione przez krytyków kreacje proboszcza Piotra Kozła i wójta Pawła Kozła w serialu "Ranczo". To czyste aktorstwo charakterystyczne. Jak pan osiągnął taką wiarygodność? Często powtarzałem w wywiadach, że największą zasługą w pracy przy tym serialu był ten genialny scenariusz, który od początku Andrzej Grembowicz z Jurkiem Niemczukiem pisali. My, aktorzy, gdy dostajemy taką partyturę do grania - to aż nam się wszystko pali w rękach, żeby to zagrać. Historia była taka, że na początku miałem zagrać tylko księdza. Wcale nie było takiego pomysłu, bym grał bliźniaków. To później pojawiła się koncepcja, że mam zagrać braci bliźniaków mieszkających w jednej wsi. Przyznam, że od początku i tak byłem szczęśliwy, iż zagram charakterystyczną rolę w "Ranczu" po "Miodowych latach" - sitcomie, który wywindował moją popularność w kosmos. Potem, gdy dowiedziałem się, że mam zagrać dwie postaci - zacząłem mocno kombinować, jak zagrać ich różnie. Począłem myśleć nad tymi rolami, zacząłem obserwować prawdziwych księży. Bo właśnie na tym, na obserwacji świata dookoła, buduję swoje postaci. Podpatrywałem księży, jak się zachowują, jak mówią, co akcentują, co jest dla nich ważne. Jak chodzą ubrani itd. Z kolei pomysł na wójta zrodziła pamięć. To był mój stryj z dzieciństwa, którego pamiętam, który był sołtysem we wsi pod Brzegiem Dolnym, w którym się urodziłem. Wprawdzie ten mój stryj nie był na bakier z prawem, jak wójt Paweł Kozioł, ale miał podobny światopogląd. Wiedziałem, że tak go trzeba zagrać. Bardzo chciałem, żeby oni się różnili, i chyba wygrałem to swoim uporem. Pamiętam, że na początku reżyser "Rancza" Wojtek Adamczyk mówił: "ale jak to - przecież to są bracia jednojajowi, powinni być tacy sami". A ja się bardzo upierałem, że muszą się różnić, bo wiedziałem, że to i dla mnie będzie ciekawsze do grania, i dla publiczności do oglądania. PAP: We wrześniu w jednym z programów ogłosił pan, że czas niedługo udać się na emeryturę aktorską. Nie będzie panu żal? Absolutnie nie! Ja poświęciłem naprawdę mnóstwo życia i energii zawodowi. A przecież mam jeszcze taki wstępny plan, by występować w teatrach Krystyny Jandy przez dziesięć lat. Nikt nie wie, jak to wszystko będzie wyglądało za te dziesięć lat - a wtedy będę ponad 47 lat na scenie... To jest bardzo dużo. Jak ktoś chociaż trochę zna nasz zawód - to wie, że dłużej się nie da. Można, ale ja nie chcę. Marzy mi się, żeby pobyć trochę normalnym emerytem. Chcę trochę zakosztować świata poza teatrem. Teatr jest najtrudniejszą ze sztuk. Teatr mnie coraz więcej kosztuje - emocji, nerwów, właściwie wszystkiego. Ciągle mam poczucie, że z każdą premierą, z każdym przedstawieniem zdaję egzamin. Przychodzę jak uczeń, a na widowni siedzi komisja i mnie ocenia. Uważam, że to nie jest na dłuższą metę zdrowe. Ale nie wiem, jak będzie. W każdym razie taki mam plan na dzisiaj. (PAP) Rozmawiał Grzegorz Janikowski mmi/

Waldemar Czyszak - polski aktor. W 1980 roku ukończył studia (Studio im. Baduszkowej). Wystąpił gościnnie w serialu Ranczo: w odc. 21. Jesienna burza jako wynajęty robotnik remontowy Pakuła, w odc.: 49. Debata, 63. Przewroty kopernikańskie, 72. Przeciek kontrolowany, 75. Kontrrewolucja, 76. Tchnienie Las Vegas, 78. Poród amatorski jako chłop Hryćko oraz w filmie Ranczo Wilkowyje

W poniedziałek 13 maja w Miejskim Ośrodku Kultury “Centrum” w Zawierciu odbędzie się spektakl teatralny “Dziwna para”, w którym wystąpią Cezary Żak i Artur Barciś. – Legendarny hit Broadwayu autorstwa najczęściej wystawianego komediopisarza amerykańskiego na świecie. Neil Simon jako jedyny żyjący pisarz ma na Broadwayu teatr swego imienia. Niemal wszystkie jego sztuki zostały przeniesione na ekran i również w kinie cieszą się ogromnym powodzeniem. W ekranizacji „Dziwnej pary” wystąpili Jack Lemmon i Walter Mathau. Zobaczą Państwo naszych rodzimych, wspaniałych aktorów komediowych. Tytułowa dziwna para spotyka się na cotygodniowych partiach pokera: Oskar (Żak), dziennikarz sportowy, to świeżo rozwiedziony, kochający uroki życia niepoprawny bałaganiarz. Feliks (Barciś) jest pedantycznym domatorem, hipochondrykiem i histerykiem. Kiedy małżeństwo Feliksa również się rozpada, Oskar w trosce o jego los proponuje, żeby się do niego wprowadził. Zderzenie dwóch krańcowo odmiennych charakterów jest zabawne, dowcipne i ciepłe. Zdaniem Edwarda „Dudka” Dziewońskiego, jednego z naszych najznakomitszych artystów kabaretowych i znawcy lekkiego repertuaru: „Neil Simon wie o komedii wszystko!” – czytamy w opisie spektaklu na stronie MOK-u. W spektaklu wystąpią: Artur Barciś, Cezary Żak, Violetta Arlak, Piotr Skarga, Witold Wieliński, Wojciech Wysocki/Jerzy Gudejko, Katarzyna Żak. Więcej informacji na stronie MOK-u: Otagowano:Artur BarciśCezary ŻakMiejski Ośrodek KulturyMOK
Barciś (Al) to ten spokojniejszy, podpierający się laseczką, pozorna ślamazara, Żak (Clark) to ten bardziej wybuchowy, trochę flejowaty abnegat, choć kto wie czy nie bardziej przeczulony nadwrażliwiec - który z nich zapala lont do kolejnych starć nie sposób rozstrzygnąć.

Cezary Żak, Artur Barciś, Agnieszka Pilaszewska i Dorota Chotecka stworzyli kultowe dziś rodziny Krawczyków i Norków, których perypetie mogliśmy oglądać w serialu "Miodowe lata". Produkcja skradła serca miliony widzów, którzy do dziś wracają z sentymentem do odcinków realizowanych na scenie warszawskiego Teatru Żydowskiego. Jak serialowi przyjaciele wspominają początki pracy przy tym projekcie? "Miodowe lata". Serial, który pokochały miliony widzów "Miodowe lata" ujrzały światło dzienne na ekranie Polsatu 13 października 1998 roku - wtedy Polsat wyemitował pierwszy odcinek „Miodowych lat”. Serial został wyprodukowany na licencji amerykańskiego sitcomu z lat 50-tych, "The Honeymooners". Pierwsza seria, emitowana do 2003 roku była realizowana metodą teatralną, na żywo z udziałem publiczności w warszawskim Teatrze Żydowskim. W związku z tym aktorzy musieli się nauczyć się tekstów na pamięć. Twórcy wspominają, że scena była obrotowa, by zmieścić tam trzy dekoracje. Widzowie dwa razy pojawiali się na sali, ponieważ dwukrotnie był nagrywany odcinek. Trzeci występ był wyłącznie dla kamer, aby aktorzy mogli zauważyć, gdzie popełnili ewentualne błędy. Niejednokrotnie zdarzało się też tak, że zabawne sytuacje wywoływały nieposkromione salwy śmiechu i wszystkich obecnych trzeba było uciszać, by kontynuować nagrania. W większości sitcomów jest tak, że publiczności się pokazuje, kiedy mają się śmiać. U nas było odwrotnie. Była taka tabliczka, żeby ciszej reagować, przede wszystkim nie bić braw w trakcie. Uciszaliśmy publiczność (...) Mamy tę satysfakcję, że te nasze śmiechy są wykorzystywane w sitcomach do dzisiaj - przyznaje serialowy Karol Krawczyk. W głównych rolach wystąpili Cezary Żak, Artur Barciś, Agnieszka Pilaszewska i Dorota Chotecka. Zdaniem serialowego Tadzia Norka, sukces "Miodowych lat" polegał na tym, że kreacje bohaterów zawsze będą aktualne i uniwersalne. Bohaterowie to faceci, którzy w łatwy sposób chcieli zarobić trochę pieniędzy i jednocześnie walczyć o swoją niezależność. Poza tym ten serial bardzo lubią dzieci. Telewizja go powtarza, rośnie już kolejne pokolenie, wychowane na tym serialu- opowiada Barciś. Cezary Żak i Artur Barciś wspominają początki "Miodowych lat" Nie wszyscy jednak wiedzą o tym, że mało brakowało, a głównych bohaterów mogliby zagrać inni aktorzy. Dlaczego? Początkowo Barciś i Żak nie byli w stu procentach przekonani do tych ról, bowiem nie chcieli też poświęcać etatowej pracy w teatrze na rzecz serialu. W rozmowie z Kamilem Bałukiem zdradzili, jak wyglądały ich początki w "Miodowych latach", które w czasach największej oglądalności gromadziły przed telewizorami ponad 10 milionów widzów. Trzeba zaznaczyć, że ja uczestniczyłem w castingach, Artur jako wielka gwiazda filmu polskiego już nie musiał uczestniczyć wtedy. Uczestniczyłem w długich castingach naprawdę. Artur miał przegląd grubych aktorów. Maciej Strzembosz (producent serialu - przyp. red.) przyszedł do Teatru Polskiego, w którym byłem wtedy na etacie i powiedział właśnie, że wygrałem. Byłem świeżo po przyjęciu na etat w teatrze i powiedziałem, że odmawiam. Bardzo mu zależało, więc powiedział: dobra to ty będziesz miał próby w Teatrze Powszechnym od 10 do 14, na 15 będziecie przyjeżdżali na próby do Teatru Żydowskiego, a potem będziesz wracał wieczorem na przedstawienie do Teatru Powszechnego. Na to się zgodziłem - zdradził Cezary Żak, a Artur Barciś dodał, że również nie chciał rezygnować z teatru dla serialowej produkcji: Zgodziłem się grać w serialu pod warunkiem, że nie będę musiał odchodzić z Teatru Ateneum i że próby mogą odbywać się między 14 a 18, a nagrania w poniedziałki. Poniedziałki mamy wolne Na szczęście produkcja zgodziła się na to, dzięki czemu Żak i Barciś stworzyli kultowy już duet sceniczny, który bawił setki widzów w Teatrze Żydowskim i miliony przed telewizorami. Nie wszyscy jednak wiedzą o tym, że serialowy Tadeusz Norek, gdy zobaczył amerykański pierwowzór "Miodowych lat", nie do końca był przekonany do produkcji. "The Honeymooners" nie zrobiło na nim najlepszego wrażenia: To było okropne. Tam aktorzy nie grali, tylko się wygłupiali. Ja wychowany na komedii, która jest serio i poważna, powiedziałem, że nie chcę Jednak praca polskich scenarzystów i twórców serialu sprawiła, że polska wersja stała się prawdziwym hitem i bawiła do łez. Co więcej, lata mijają, a widzowie z sentymentem wracają do życiowych perypetii Karola Krawczyka i Tadeusza Norka. "Biegnie, biegnie renifer, oj, biegnie, biegnie, biegnie... Z wysiłku zaraz się zegnie, ale na razie wciąż biegnie..." - pamiętacie "Pieśń Strudzonego Renifera", która wiele lat temu pojawiła się w jednym z odcinków kultowego...Dorota Chotecka postanowiła zabrać swoich fanów w przeszłość i na swoim Instagramie opublikowała archiwalne, czarno-białe zdjęcie. Aktorka zażartowała, że właśnie tak wyglądała w czasach, kiedy jeszcze retusz zdjęć nie był tak popularny. Fani są...Mija czas, a historie sprzed ponad dwóch dekad nadal cieszą się ogromną popularnością - mowa o serialach, które zagościły na ekranach naszych telewizorów w latach 90. i stały się prawdziwymi hitami! Nawet dziś widzowie z sympatią wspominają dawne...

Artur Barciś ( [ˈartur ˈbarʲʨ̑ĩɕ]; born 12 August 1956) is a Polish actor and film director. His television appearances include Krzysztof Kieślowski 's anthology series Dekalog (1989), the soap opera Aby do świtu (1992), [1] and Kurierzy ("Couriers"). From 2006 to 2016 he played the lovably neurotic Arkadiusz Czerepach in the Maciej Cempura - polski aktor teatralny i filmowy, absolwent Akademii Teatralnej im. A. Zelwerowicza Filii w Białymstoku. W serialu Ranczo grał Szymka Solejuka. Poza aktorstwem zajmuję się również muzyką. Ukończył Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną w Płocku. Jest multiinstrumentalistą. Komponuje muzykę do spektakli teatralnych. Jego rodzicami są Szymon i Dorota Cempura .
  • q6lzv9yws3.pages.dev/250
  • q6lzv9yws3.pages.dev/58
  • q6lzv9yws3.pages.dev/930
  • q6lzv9yws3.pages.dev/466
  • q6lzv9yws3.pages.dev/58
  • q6lzv9yws3.pages.dev/496
  • q6lzv9yws3.pages.dev/28
  • q6lzv9yws3.pages.dev/983
  • q6lzv9yws3.pages.dev/558
  • q6lzv9yws3.pages.dev/573
  • q6lzv9yws3.pages.dev/164
  • q6lzv9yws3.pages.dev/757
  • q6lzv9yws3.pages.dev/769
  • q6lzv9yws3.pages.dev/948
  • q6lzv9yws3.pages.dev/551
  • cezary żak i artur barciś teatr