Cała aktywność; Strona główna ; DOM I RODZINA ; Ciąża, poród, macierzyństwo i wychowanie dzieci ; maz nie daje mi kasy na zycie ani na nic

Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2013-05-06 18:13:34 hekate222 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-05-06 Posty: 1 Temat: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Witam od 5 lat jestem matką i żoną. Od około trzech lat także, szmatą, ku..., suk... itp. Tak nazywa mój mąż, mój jedyny partner seksualny, moja pierwsza miłość. Na początku było wspaniale, bylismy młodzi i zakochani. Czas leciał szybko, on wyjezdzal za granice, wracał. Zylismy zapatrzeni w siebie. Po 2 latach związku on stwierdzil ze pragnie miec dziecko, na poczatku protestopwalam, ze jestem za mloda itd. On stale nalegal, az w koncu uleglam. Najpierw szybki slub, nieprzemyslany, na wariackich papierach, ale taki jak chciałam. Po slubie okazalo sie ze sie udalo i jestem w 1 miesiacu ciazy. Bylam szczesliwa, choc troche sie balam, tego czy sprostam nowym obowiazkom. Moj juz wtedy maz zaczal sie strasznie zmieniac, juz nie cieszyl go fakt ze bedziemy rodzicami, tylko tak jakby tryiumfował nad tym ze postawil na swoim. Zaczely sie wyjscia z kolegami, pozne powroty, a ja sama w domu z opuchnietymi kostkami i bulami kręgosłupa. Po 9 miesiacach urodzil sie nasz synek, cudowny, idealny, wymarzony. Swiat nabral dla mnie nowych, cudownych kolorow, byłam nim wręcz urzeczona. Ale mój mąż traktował go jak zabawke, nie kąpał nie przebierał. Od czasu do czasu trzymał na rękach kiedy go o to poprosiłam. Zaczęły się kłótnie miedzy nami, on zarzucał mi ze strasznie sie zmienilam, ze przytylam, ze nie dbam tak o siebie ze sie nie maluje na codzien. Raz nawet powiedzial ze nie bedzie dotykal moich piersi, bo go obrzydza ze tam jest mleko. Przeplakalam wiele nocy, ale postanowiłam walczyc. Synek zaczynal chodzic, a ja zaczelam diete. Schudlam 15 kg, wszyscy mówili ze wygladam jeszcze lepiej niz przed ciaza, lecz nie moj maz. On znalazl inne moje wady. Zaczal sie czepiac, ze nie tak gotuje, ze zle sprzatam i stwierdzil ze do niczego sie wogole nie nadaje. Znow postanowilam walczyc, dzięki pomocy przyjaciolek znalazlam prace, synek byl z niania a ja zaczelam calkiem dobrze zarabiac i odnosic sukcesy w pracy. Od tamtej pory ja i moje przyjaciolki to ku...., koledzy z pracy napewno mnie w niej ruch..., takie byly slowa mojego meza. Mielismy wspolne konto, moje pieniadze byly przeznaczone na czynsz i oplaty. Plus resztki dla mnie na pocieszenie kwota okolo 100 zł. Która i tak wydawalam na mojego malego skarba. Jednak zrobili w pracy redukcje etatów i jako nowa dlugo sie praca nie nacieszylam, trwalo to 4 miesiace. Ale ucieszylam sie z jednej strony ze bede znow w domu z synkiem. I koszmar znow powrocil z podwojona sila. Szmato nie chcesz sie ruch... pewnie kiedy dziecko spało był tu jakiś ch.. i cie wyj... tak brzmialy slowa mojego meza, gdy odmowilam mu z powodu bóli, jak sie okazalo spowodowanych nadzerka. Skrócę wam trochę bo moglabym ksiazke napisac. Dzis mój syn ma 5 lat, wczoraj znów slyszal jak tatus powiedzial do mnie Szmato. Ale chwile potem dodał słowa, które sprawiły że cos we mnie peklo. Powiedzial ze chce seksu, ja na to ze bardzo boli mnie brzuch ( mysle ze to wrzody), a on na to dla mnie możesz zdychać, a dupy masz mi dać to Twój obowiazek. Wszystko słyszal i widział mój synek, nie wytrzymałam rzuciłam sie na męza i pierwszy raz w zyciu uderzylam w twarz, a on podszedł do syna i powiedzial "widzisz mamusie mnie bije, jest popierdolona ja babcia". "Choć jedziemy na przejazdzke, tatus kupi ci to duze lego z tv". Wzial go za reke i wsiedli do samochodu. Nie mialam sily go zatrzymac, wydobyc z siebie glosu, moja twarz zalala fala lez. Dość powiedzialam... Musze odejsc, chce byc szczesliwa, chce by moj synek byl szczesliwy. Nie wiem od czego zaczac, jak sama dac rade. Pochodze z biednej rodziny, nie mam wlasnych srodków, mieszkania, nie mam nic. On ma firme, znajomosci, mieszkanie w ktorym mieszkamy dostal od swoje mamy i jest na niego, auto i wszystko inne tez. Ja nie moge liczyc na pomoc z nikąd, musze jakoś sama się z tego wyrwać tylko jak? Co zrobić?Pomóżcie proszę, dajcie mi jakieś dobre rady, pomocną dłoń. Proszę 2 Odpowiedź przez czarna169 2013-05-06 19:24:39 czarna169 O krok od uzależnienia Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-04 Posty: 62 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Po pierwsze złożyć pozew o rozwód, podać o jak najwyższe alimenty na dziecko (facet jest niezlym cwaniakiem i sknera skoro wszystko co macie w domu stoi tylko na niego) wyprowadzic sie (jak najpredzej zanim ten dupek calkowicie zbuntuje dziecko przeciwko tobie) do matki poprosic o pomoc kogoś z rodziny a nastepnie poszukac pracy. Ja bym tak zrobila. powodzenia 3 Odpowiedź przez bounty 2013-05-06 21:22:01 bounty Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-11-28 Posty: 296 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Znajdz w sobie siłe i odejdz. Dla dobra dzieciaczka, zeby nie musiał na to patrzec. 4 Odpowiedź przez osamotniona_dusza 2013-05-08 22:16:54 osamotniona_dusza Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-04-21 Posty: 5 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Witam cie serdecznie, po pierwsze w takiej sytuacji powinnaś odejśc w dupie z tym wszystkim kobietko znajdz siłe spakuj to co najwazniejsze i odejdz do domu samotnej matki, złóz papiery tak jak kolezanka napisała o rozwod i nastepnie znajdz jakąs prace malego mozesz z czasem zapisac do przedszkola wiem ze to nie takie proste ale postaw sobie ultimatum albo byc upokarzana,bita i wykorzystywana albo widziec jak twoje dziecko nabiera z czasem złych obrazow ktore odbija sie na jego psychice tak nie mozna musisz go ratowac od tego tyrana musisz byc twarda i stanowcza walczyc o swoje prawa,nie jestes jego wlasnoscia ani przed ani po i w trakcie małzenstwa,slub to papier nic wiecej. Jezeli on zneca sie psychicznie musisz zgłosic to najlepiej jak najszybciej. Moja siostra była tak traktowana przez męza i uwiez mi odeszła pękła gdy przy jej dzieciach on przeciągnął ja przez cały dom za włosy bił ja wtedy gdy miał zły humor odbiło sie na dzieciach oczywiscie. Zostawiła go wyszła w wlasnego mieszkania w tym co miała pod reka teraz jest szczesliwa matka załozyla ponownie rodzine zdobyla prace i stanowisko ja wiem ze czasami jestesmy przysunieci pod sam mor ale uwież mi to od nas samych zależy jak bedzie w przyszłosci wygladało nasze zycie, nie od meza rodziny czy znajomych tylko od nas samych,kurde gdybym mogła pomogłabym nie piszac tylko działajac:) na razie pozostawiam wytrwałosci i powodzenia trzymam ze dasz rade i odejdziesz ale to tylko zalezy od ciebie:) 5 Odpowiedź przez mary3939 2014-05-29 09:58:27 mary3939 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-05-26 Posty: 19 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Walcz o siebie i o synka. Walcz o to, by miał godne życie. Za każdą cenę. 6 Odpowiedź przez uśmiech34 2014-05-29 10:08:56 uśmiech34 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-05-16 Posty: 17 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Nie obraź się że to powiem, ale uważam że od początku postawiłaś sobie wysoko poprzeczkę, miałaś jakiś wypaczony obraz idealnej rodziny, bądź też to on , albo ktoś z waszych najbliższych tym wszystkim kierował.....nie wiem , bo nie piszesz o tym, więc się domyślam. Chciałabym Ci coś doradzić, ale mimo wszystko mi trudno. Na pewno jest nie fair, że On tak się do Ciebie odzywa, ubliża Ci....tak naprawdę nie wiem czy ty sama sobie na to pozwalasz, czy go do tego prowokujesz czy coś innego. Zastanów się hekate222 czy tak chcesz żyć ? 7 Odpowiedź przez Byla_Narzeczona 2014-05-29 12:47:00 Byla_Narzeczona Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-27 Posty: 1,261 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!! Bardzo mi przykro było to czytać Nieważne, że nie pochodzisz z bogatej rodziny, Twoi rodzice na pewno kochają Ciebie i wnuka i przyjmą Cię pod swój dach, wspólnie jakoś dacie sobie radę. Na początku może być ciężko, ale sąd ustali alimenty, poza tym znajdziesz pracę i zacznie się układać. Ważne tylko, byś się nie załamała, nie wracała do niego (może stosować łzawe sztuczki lub zastraszenia i szantaże, gdy mu się w końcu postawisz i odejdziesz), bo żyjesz aktualnie ze strasznym toksykiem, który potrafi Tobą pięknie dla syna lepiej, by był on tylko weekendowym tatusiem (lub zupełnie się odciął, jeśli tak uzna), bo dobrego męskiego przykładu nie da wyzywając jego matkę, a jego strach rekompensując poprzez pieniądze i prezenty. Oby tylko nie przyszło mu do głowy kontynuować wciskania dziecku kitu podczas widzeń okraszając to wszystko miłymi dla dziecka podarunkami... A coś mi się wydaje, że człowiek jego pokroju jest do tego zdolny. Zabiję się z miłości do ciebie. Gdybym kochała siebie, zabiłabym ciebie. 8 Odpowiedź przez nicola285 2015-07-20 15:55:02 nicola285 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-20 Posty: 1 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Witam! od 2 lat przechodzę tragedie ale teraz tak naprawdę czuje że już nie wytrzymam tak dłużej. Mój maż jak się zdenerwuje zaczyna mnie wyklinać bić poniżać itd. Na początku jego ataków wyzywał od suk potem od kurw dziwek szmat ale za każdym razem przepraszał że już nię będzie trwało to może dwie godziny jak sie wkurzył to dalej to samo!!! Po jakimś czasie zaczął mnie bić jak i z wyklinaniem było na początku lękko potem coraz mocniej i mocniej. Mam siniaki na całym ciele prawie. uderza mnie w twarz ale rzadko bo boi się że ktoś zauważy. Jak mnie uderzy w twarz to wyglądałam okropnie opuchlizna trzymała się tydz czasu a potem mniej i wcale. mówił że mu ciężko ja go chce wspierać ale on ani nie romantyczny ani nie czuły jak bym go przytuliła to by mnie odepchnął. Uderzył mnie po pijanemu w trakcie jak kierowałam samochodem o to że dziecko spało ściszałam muzykę a on coraz głosniej ja protestowalam bo dziecko i ściszyłam on mnie uderzył w twarz aż zemdlałam nie jak odzyskałam przytomność on był za kierownicą. Napewno mnie ciągnął za włosy bo odczuwałam to.... innym razem jak pokłociłam się z nim w miszkaniu tak mną rzucił o sciane i podłoge że wstać nie mogłam. coś z kegosłupie się stało plakał przepraszał że już się to nie powturzy zadzwonił po moją siostre i powiedział że z łuszka spadąłm i wstać nie mogę, przyznałam do siostry że to prawda bo obiecał że już nigdy mnie nie uderzy, ale to było tylko kłamstwo. Jak chciałam od niego odejść mówił że się zabije i będe miała go na sumieniu... albo się smieje gdzie pójdziesz jak w obcym miejscu jesteś... Nie wiem co robić teraz? chce odejść od niego a z drugiej strony go kocham mocno.. on nie ma szacunku do nikogo wszystkich zle traktuje ...... chce żeby mój syn miał ojca,ale nie z takim charakterem.... Czy mam go zostawić czy pomóc mu sie zmienić zapisać na jakąś terapie czy coś? czy go możne jeszcze zmienić? ALE JAK? DZIĘKUJE ZA ODPOWIEDZI.. 9 Odpowiedź przez Ola_la 2015-07-20 17:16:32 Ola_la Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-02-18 Posty: 6,677 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Nicola czekasz az pewnego dnia albo ciebie zabije albo twale okaleczy a dziecko pojdzie do domu dziecka? 10 Odpowiedź przez ZwykłyFacet 2015-07-20 17:29:07 ZwykłyFacet Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-10 Posty: 1,927 Wiek: 31 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!! 11 Odpowiedź przez KaktusTX 2015-07-20 17:40:14 Ostatnio edytowany przez KaktusTX (2015-07-20 19:43:43) KaktusTX Net-facet Nieaktywny Zawód: Inzynier Zarejestrowany: 2015-05-12 Posty: 222 Wiek: 45 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!! Niedawno przeczytalem ksiazke "The Gift of Fear" by Gavin de Becker. Jest tam caly rozdzial poswiecony kobietom bitym przez malzonkow. Utkwil mi w pamieci ostatni paragraf w tym rozdziale w ktorym autor opisal historie kobiety o imieniu byla regularnie bita przez swojego meza. Maz potem przepraszal, ona mu wybaczala i tak w kolko. Pewnego dnia zdecydowala sie pojsc na policje z posiniaczona twarza zeby zlozyc raport. Myslala ze policjanci z mezem porozmawiaja i ten cykl przemocy sie skonczy. Nie wiedziala, ze policjanci dostaja taka mase raportow codziennie ze sa kompletnie posterunku otrzymala formularz do wypelnienia. Sierzant wreczajacy ten formularz powiedzial jej: "Wypelnisz ten formularz po czym powrocisz do swojego meza. Nastepnym razem ja bede szukal tego raportu gdy bedziesz zamordowana". Te slowa otrzezwily ja i pozwolily zmienic jej zycie. Odeszla od meza. Z wyjątkiem dzieci, każdy ma takie życie na jakie zasługuje. 12 Odpowiedź przez Ema1 2015-07-31 08:46:37 Ema1 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-06-16 Posty: 21 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Jak mogła Twoja matka mieszkanie zapisać na zięcia?!!!!! To się w głowie nie mieści!!! Czy nie miała zaufania do własnej córki???? 13 Odpowiedź przez Ema1 2015-07-31 08:53:52 Ema1 Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-06-16 Posty: 21 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Przepraszam! to jego mieszkanie a nie przeczytałam. Jednak mimo wszystko wyprowadzaj się od niego jak tu na forum rzadko i nie umiem usunąć 14 Odpowiedź przez takasobiemamuśka 2015-08-07 20:12:29 Ostatnio edytowany przez takasobiemamuśka (2015-08-07 20:15:25) takasobiemamuśka Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-05-13 Posty: 2,187 Wiek: 42 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Obie dziewczyny...piorunem pozwy o rozwód z orzekaniem...z winy mężaAutorko tematu.... Nie martw się,że nie będziesz miała za co żyć ...w pozwie zaznacz, że wnosisz o adwokata z urzędu, bo nie pracujesz zawodowo, wnosisz o zasądzenie alimentów na synka i alimentów na siebie, bo pogorszy się Twoja sytuacja finansowa, życiowa...i masz do tego prawo...warto zgłosić się do MOPS u i poprosić o pomoc i dom samotnej matki ze względu na agresję i obelgi, poniżanie, dręczenie psychiczne...i najważniejsze...nagraj kilka takich akcji byś miała domu samotnej matki jest dostęp do psychologa...prawnikaA kobitko bita przez męża...dzwonisz przy pobiciu, czy jakiejkolwiek agresji na policję, prosisz o interwencję bo jest zagrożone Twoje zdrowie i życie ...uciekasz od niego. Dziewczyny...na co Wy czekacie???Chcecie normalnie żyć?To powalczcie o siebie i swoje życie...nikt za Was tego nie zrobi... 15 Odpowiedź przez cassieklark 2015-09-01 23:41:41 cassieklark Na razie czysta sympatia Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-28 Posty: 24 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Dziewczyny, oprócz rozstania, proponuję terapię, która pomoże stanąc na nogi. bo umówmy się, to nie jest tak, że odejdziesz i już jest świetnie. Przychodza rózne stany emocjonalne. Raz siła, potem beznadzieja. Terapia pomoże złapac pion. Pomocna możze byc grupa wsparcia, może krąg kobiet? W kobietach jest duża siła. Warto z niej korzystać, to tak jak na tym forum.:) 16 Odpowiedź przez Szlachcic 2015-09-02 04:02:49 Szlachcic Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-22 Posty: 4 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!! Preludium do zmian często jest zastanowienie się dokąd zmierza to wszystko "mój obecny tryb życia"Ja cię wyręczę w tych przemyśleniach i ci powiem do to do tego że nawet jak pozwiesz go o rozwód a on nadal chce z tobą być z jakiegoś powodu - będzie obiecywał, że się zmieni - ty uwierzysz to i tak oto ci przelecą kolejne bez straty - ponieważ aktywem kobiety jest jej wygląd a faceta środki finansowe - TWÓJ wygląd będzie odchodził wraz z wiekiem a ty będziesz tkwić u boku prymitywa i cierpieć z "nadzieją na lepsze jutro i zmiany"Otóż zmian nie będzie a ty pewnego dnia w wieku 55 lat zdasz sobie sprawę, że zmarnowałaś swoją szansę na znalezienie partnera lepszego, kiedy naprawdę masz ku temu lepsze warunki (czyli jak wspomniałem wcześniej - jak jesteś młodą kobietą - bo młode są bardziej pożądane)Znam takiego człowieka, który wiedział od 30 lat że go żona zdradza i ignorował to - było parę separacji, ale ta groziła mu że się zabije itd, że się zmieni i uwierzył jej - oczywiście nic się nie zmieniło a on zmarnował sobie 30 lat u boku kogoś kto ma wyje... na jego uczucia, bezczelnie go zdradzając u niego w więc aby się zmotywować do zmian jakiś - spójrz w swoją przyszłość i zastanów się do czego to cię zaprowadzi jak będziesz żeby było jasne - jestem anty-feministą - ale to o czym napisałaś to zwykła patologia i żenada a nie związek - zdaj sobie z tego sprawę, że jako kobieta (intelektualnie ustępująca mężczyźnie istota, posłuszna mu) nie możesz tkwić w takiej patologii - ludzie się wiążą w pary, aby odnosić obopólne korzyści a nie aby się męczyć - większość kobiet po 3 fali feminizmu nie jest szczęśliwa, bo rozkapryszone bachory nigdy nie są - tutaj jednak mamy do czynienia z czymś innym - nie jesteś rozkapryszoną księżniczką tylko ofiarą własnej głupoty tkwiąca w związku z toksycznym, debilnym chciałoby się powiedzieć "nie jesteś szczęśliwa - to znaczy że coś nie tak jest z facetem" - ale nie powiem tego, bo w większości przypadków, to kobiety mają za dużo miodu w pupci (oczywiście ty jesteś wyjątkiem na własne życzenie)I nie zwracaj uwagi na ten bełkot, który tu zapewne zagości, że kobieta w każdym wieku jest atrakcyjna - bzdury - szukaj sobie partnera teraz, kiedy jesteś młoda i postaw przed nim jakieś wymagania i wymagaj też od siebie (bo jak nie będziesz dawać nic facetowi poza ciałem to będziesz dla niego tylko obiektem seksualnym - to dla niektórych wygodne, ale zastanów się czy ci to pasuje) 17 Odpowiedź przez ja2844 2017-06-29 20:20:28 ja2844 Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-06-29 Posty: 1 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!witam. jak maz Ciebie zle traktuje i wyzywa. nagrywaj to na telefon zebys miala dowod. o przemocy psychicznej. . dzwon na policje. i zglos do dzielnicowego oni ci pomogą zalozyc sprawe i znecanie sie i byc moze bedzie musial opuscic mieszkanie. Dom samotnej matki nie pomoze tobie tam mozesz byc do 3 miesiecy i za pobyt trzeba zaplacic. rozwod ci nic nie da tylko bedziesz sie poniewierac. razem z mozesz dostac na dziecko ale na siebie sad nie zawsze da. . zamiast rozwodu to zaloz sprawe o znecanie sie psychiczne 18 Odpowiedź przez netkobietka83 2017-06-29 23:48:01 Ostatnio edytowany przez netkobietka83 (2017-06-29 23:52:25) netkobietka83 Wróżka Bajuszka Nieaktywny Zarejestrowany: 2016-11-01 Posty: 201 Wiek: 36 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!!Gdy mężczyzna nie ma szacunku do swojej kobiety, to tak jakby ją w tym momencie uderzył i wraz z tym czynem obciął sobie jaja. To jest dupa, nie facet. Poniża kobietę żeby pokazać jakiej to On nie ma władzy i dominacji nad nią. Ktoś taki nie jest wart tracenia na niego swojego czasu. Najlepiej od takiej osoby się jak najszybciej odciąć. Pierwsze co, to bym spakowała wszystkie swoje rzeczy i wyprowadziła się jeśli jest jakaś możliwość. Jeśli nie ma możliwości, to poszukałabym jakiejś pracy żeby zapewnić sobie jakiś start. W między czasie dupkowi złożyłabym pozew o rozwód. Niech poczuje że zabawa w "kto tu rządzi" się skończyła. Cwaniak myśli, że jak ma mieszkanie na siebie i zarabia kasę za granicą to jest królem i będzie traktował kobietę jak popychadło i gówno. Sam jest chodzącym żałosnym gównem, które ma o sobie niskie poczucie własnej wartości i dlatego ubliża kobiecie (która według takich jak On jest słabszym ogniwem), żeby poczuć się lepiej. Kopnij Go porządnie w dupę, aż niech poczuje gdzie jest Jego właściwe miejsce. Jeszcze bym dokładnie przeprowadziła wywiad środowiskowy kto tu kogo tak naprawdę "wy - ruchał" za plecami (za granicą) i w sądzie załatwiła gnoja. Takie typy mają zawsze dużo za uszami. I następnym razem nie popełniaj tego błędu, że mieszkasz z facetem pod Jego dachem, bez pracy, odgrywając rolę tylko gospodyni domowej. W razie gdyby się coś nie udało to Ty zostajesz z niczym. Myśl o sobie, trzeba być trochę egoistycznym. Zrób wszystko i dąż do tego żeby mieć w przyszłości swoje własne mieszkanie. W takiej sytuacji zawsze będziesz miała gdzie wrócić i powiedzieć sobie "jestem na swoim, jestem u siebie" i nikt nie może Ci nic powiedzieć. Sobie i Twojemu dziecku zapewnisz poczucie bezpieczeństwa. 19 Odpowiedź przez reniabug 2017-06-30 12:33:04 reniabug Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2017-06-30 Posty: 33 Wiek: 24 Odp: Mąż wyzywa mnie i upokarza. Mam dość!POMOCY!!! ja bym od niego uciekała jak najdalej! HELLO! Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Odczucia odbierane są w formie łagodnych dotknięć, głaskania, a nawet pocałunku. Często wskazywane jest pojawianie się znikąd zapachu, którym za życia otaczał się zmarły. Ma to stanowić o jej czuwaniu nad opuszczoną osobą. 4. Halucynacje. Czasami ludzie przyznają, że słyszą głos, kiedy nikogo nie było w pobliżu.

konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Potrzebujesz psychoterapii (sam psycholog to za mało, lepszy będzie psychoterapeuta), żebyś sama zaczęła być dumna z tego co robisz. Innym trudno nas kochać i szanować, wtedy, gdy sami siebie nawet nie lubimy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wizyta u psychologa ma sens tylko z partnerem. Terapia wspólna z partnerem ma sens wtedy, gdy dwoje ludzi tego chce i dwoje ludzi widzi problem w związku. Żeby pracować np. nad komunikacją i asertywnością (w tym często jest właśnie problem) w związku najpierw trzeba wzmocnić siebie i szczerze wierzyć, że na traktowanie z szacunkiem się zasługuje. Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zgadzam się z Moniką. Wspólna terapia ma sens, gdy oboje są gotowi na zmiany. Żeby to nastąpiło najpierw trzeba zacząć od siebie. Poza tym ja nie widzę, aby mężowi było źle mając w domu kochankę i służącą. On tutaj problemu nie widzi. Problem natomiast w tym, że to Wioletta nie chce dalej być tym kim teraz dla niego jest. I to dla niej bardziej przyda się terapia, bo on się nie zmieni dla niej a już w ogóle nie w sytuacji, gdy jest mu tak dobrze jak jest. Zmiana dla niego oznacza: - koniec seksu na żądanie - koniec robienia z domu restauracji - koniec latania żony z jego gaciami do łazienki - koniec latania wokół niego ze szczotą i szuflą - itd... Po co mu taka zmiana??? konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Dlatego ktoś taki to dno nie facet. Ogładałem ostatnio pewien talk show w którym byli faceci którzy kompletnie nie sprzatają. Nie to jest tematem dyskusji, natomiast chciałbym tutaj nawiązać do tego że ci zaproszeni faceci mówili wprost że kobieta została stworzona do sprzątania i do tego się nadaje bardziej niż mężczyzna. Także patologie postrzegania kobiet i tego typu zera są na świecie i mają się dobrze. Natomiast szkoda mi kobiet które myślą że nie zasługują na nic lepszego i czesto wpadają w związki z byle idiotami którzy szacunku do kobiet nie mają. Ewa S. patrzę, słucham,myślę... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Dziękuje przeczytałam wszystkie wpisy. Nie jest łatwo odejść od kogoś kogo się kocha. Proponuje sie wyleczyć z tego co nazywasz "kochaniem"-to jest chore uzależnienie i masochizm psychiczny Razem z męzem mamy kredyt mieszkaniowy nie było by to takie proste. No to rzeczywiście masz poważny powód by "kochać" ;-)ciężko mi z tym coraz bardziej. I nic sie nie zmieni na lepsze jeśli Ty sie nie zmienisz. Niestety nikt tego za ciebie nie zrobi, natomiast pomóc Ci może psychoterapia Rafał Winnicki PKO BP Departament Restrukturyzacji i Windykacji Klienta ... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha:Dziękuje przeczytałam wszystkie wpisy. Nie jest łatwo odejść od kogoś kogo się kocha. "...Według niemieckiej psychoanalityk i psychiatry Karen Horney, istnieją dwa rodzaje miłości: postawa „potrzebuję cię, bo cię kocham”, czyli autentyczne, bezinteresowne, beztroskie uczucie, które wypływa z naszego szczerego oddania, akceptacji drugiej osoby i chęci wzajemnego obdarowywania się szczęściem, oraz postawa „kocham cię, bo cię potrzebuję”, która zmusza nas do wikłania się w związki pozbawione autentyczności, w których podświadomie wykorzystujemy partnera do wypełnienia wewnętrznej pustki, ukojenia lęku i zapewnienia poczucia bezpieczeństwa, jednocześnie nie dając nic w zamian i żyjąc ułudą miłości...." Więcej: RaV Monika J. Trener Umiejętności interpersonalnych Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zanim zdecyduje się na związek określam swoje potrzeby!!! To jest podstwa!! - Potrzebuję bliskości, przytulania (spontanicznego przede wszystkim) - Poczucie bycia ważną dla partnera - Chce się czuć kochana - Tylko związek oparty na zaufaniu ma dla mnie sens - Praca nad relacją z obojga stron- innej opcji nie widzę - Duża potrzeba szacunku - Uczucie,że partner czuje się przy mnie komfortowo daje mi poczucie siły (nie zniosłabym poczucia,że np. się mnie wstydzi, wszędzie chodzi sam) - Partner musi chcieć ze mną rozmawiać- to podstawa, która warunkuje mozliwość rozwiązywania kwestii spornych - Ja szanuję jego indywidualne potrzeby i oczekuje tego w zamian.... - Dążę do poznania potrzeb partnera- bo są dla mnie równie ważne Zanim podejmę ważną dla mnie decyzję życiową- te wszystkie czynniki muszą być spełnione! Wiem,że z inną osobą zwyczajnie nie będę szczęśliwa. Nie piszę tu o tym, co jest ważne w Twoim związku- Chcę Ci tym postem uświadomić,że masz wpływ na to z kim się wiążesz! Skoro Twój partner jest taki jak opisałaś i jest mu z tym dobrze- to nie ma co go na siłę zmieniać- dlatego warto poszukać kogoś, kto odpowiada Twoim potrzebom- akurat swoje wymieniłam powyżej. Pozdrawiam,M. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Zdarzaja się mezczyźni, którzy nie potrafią prawić komplementow i to jest ok pod warunkiem, ze cale ich zachowanie sprawia,ze kobieta czuje się upragniona i piękna, czasem podziw w oczach mezczyzny jest tak widoczny, ze naprawde nie trzeba słow ale...ten przypadek, ktory opislaś to jakiś wybrakowany przypadek. Zmień go szybko bo z czasem kompletnie stracisz poczucie wlasnej wartosci a wtedy bedzie bardzo trudno zaczynac wszystko od początku..czasem facet tak postępuje z obawy, ze jak kobieta poczuje się za pewnie to go zostawi ale wtedy to on ma proablemy z własnymi kompleksami a zycie z kims w mega kompleksach to też koszmar..wieć..skoro tyle osob ma to samo zdanie rozważ zmiany w swoim zyciu póki nie jest za późno. Amelia Z. Wypowiedzi autora zostały ukryte. Amelia Z. He makes me feel like a natural woman... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Witam>Prosze o radę co mam robić jak dalej zyć czy powinnam iść do psychologa ? Po pierwsze - zacznij od siebie - TY potrzebujesz odbicia od tego i poznania normalnych dobrych kobiet, które powiedzą ci czym jest norma, a czym margines. Wizyta u terapeuty jak najbardziej - o ile chcesz walczyć o siebie, a nie o 'związek' którego nie ma. Najpiękniejsze kobiety mają kompleksy - kwestia tylko tego by pokochać swoje wady - bo i tak się ich nie zmieni. Wstajesz wtedy rano, patrzysz na swoje odbicie w lustrze - potargane włosy, podkrążone snem oczy i mówisz sobie - Co dzień budzę się piękniejsza - ale dzisiaj to już q..va przesadziłam. :DD I nawet jeśli wiesz, że to bzdura uśmiechniesz się ze świadomością - "jaka ja durna". Martwisz się kredytem - a sądzisz, że jak jego 'koń poniesie' to się będzie martwił??? Nie moja droga - w najlepszej sytuacji zostawi cię w pustym mieszkaniu z kredytem i powie by je sprzedać. Poza kredytem nie łączy was NIC - wiej dziewczyno i ratuj siebie!!! Powiedz sobie w końcu, że koleś jest ci potrzebny jak rybie rower. Masz gorzej niż muzułmanka - bo w naszej kulturze minęły czasy, gdy ślub był jak wyrok. Dwoje ludzi jest ze sobą wtedy, gdy razem jest im lżej, lepiej - a Ty co masz z tego związku??? Ru..ać to on może owce na hali jak mu baca pozwoli, na ostrą sukę go nie stać. Dziewczyno on jest prymitywem w życiu i w łóżku - wiec po co takiego mieć? Uwierz mi każda miłość w końcu przechodzi, gdy facet nie jest jej godzien. TY nie jesteś Caritas - a dumnym to można być z psa po wystawie, do oka wpaść to może rzęsa albo muszka... Zawsze sądziłam, że są granice masochizmu po których przychodzi rozsądek - tyle, że ty nie wiesz, co to masochizm. konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Gośka J.: Ktoś mądry powiedział, że żeby dać komuś miłość i szczęście trzeba najpierw pokochać i zaopiekować się sobą samym. To działa w każdą stronę. Widocznie Twój mąż nie ma miłości i szacunku do siebie samego i stąd nie potrafi też pokochać Ciebie. To samo jest niestety z Tobą, ale w troszkę innym aspekcie. Nigdy nikt nie da Tobie samej szczęścia, jeśli sama w sobie go nie będziesz miała. Miłość się należy każdemu człowiekowi, ale najpierw powinna dotyczyć nas samych. Nie chodzi tutaj o wpadanie w narcyzm. Zaniedbałaś siebie samą licząc na to, że mąż da Ci to, czego potrzebujesz. Zaniedbałaś siebie względem siebie. Myśląc o sobie w ten sposób sama siebie nie kochasz. Wiem, że częściowo to efekt tego, że mocno uwierzyłaś w słowa męża itd...ale zapomnij o tym, co powinien on względem Ciebie i zacznij żyć "sama ze sobą" w związku partnerskim. Zaopiekuj się sobą, jakby były was dwie (w symbolicznym znaczeniu oczywiście). Nie oglądaj się na męża. Zaopiekuj się dzieckiem, które jest w Tobie: rozpieszczaj siebie, zajmij się uczuciami własnymi a nie męża. Ty sama wiesz, co dla Ciebie jest dobre a co nie. Nie Twój mąż. Napisałaś, że odkąd jesteś z mężem zaniedbałaś się, bo on Cię nie adoruje. A to oznacza, że liczysz, że on wyręczy Cię w zabieganiu o siebie samą. Twój mąż jest niedojrzałym dzieckiem, żeby nie powiedzieć socjopatą. Ale Ty nie zniżaj się do jego poziomu. Oprócz Waszego świata jest jeszcze Twój świat, który obrasta chwastami. Wypiel Twój ogród, zasadź w nim kwiaty, odżyw go, podlej, zapewnij słońce a wtedy rozkwitnie. Nie daruje się nikomu zwiędłych kwiatów. Nikt też nie ma czarodziejskiej różdżki: czary mary, hokus pokus bęc i jest piękny ogród. To wymaga systematycznej i cierpliwej pracy. To nie jest jednorazowy proces. Nie wystarczy raz podlać kwiatków. Trzeba je pielęgnować i podlewać całe życie. Jeśli Ty przestałaś to robić to Twój wewnętrzny ogród zwiędnął. Także zaopiekuj się tym dzikim ogrodem, odżyw go i wtedy zaproś do niego kogoś, kto nie zadepcze tego, co stworzyłaś. Pomyśl tak: nikt za mnie nie podleje kwiatów w moim ogrodzie. Mój mąż nie wypieli chwastów, ani nie będzie dbał o moje kwiaty. Sama muszę to robić, bo inaczej mój ogród umrze i już nikogo do niego nie będę mogła zaprosić. Zgadzam się. Dosadnie powiedziane i trafia w samo sedno. dzięki bardzo. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Witam Ja tez mam ten sam problem,tylko mamy dziecko. jesteśmy po ślubie cywilnym ale mąż wyzywa Mnie i nie traktuje mnie dobrze. nie wiem jak mam tak dalej żyć skoro nie mam wsparcia w nikim. teście mnie denerwują a rodzinę mam za daleko....... potrzebuję pomocy............ konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Tak jak pisały osoby wyżej. Terapia z mężem jeśli wyrazi chęci lub podjęcie decyzji samodzielnie. Czy chcesz z taka osoba być pomimo że Cię źle traktuje, czy masz siłę odejść. Jak traktuje dziecko czy w kontaktach z nim już teraz nie ma dysfunkcji Czy warto być razem dla dziecka skoro jesteś nieszczęśliwa. Czy warto naprawiać czy może lepiej uciekać... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Witam Wątpie że da się cokolwiek naprawić w naszym małżeństwie. Mąż traktuje Mnie jak kurę domową. Jak bym miała gdzie to bym odeszła z miłą chęcią..... codziennie jeszcze się oszukuję że szybko czas zleci,dziecko podrośnie i sprawa sama się rozwiąże.... Nie mam już siły,sama zajmuję się dzieckiem a jak byłam chora na grypę to cały dom był ludzi ale nikt nie zainteresował się jak się czuję.....tak to jest jak się u kogoś mieszka i jest się w toksycznym związku bez odwzajemnionej miłości....... potrzebuję przyjaciół ale oni tez mają swoje zycie i nie maja dla mnie czasu a prosic sie nie zamierzam. kiedys byłam szczesliwą osoba,bardzo wesołą a teraz nie mam sensu nawet się usmiechnąć........ Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: Witam Wątpie że da się cokolwiek naprawić w naszym małżeństwie. Mąż traktuje Mnie jak kurę domową. Jak bym miała gdzie to bym odeszła z miłą chęcią..... codziennie jeszcze się oszukuję że szybko czas zleci,dziecko podrośnie i sprawa sama się rozwiąże.... Nie mam już siły,sama zajmuję się dzieckiem a jak byłam chora na grypę to cały dom był ludzi ale nikt nie zainteresował się jak się czuję.....tak to jest jak się u kogoś mieszka i jest się w toksycznym związku bez odwzajemnionej miłości....... potrzebuję przyjaciół ale oni tez mają swoje zycie i nie maja dla mnie czasu a prosic sie nie zamierzam. kiedys byłam szczesliwą osoba,bardzo wesołą a teraz nie mam sensu nawet się usmiechnąć........ Masz na imię Wioletta czy Anna? konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Nie oszukuj siebie bo tylko tracisz czas. Sama przyznalas że jest źle i nie dajesz sobie z tym rady. Trzeba się przełamać i przyznać się znajomym że potrzebujesz ich pomocy. Może pomogą, może doradza co zrobić, nie wiele Cię to kosztuje a może dac ratunek. Nie ma czasu na gdybanie, jak będzie tak cały czas to tylko zmarnujesz swój czas, dziecko nie będzie szczęśliwe obserwując takie relacje. Być z kimś dla dziecka naprawdę nie warto. To Twoje życie, masz je jedno i to Ty powinnas być szczęśliwa. Pomysł ile czasu się nad tym zastanawiasz. Ile osób moglas poznać w tym czasie, może właśnie ta która da Ci to wsparcie i szczęście którego oczekujesz. Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna mam na imie Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: Anna mam na imie To dlaczego temat założyłaś podając inne imię? Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... nie prawda. dołączyłam się po prostu do tematu i mam na imię Ania Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: Przy nim straciłam styl pczucie wartości nie chęć do własnego ciała. Płakać mi się chce gdy patzr na swoje ciało i nie widzę m nim niczego ładnego. Mój mąż nigdy mi nie powiedział co mu się we mnie podoba. Nigdy także nie powiedział że go pociągam, zawsze jak mu się kochać chce to mówi ,,daj mi zaru......., ale nigdy mam na ciebie ochotę. Czuje się w jego oczach nijako, i nie wiem co zrobić by to zmienić. To nie mąż, to jaskiniowiec. To już nie pierwszy raz, gdy zwykły troglodyta spycha atrakcyjną, wykształcona kobietę w mentalny rów, sam mając kłopoty z tabliczką mnożenia. Nie ma co szukać rad, psychologów, trzeba dziada kopnąć w dupę samym czubkiem obcasa. Wiej, uciekaj.... konto usunięte Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Wioleta Pietrucha: wg mnie Po prostu zacznij czuć sie i wyglądać dla siebie. BĄDŹ SAMA DLA SIEBIE POWODEM DOBREGO SAMOPOCZUCIA i ostatecznie samooceny. Zwyczajnie przestań brać pod uwagę zdanie męża na twój temat i bądź dla siebie. To pierwsze co przyszło mi do głowy. Atrakcyjny wygląd podbuduje ciebie - zawsze przecież tak jest i wiemy to wszystkie :) - i wtedy popatrz na swojego męża i relacje z nim i odpowiedz na pytanie CZY BYCIE NADAL RAZEM MA SENS?. I tyle. Jak okaże sie, że jest co ratować to porozmawiajcie i będziesz czuła co robić a jak stwierdzisz że to "jakaś męczarnia" to rozsądnie pomyśl jak rozwiązać ten związek. Wsjo! :)Joanna Cieślak edytował(a) ten post dnia o godzinie 12:37 Gośka J. Urząd Wojewódzki/Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kr... Temat: Jak dowartościować siebie gdy mąż nie widzi we mnie... Anna Doro: nie prawda. dołączyłam się po prostu do tematu i mam na imię Ania W takim razie bardzo Cię proszę, abyś założyła osobny temat, gdyż nie można dopisywać się do czyichś tematów. Proszę byś skopiowała wszystkie swoje wypowiedzi do nowego tematu oraz osoby, które Tobie doradzają również proszę o to samo, bo w tym temacie to, co dotyczy Ciebie wszystko zostanie usunięte. Proszę nie kontynuować rozmowy w tym temacie. witam jestem po slubie 4 lata. mieszkam z mezem i tesciami na gospodarce ktora przepisali mojemu mezowi przed naszym slubem. sek w tym ze tu zawsze czuje sie jak intruz,maz staje ciagle po stronie rodzicow bo oni jemu pomagaja a ja nie. ale co tu pomagac jak zawsze ja zle zrobie bo oni tyle tu przepracowali ze wiedza lepiej co robic a co nie. wyjezdzalam z mezem co roku do francji do pracy
Maz za wczesnie wrocil z delegacji... - No tak... Moja zona, moj przyjaciel, moje prezerwatywy... Rozmowa u psychologa: - Czy pana zona lubi to samo co pan? Sedzia do powodki wnoszacej sprawe o rozwod: - Czy powodem pani wniosku jest zazdrosc? - Nie, Wysoki Sadzie, ja nie jestem zazdrosna. Po prostu jest mi za ciasno, kiedy tak we troje lezymy w lozku. W wypozyczalni kaset video: - Poprosze kasete z filmem porno - mowi kobieta. - Lubi pani ogladac takie filmy? - dziwi sie wydajacy kasety. - Nie, to ma byc instruktaz dla mojego meza. Rozmowa miedzy kobietami: - Wszyscy mezczyzni sa jednakowi! - Nieprawda, moj jest najgorszy! Kowalska mowi do meza: - Skocz do sklepu i kup pol litra oleju. Po jakims czasie Kowalski wraca. - Kupiles? - pyta zona. - Pol litra kupilem, ale na olej juz nie starczylo. Gabinet psychiatry. - Od kiedy wydaje sie panu, ze jest pan ptakiem? - Odkad zona otiwera okno, zamiast zalozyc mi smycz. - Wyobraz sobie, ze zdobylem tylko dwa glosy - uzala sie zonie kandydat na senatora. - Zawsze podejrzewalam, ze masz kochanke... - Odloz choc raz w zyciu gazete! - wola pani Anna do meza. - Nasza corka wychodzi za maz! - To my mamy corke? Maz wraca do domu i zastaje w sypialni zone ze swoim przyjacielem. - No wiesz - krzyczy - taki z ciebie kumpel?! Jak mogles mi cos takiego zrobic?! - Czemu tak wrzeszczysz? Przeciez ty w tej sypialni robisz dokladnie to samo. - Tak, ale ja musze! - Nie chce wiecej znac swojego meza! Wyobraz sobie, ze mnie uderzyl! - Kiedy?! Myslalam, ze jest w delegacji... - Ja tez tak myslalam! - Zobacz kochanie, tam stoi ten facet, co mnie wczoraj uratowal, gdy sie topilam... - Tak, poznaje go, juz mnie dzis trzy razy przepraszal! - Wybacz, ze wracam dopiero teraz, ale urzadzilismy z kolegami zawody, kto potrafi najwiecej wypic... - Tak?!? No i kto zajal drugie miejsce?! - Jak mogles pojsc do biura z dziura w swetrze!?! - strofuje zona meza. - Co sobie pomysleli twoi koledzy z pokoju? - Nic nie pomysleli. Obaj sa zonaci... Zona wraca do domu z wczasow i zastaje meza z kochanka, rozebranych do naga i grajacych w karty. - Co masz na swoje usprawiedliwienie?!? - krzyczy. - Nie gramy na pieniadze... - Niestety, pani meza nie da sie juz uratowac! - stwierdza lekarz wezwany do wypadku. Kobieta dostaje ataku histerii, a lekarz pociesza: - Niech sie pani az tak bardzo nie przejmuje, w koncu wszystkich nas czeka smierc! - Przepraszam, panie doktorze, ale z natury jestem taka nerwowa, ze byle drobiazg wyprowadza mnie z rownowagi! Ktoregos dnia siedzialo sobie dwoch rybakow i lowili. I wiecie jak to jest: innym zawsze biora, tylko nie nam. Tak bylo i tym razem. Oczywiscie zaden rybak drugiemu nigdy nie zdradzi przyczyny swych powodzen, ale spytac zawsze mozna. Spytal wiec: - Jak pan to robi, ze panu tak ryby biora?? I ten, o dziwo powiedzial mu: - Zawsze przed wyjsciem na polow daje zonie w tylek. Dlugo nie myslac, pechowy wedkarz poprosil tamtego: - Niech mi pan popilnuje wedke, zaraz wroce. I biegiem popedzil do domu. Zona akurat zmywala podloge kleczac na niej tylem do drzwi. Maz zas wymierzyl jej klapsa w wypieta czesc ciala. Ona zas na to: - Ooo, co tak wczesnie dzis, panie listonoszu??? W nocy zona czule przytula sie do meza i budzi go. - Czego chcesz? - pyta zaspany maz. - Chlopa! - A skad ja ci chlopa wezme o trzeciej nad ranem?! Maz wraca z dlugiej podrozy sluzbowej. Zona rzuca mu sie na szyje. - Najdrozszy, jak sie ciesze, ze wreszcie jestes! - wola. Na to sasiad wali w sciane: - Ciszej wreszcie! Mam dosc sluchania tego samego co wieczor! Rozmawia dwoch kumpli: - Wiesz Franek chyba rozwiode sie z zona. Zrobila sie strasznie marudna i od 6 miesiecy zanudza mnie o to samo. - O co? - Zebym wyniosl choinke na smietnik. Facet postanowil sie upic. Wyszedl wczesnie z pracy i poszedl do baru. Tam siedzial przez pol nocy, no i wyszedl niezle wciety. Przyszedl do domu i po cichu, zeby nie obudzic zony idzie do sypialni. Mial jednak pecha, bo zle policzyl stopnie i spadl na plecy. Pech byl jeszcze wiekszy, bo w tylnych kieszeniach zatknal sobie pare butelek piwa na porannego kaca. Butelki sie rozbily, a o siedzeniu szkoda mowic... Ale facet nic nie czul, bo pijanym niebiosa bolu oszczedzaja. Idzie wiec dalej na gore. Dotarl w koncu do sypialni. Zaczyna sie rozbierac i widzi, ze bielizna cala pokrwawiona. Przyglada sie wiec sobie uwazniej w lustrze i starannie maskuje wszystkie swoje uszkodzenia tak, zeby nic nie bylo widac, a w szczegolnosci, zeby zona nie poznala. W koncu stwierdzil, ze wszystko juz jest OK i poszedl spac. Rano budzi go zona z pytaniem, gdzie byl przez cala noc. Facet tlumaczy sie wiec, ze musial do pozna siedziec w pracy itd... - Od razu widac, ze piles - mowi zona. - A skad wiesz kochanie, poczulas alkohol? - Nie, ale domyslilam sie od razu jak zobaczylam, ze cale lustro ktos pooblepial plastrami. Dwoch mlodych ludzi rozmawia w okopach. - Jak sie tutaj znalazles? - Jestem kawalerem, lubie wojne wiec poszedlem na ochotnika. A ty? - Jestem zonaty, lubie spokoj wiec poszedlem na ochotnika. Kowalska sie uparla, zeby ja Kowalski zabral na dancing. Dlugo jej tlumaczyl, ze to bez sensu, ze go to nie bawi, ale wreszcie ustapil. Poszli. Wchodza do lokalu... - Dzien dobry, panie Kowalski! - wita ich w progu portier. Zona zdziwiona. W sali podbiega natychmiast kelner. - Dla pana ten stolik co zwykle? Zona jeszcze bardziej zdziwiona. Maz tlumaczy, ze pewnie go z kims myla. Podchodzi kelner. - Dla pana to co zwykle? A dla pani? Zona zaczyna sie wsciekac. Zaczyna sie wystep. Striptizerka ma wlasnie zdjac ostatni element odziezy i pyta kto z sali pomoze jej rozwiazac tasiemki. - Ko-wal-ski! Ko-wal-ski! - skanduje sala. Tego juz Kowalskiej bylo za wiele. Zerwala sie i wybiegla z restauracji. Kowalski za nia. Wsiedli do taksowki i jada do domu. Kowalska cala droge robi Kowalskiemu wyrzuty. W koncu kierowca taksowki odwraca glowe i mowi: - Co, Kowalski, takiej pyskatej k... tosmy jeszcze nie wiezli. Do kwiaciarni wchodzi mezczyzna: - Prosze o bukiet roz. To dla mojej zony - dodaje - lezy w szpitalu. - Prosze. Dwiescie tysiecy. - O nie! Taka chora, to ona nie jest! W kuchni u Kowalskich zepsul sie kran. Zona prosi Kowalskiego, zeby naprawil. - A co to ja, hydraulik jestem? - wzrusza ramionami Kowalski. Nastepnego dnia wraca z pracy, patrzy, kran naprawiony. - Kto naprawil kran? - pyta zony. - Poprosilam sasiada i naprawil. - I nic za to nie chcial? - A chcial, chcial! Powiedzial, zebym sie z nim przespala albo zebym mu zaspiewala. - No i co mu zaspiewalas? - A co to ja, spiewaczka jestem? Jesli maz wysiada, zeby otworzyc drzwiczki od samochodu swojej zonie, to sa dwie mozliwosci: - albo to jest nowy samochod, - albo to jest nowa zona. Masztalski do Ecika: - Lubisz glupie baby? - Nie. - A baby, ktore pija? - Tyz nie. - A takie, co nie umiom gotowac? - Dziepiero nie! - To po jakiemu lazisz za moja stara? - Macie widzenie - mowi straznik wiezienny do Zona przyszla was odwiedzic. - O Jezusie! Powiedzcie jej, ze mnie nie ma. Wzburzona pani domu oznajmia mezowi: - Wyobraz sobie: na ulicy niespodziewanie wpadamy na siebie z Baska... - Te babskie sprawy i plotki nie obchodza mnie - odpowiada maz zza gazety. - Jak uwazasz, ale lakiernik mowil, ze auto bedzie gotowe nie wczesniej niz za tydzien. - No i co mowila wychowawczyni o postepach naszego Kazia? - "Co mowila?", "Co mowila?". To jestes cala ty, wyslalas mnie na wywiadowke i nawet nie powiedzialas do ktorej szkoly chodzi nasz syn.... - Co ty robisz w lozku z tym Cyganem?!! - wrzeszczy maz. - A bo widzisz, on prosil aby mu dac cos zdartego po mezu. - Wracasz do domu, zjadasz kolacje i od razu rozkazujesz: "do lozka!". A przeciez najpierw trzeba porozmawiac o sztuce, o literaturze, o pieknie... - Poucza zona meza. Nastepnego dnia po kolacji maz pyta: - Sluchaj, czy czytalas Rembranta? - Nie... - No to do lozka! - Mam dla ciebie dobra wiadomosc - mowi zona od progu - od dzis w naszym garazu jest wjazd nie tylko od przodu, ale i z tylu... - Calymi dniami tylko slysze: sukienki, garsonki, halki... Czy ty nie masz innych zainteresowan? - A buciki, to co? Kowalski przyszedl z pracy zupelnie zalamany. - Czy ty wiesz, ze koledzy nazywaja mnie krolem rogaczy ? - mowi do zony. - Jaki tam z ciebie krol ... Umiera Angielka. Na lozu smierci mowi do meza: - Oh Johny, kochalam cie bardzo, ale raz cie zdradzilam. Ten czarny Rolls-Royce, ktorym tak lubisz jezdzic to wlasnie od niego. Umiera Francuzka. Na lozu smierci mowi do meza: - Oh Jean kochalam cie bardzo, ale jeden raz cie zdradzilam. Ta willa na Lazurowym Wybrzezu, ktora tak lubisz, to wlasnie od niego. Umiera Rosjanka. Na lozu smierci mowi do meza: - Oh Wania kochalam cie bardzo, ale jeden raz cie zdradzilam. Pamietasz ta skorzana pilotke, ktora tak bardzo lubiles nosic? To on ci ja wtedy ukradl. Zona do meza: - Kochanie, jakie lubisz kobiety, ladne czy inteligentne? - Ani jedne, ani drugie, tylko ty mi sie podobasz! - Chcialabym kupic dla meza jakies stylowe krzeslo. - Ludwik ? - Nie, Czeslaw. Na oddziale chirurgicznym leza dwaj panowie, mocno poturbowani. - Co sie panu stalo? - pyta jeden. - Wie pan... kupilem zonie samochod. A panu co sie stalo? - U mnie bylo na odwrot. Ja odmowilem zonie kupna samochodu. Facet skarzy sie koledze: - Ja to mam zone, niechlujna, balaganiare, jaka pyskata. Nigdy nie sprzata. Budze sie, a tu brud, balagan, nawet wysikac sie nie mozna bo naczynia nieumyte leza w zlewie. Do szpitala dla umyslowo chorych wpada zdenerwowany mezczyzna: - Czy nikt od was nie uciekl? - Nie! A dlaczego pan pyta? - Bo wlasnie ktos porwal moja zone... - Dowiedziono, ze na ogol zony odchodza od mezow alkoholikow - mowi prelegent. Glos z sali: - A ile trzeba wypic? - Czesc stary, slyszalem, ze sie ozeniles. - Ozenilem sie... - Musisz byc szczesliwy? - Musze. Maz wraca z pracy i ma wielka ochote przylozyc swojej zonie. Szuka pretekstu. - Zupa! - wydaje polecenie. W tym samym momencie na stole pojawia sie talerz goracej, pachnacej zupy. - Drugie danie! W tym samym momencie na stol podane zostaje ulubione drugie danie meza. Ten jest wsciekly, ze zona mu utrudnia. - Pod stol! Potulna zona wskakuje pod stol. - Szczekaj! - Hau, hau - odzywa sie z pod stolu zona. - Na swojego szczekasz...!!! Zaczyna sie noc poslubna. Maz kladzie dlon na brzuchu zony, piesci ja i mowi: - Kocham Cie... - Prosze, troche nizej. - "KOCHAM CIE" - powtarza maz basem... Karlik wraca z wczasow i zona go wypytuje: - Mow, czy byles mi wierny? - Oczywiscie, tak jak i ty kochanie. - Ostatni raz pojechales na wczasy! - Ales ty wczoraj byl zalany! Nie wlepili ci przypadkiem mandatu za zaklocanie ciszy nocnej? - Mnie nie, tylko mojej starej. Maz wyjechal na delegacje i zona zaprosila do domu kochanka. Spolkuja i nagle slychac pukanie do drzwi. Kobieta mowi: - To na pewno moj maz, schowaj sie w kuchni. Okazuje sie jednak, ze to drugi kochanek. Zaczynaja bara-bara, a tu znowu ktos puka do drzwi. Niewierna zona ukrywa kochanka w lazience. Otwiera drzwi, a to trzeci kochanek. Zaczynaja sie wiec zabawiac a tu znow ktos puka. - To moj maz, ukryj sie w... (kobita sie zastanawia gdzie go schowac bo kuchnia i lazienka juz zajete, zatrzymuje wzrok na stojacej w rogu zbroi) tej zbroi. Okazuje sie, ze to naprawde maz szybciej wrocil. Zabiera sie do zony i nagle z kuchni wychodzi facet i mowi: - Z gazem jest juz wszystko w porzadku, biore kase i spadam. Baraszkuja dalej a z lazienki wychodzi kochanek2 i mowi: - Spluczka juz nie przecieka. Biore 5 zl i uciekam. Gostkowi w zbroi jest juz niewygodnie i mysli, jakby sie stamtad wydostac, bo nie zanosi sie na krotki numerek. W koncu rusza sie i wskazuje na drzwi: - Na Grunwald tedy? - Nie radze panu palic, pic alkoholu i... kochac sie. - mowi lekarz do pacjenta po ciezkiej chorobie. Po dwoch miesiacach wstrzemiezliwosci mezczyzna nie wytrzymal i zapalil papierosa. - No tak, palic to mozesz... - dogaduje zona. Rozmawia dwoch kumpli: - Co bys zrobil, gdyby zona porzucila cie dla jakiegos innego mezczyzny? Byloby ci zal? - Kogo? Jakiegos obcego faceta? Wraca maz wczesniej do domu. Zona bierze wpycha kochanka do piwnicy i wrzuca za nim ubranie. Maz zauwaza jednak obce buty. Porywa siekiere i schodzi do piwnicy Pyta sie: - Kto tu?! Ze stojacego w rogu, trzesacego sie worka dochodzi glos: - Tto myy, bieeeednee kaartoffeelkiii... - Twoja zona opowiada, ze kupisz jej na imieniny futro z norek... - Aaaa, niech sobie opowiada... Malzonkowie wyjezdzajac na wczasy nad morze, chcac uatrakcyjnic sobie pobyt uzgodnili, ze beda mogli zdradzic sie po dwa razy. W drodze powrotnej zona nie wytrzymuje i pyta meza: - I co, zdradziles mnie? - Tak, zgodnie z umowa - dwa razy. - Z kim? - Raz z brunetka i raz z blondynka. A ty? - Tez dwa razy. Raz z zaloga statku i raz z jednostka wojskowa! - Czemu tak krzyczales w nocy? - Mialem straszny sen. Snilo mi sie, ze musze sie ozenic! - Z kim? - Znow z toba!!! Rozmowa w pociagu: - Ja, prosze pana, najmilsze godziny zawdzieczam filmom. - Nie wiedzialem, ze z pana taki kinoman. - To nie ja chodze do kina, ale moja zona. Malzonek wraca cichaczem, pozno do domu. - Ktora godzina? -pyta zaspana zona. - Dziesiata - odpowiada maz. - Tak? Slysze ze wlasnie bije pierwsza...? - No przeciez zera nie moze wybic, kochanie... - Sluchaj, czy patrzysz swojemu mezowi w oczy podczas stosunku? - Hmm... Raz spojrzalam... Stal w drzwiach. Podczas klotni, zona zeby do zywego dopiec mezowi, mowi: - Jak umrzesz, natychmiast wyjde za maz! - No wiesz, a co mnie obchodzi nieszczescie obcego czlowieka?! - Maz mnie ostatnio zaniedbuje, co robic?! - Powinna pani podzielac jego zainteresowania. Co meza najbardziej interesuje? - Szczuple blondynki! Maz wraca pozna noca do domu i zeby nie budzic zony rozbiera sie juz w przedpokoju i nago wslizguje sie do sypialni. Zona jednak sie budzi i widzac golasa zauwaza: - To dzis przepiles i ubranie?! Maz przychodzi do domu, zona caluje go na powitanie. On pyta: - Wlasnie zgolilem wasy, jak ci sie podobam? - To ty??? - Moj sasiad usiluje mnie objac - skarzy sie zona mezowi podczas filmowego seansu. - Nie przejmuj sie, kiedy zapala swiatlo, na pewno da ci spokoj... Maz ogladajac mecz w telewizji, zasnal na kanapie. Zona go budzi: - Wstawaj, juz dziesiata! - Tak?! A kto ja strzelil?... - Wczoraj poklocilismy sie z zona po raz pierwszy od dnia slubu! - A o co poszlo? - Ona chciala na obiad zrobic pieczen, a ja wolalem befsztyki! - No i jak ci smakowala pieczen? - Wiesz, nasz sasiad dwa miesiace temu ogluchl! - A jak to znosi jego zona? - Jeszcze nie zauwazyla... - Cos ty najlepszego zrobil! - wita zona meza, wracajacego z pracy. - Gosposia zlozyla wymowienie, bo podobno ordynarnie nawymyslales jej przez telefon... - A to nie bylas ty?!? - No i jak sie skonczyla twoja awantura z tesciowa? - Aaa! Przyszla do mnie na kolanach! - Tak? No i co powiedziala? - Wylaz spod lozka, ty tchorzu! W szpitalu: - Dlaczego do tej pory nie odwiedzila pana zona? - Bo ona tez lezy w szpitalu. - Tragedia rodzinna? - Tak, ale ona pierwsza zaczela. Kowalska dokladnie sprawdza garnitur meza po powrocie z pracy, nie znajduje ani jednego kobiecego wloska i mowi: - No tak! Ty juz nawet lysej babie nie przepuscisz!!! Maz dzwoni do zony i pyta: - Czy to ty kochanie? - Tak, a kto mowi? W biurze pyta kolega kolegi: - Co wycinasz z gazety? - Notatke o tym, jak maz zamordowal zone, bo mu stale przeszukiwala kieszenie... - I co masz zamiar zrobic z tym wycinkiem? - Schowam do kieszeni! Maz przylapuje zone z kochankiem w lozku. - Co tu sie dzieje?!? Kim pan, do diabla, jest?!? - Moj maz ma racje - mowi kobieta - jak sie pan wlasciwie nazywa? Przesluchanie swiadka w sadzie: - Na jakiej podstawie swiadek utrzymuje, ze oskarzony byl pijany? - Bo wykrzykiwal, ze nie boi sie zony... Powinienem zwolnic swojego kierowce - mowi minister do zony. - Jezdzi jak wariat, juz piaty raz ledwo uszedlem z zyciem... - Daj mu jeszcze jedna szanse! Kobieta pyta meza: - Dlaczego nasz sasiad tak klnie? - Albo mu pies uciekl, albo zona wrocila... Maz rano patrzy w lustro i mowi do zony: - Co sobie pomyslalas wczoraj, jak przyszedlem pijany do domu z tym sincem? - Jak przyszedles to go wcale nie miales. Maz do zony: - Slyszalas? Wynaleziono kosmetyk, ktory niezawodnie upieksza wszystkie kobiety. - Nie tylko slyszalam, ale i uzywam go. - No tak, od razu wiedzialem, ze to jakas lipa. Przychodzi facet do domu, patrzy a tu zona kocha sie z innym. Podchodzi i zaczyna zonie wypominac: - Jaka ty jestes. Chcialas futro - kupilem Ci, chcialas bizuterie - kupilem Ci, chcialas samochod - kupilem Ci, chcialas... Czy moglby pan przestac kiedy ja mowie? Gdy zona wszczela kolejna awanture, doprowadzony do ostatecznosci maz krzyczy: - Nooo, teraz powiem ci cala prawde. Dziesiec lat temu zagwizdalem na taksowke, nie na ciebie! Na jednej z bram wiodacych do raju widac napis: 'Dla pantoflarzy', na drugiej: 'Dla mezczyzn, ktorzy nie dali sie zdominowac przez kobiety'. Przed pierwsza brama klebi sie tlum zmarlych, przed druga stoi jedna samotna duszyczka. Podchodzi do niej swiety Piotr: - A ty co tu robisz? - Ja nie wiem, zona kazala mi tu stanac! Pograzony w smutku maz mowi do zony: - Rzucilem papierosy, rzucilem wodke, teraz to juz chyba kolej na ciebie... Rozmowa dwoch kumpli: - Powiedz Karol, kto cie poznal z twoja zona? - To byl przypadek, nawet nie ma kogo winic. Filip skladal wlasnie kolejny pocalunek na ustach pani Maryli, gdy ta nagle wskazujac palcem okno, pisnela przerazliwie: - Moj maz!! Uwodziciel spojrzal na przylepiona do szyby, wykrzywiona ze wscieklosci twarz mezczyzny i mruknal: - A to fujara ze mnie! Przeciez on juz od pol godziny sterczy nieruchomo morda w oknie, a ja myslalem, ze to jakis portret rodzinny ... Skarzy sie maz zonie: - Nasz syn znow podbieral mi pieniadze z portfela. - Dlaczego myslisz, ze to nasz Kazio? Moze to ja wzielam pieniadze? - broni matka syna. - To niemozliwe, w portfelu tym razem cos zostalo... - Panie Heniu, co pan sobie mysli? Ja wiem, ze pan sie niedawno ozenil, zona pana jest wcale, wcale, w dodatku z dobrej rodziny. Ale jak mozna sie tak nieskromnie zachowywac. - ??? - Mieszkasz pan na parterze, okien pan wieczorami nie zaslaniasz i takie chopki pan z zona wyprawiasz po stole, wersalce, w calym mieszkaniu, ze od paru dni ludzie sie gromadza przed panskimi oknami. Nie wstyd panu? - Panie Kazimierzu, jak ja panu cos powiem, to pan ze smiechu peknie. - ??? - Ja dopiero dzis rano wrocilem z Gdanska. Tesciowa do ziecia: - Nie zaslaniaj sie gazeta! Nie udawaj, ze czytasz. Dobrze wiem, ze mnie slyszysz, bo widze, ze ci sie kolana trzesa... Facet u kochanki (maz w delegacji), a tu nagle klucz w zamku grzebie.... Babka niewiele myslac mowi mu: - Stan na srodku, tak jak jestes - goly, a ja powiem staremu, ze taka statuje kupilam. Maz wchodzi rozglada sie, zauwaza : - A to co?? - No... kupilam taka statuje, znajomi tez maja, teraz taka moda... Maz machnal reka i poszedl spac. Zona tez. W srodku nocy maz wstaje, idzie do kuchni, wyciaga chleb, smaruje maselkiem, kladzie szyneczke, serek, ogoreczka... podchodzi do statui i wrecza ze slowami: - Posil sie przyjacielu, ja tak trzy dni stalem, zeby choc q*a nakarmila... - Dlaczego - pyta zona swego meza - mowi sie o kotach, ze sa okrutne i falszywe? - Poniewaz to jest prawda, moj kotku - odpowiada maz. Chwali sie jeden biznesmen drugiemu: - Wiesz, jaka sekretarke zatrudnilem? Zrobila mi porzadek w biurze, o wszystkim pamieta, a w lozku jest lepsza od mojej zony! Minal pewien okres, ten drugi biznesmen planuje urlop, ale chce, zeby firma chodzila jak w zegarku. Mowi do kolegi: - Stary. Pozycz mi tej swojej sekretarki ma miesiac. - No problem - mowi tamten. Po miesiacu spotykaja sie. - I jak? - Miales racje. Przypilnowala wszystkiego. No, moze w jednym sie pomyliles: W lozku NIE jest lepsza od twojej zony. - Do kogo piszesz ten list? - pyta zona meza. - Czemu pytasz? - Oj, ty zawsze musisz wszystko wiedziec! - odpowiada zona. Kupila sobie babka w IKEYA'i najnowszy szyk mody: szafa do samodzielnego skladania. Ale, ze maz jeszcze nie wrocil z pracy wiec postanowila zlozyc ja sama. Zrobila wszystko jak nalezy. Nagle przejechal tramwaj za oknem i szafa sie rozleciala. Sprobowala jeszcze raz, dokladnie z instrukcja. Szafa stoi jak malowana. Znowu przejechal tramwaj i szafa sie rozsypala. Kobita mysli: moze nie mam zdolnosci do majsterkowania, pojde do sasiada moze on zlozy lepiej. Sasiad przyszedl popatrzyl w instrukcje i mowi, ze wszystkie czesci sa. Raz dwa trzy poskladal. Przejechal tramwaj i szafa sie rozpadla. Zlozyl jeszcze raz. Znowu tramwaj i znowu szafa w czesciach. W koncu sasiad mowi: - Wie pani co, to zlozymy ja jeszcze raz i ja wejde do szafy i jak bedzie przejezdzal tramwaj to zobacze co tam puszcza, ze ta szafa sie rozpada. Jak powiedzial tak i zrobil. W tym momencie do domu przyszedl maz. Patrzy i mowi: - Jaka sliczna nowa szafa. Podchodzi, otwiera i widzi w srodku schowanego sasiada. A sasiad: - Ja wiem, ze to glupio brzmi, ale ja naprawde czekam na tramwaj. - Mija dzis 40 lat od naszego slubu. Moze zarznac kure? - A co ona winna? Po powrocie z pracy maz mowi do zony: - Czy zauwazylas, ze w dzisiejszej gazecie pisza o nas i o naszym pietnastym dziecku? - Tak zauwazylam, ale dlaczego oni pisza o nas w rubryce sportowej? - Pani maz wyglada w tym nowym ubraniu wysmienicie! - To nie jest nowe ubranie, to jest nowy maz. Pierwsza w nocy. Kobieta pyta malzonka: - Kochany, czy kupisz mi futro? - Kupie. - Tak sie ciesze! - Nie ma z czego. - Dlaczego? - Bo ja mowie przez sen. Na ulicy caluje sie facet z babka. Podchodzi do nich gosc i tak przez ramie zaglada. Raz zaglada, obchodzi w kolko i znowu zaglada i tak dluzszy czas. W koncu facet sie zdenerwowal i do goscia: - Panie co pan zboczeniec jakis?!!! Gosc: - Nie, ale zona ma klucze... W lozku lezy para. Nagle rozlega sie odglos otwieranych drzwi do domu: - O Boze! - krzyczy kobieta - moj maz. On wyskakuje z lozka, chwyta w pospiechu ubranie i chowa sie za kotare. Po chwili wychodzi jednak z ukrycia i ze zdumieniem rzuca: - Zaraz, chwileczke! Przeciez to ja jestem twoim mezem! Do sypialni wpada maz i wola do lezacej w lozku zony: - Ubieraj sie szybko! Pozar!!! Z szafy przerazony meski glos: - Meble! Ratujcie meble! U wrozki: - Karty mowia, ze maz pania zdradza! - Oj, chyba rozlozyla pani karty odwrotnie. - Panie doktorze, prosze przyjechac do mojej zony! - A co jej dolega? - Nie wiem, ale jest tak slaba, ze musialem ja zaniesc do kuchni, zeby mi zrobila sniadanie ! Mlodzi malzonkowie zasiadaja do pierwszego obiadu, ktory jest debiutem kulinarnym zony. - A czym kochanie nadziewalas tego pieczonego kurczaka? - Niczym. On przeciez nie byl w srodku pusty..... - Jestes glupia, podstepna, falszywa, klamiesz, zdradzasz mnie ... - Moj drogi, przeciez kazdy czlowiek ma jakies drobne wady. Zona miala kochanka i razem robili barabara podczas nieobecnosci meza, gdy nagle on pojawia sie niespodziewanie wczesniej. Zona predko wypedzila kochanka, ktory nawet sie nie zdazyl ubrac w pospiechu, na balkon, po czym czule wita meza. Mija kilka chwil a kochanek w tym czasie juz zamarza na balkonie ... i decyduje sie zapukac do okna, puk puk.. Maz wyglada za przez okno i widzi golego czlowieka, ktory mu sie tlumaczy: - Wiesz pan, bylem tam u sasiadow na gorze na imprezie (i kilka kitow tu wstawia) i .... Dalby mi pan cos abym mogl sie ubrac... Maz dal biedakowi palto, bo mysli sobie po co czlowiek ma tam marznac, a do zony mowi: - Albo nam pietro dobudowali, albo ty kurw*! Zona do meza: - Ktos chodzi po naszym domu... - To co mam robic?!!! - Idz obudz psa.. Rozmawiaja sobie trzy malzonki. Pierwsza mowi: - Moj sie tak ugania za spodniczkami ze jak widze dzieci na ulicy to zawsze zastanawiam sie czy to nie jego. Druga zona: - Moj tak rzadko sypia w domu ze sie zastanawiam czy on jest ojcem moich dzieci. Trzecia zona: - Ja to dopiero mam problem. Moj maz mnie tyle razy oszukal ze ja nie jestem pewna czy naprawde jestem matka moich dzieci. - Dokad tak pedzisz stary? - Do domu, musze zrobic obiad. - A co, zona chora? - Nie, glodna Mosiek budzi sie w nocy i widzi, ze z jego loza wystaja TRZY pary nog. Jeszcze troche zaspany liczy dla pewnosci: - Moje nogi, Salci nogi, a to czyje nogi??? Powtarza: - Moje nogi, Salci nogi, a to czyje nogi??? Wyskakuje z lozka i jeszcze raz liczy: - Moje nogi, Salci nogi... a ja sie glupi denerwowal! Mosiek wpada do mieszkania i przylapuje swoja zone na goracym uczynku. Zona Moska nie traci glowy i pyta ze zdumieniem: - Mosiek, ty tutaj? To z kim ja leze w lozku? Po powrocie z sanatorium podczas pierwszej nocy maz przez sen ciagle powtarza: "Basiu, Basiu, Baaaasiuuu". Rano zona zada wyjasnien. - Kolo sanatorium bylo gospodarstwo rolne, a tam w zagrodzie stala piekna klacz o tym imieniu. Chodzilem ja karmic chlebem. Widocznie ona mi sie przysnila - tlumaczy sie maz. Minelo kilka dni, maz wraca z pracy i widzi, ze na stole lezy list w rozerwanej kopercie. - Od kogo ? - pyta sie maz. - Ta klacz do ciebie napisala. - Czy pani maz tez co wieczor wychodzi na spacer dla zdrowia ? - Nie, moj pije w domu. - W domu czuje sie jak mucha! - Taki jestes slaby? - Nie, tylko jak gdzies przysiade, to zaraz zona mnie przegania! Kazdej nocy pod okno kobiety, ktorej maz pracuje na trzecia zmiane, przychodzi mezczyzna, puka w szybe, a kiedy ona podchodzi do okna, to pyta: - Czy pani ma dupe? Kobieta nie odpowiada, tylko zdenerwowana zamyka okno. Wreszcie poskarzyla sie mezowi, zeby choc raz zostal na noc w domu. On zostaje. Poznym wieczorem zjawia sie pod oknem mezczyzna i jak zwykle pyta: - Czy pani ma dupe? - Odpowiedz "mam" - szepcze maz - a ja go walne w glowe. - Mam! - odpowiada zona. - To niech pani spyta swego meza, czemu w takim razie chodzi do mojej zony? - Kochanie - mowi zaspanym glosem maz - wylacz telewizor, zapal swiatlo i podaj mi herbate... - To nie mozliwe - jestesmy w kinie. Wieczorna rozmowa malzenstwa w lozu: - Badz mily i powiedz mi przed snem cos czulego, na przyklad "kocham cie!"... - Kocham cie! - Powiedz jeszcze "Moj najdrozszy skarbie!"... - Moj najdrozszy skarbie! - I dodaj cos od siebie... - Dobranoc! Maz z zona spia w lozku, a w barku stoi butelka wodki. W pewnym momencie on wstaje, chce isc do barku. Zona chwyta go za ramie, powala spowrotem na lozko i mowi. - Jak stoi niech stoi. Moze ktos przyjdzie, moze ja do kogos pojde... Po pewnym czasie w srodku nocy ona zajmuje sie mezem. Jemu sie naprezyl, ona zaczyna sie na niego gramolic. On ja za ramie i spowrotem powala na lozko i mowi: - Jak stoi niech stoi. Moze ktos przyjdzie, moze ja do kogos pojde ... W kinie mlodzi ludzie caluja sie z wielkim animuszem. Starsza pani za nimi mowi z przekasem: - A nie moglibyscie panstwo robic tego w domu? - Skadze znowu! - oburza sie mlody mezczyzna. - Moja zona nigdy by do tego nie dopuscila! Przychodzi maz po wyplacie, na gazie, wali piescia w stol i pyta sie: - Kto tu rzadzi? Na to zona: - Ja, czyli Twoja zona, i moja matka, czyli Twoja tesciowa... - Taaaak? No to sie rzadzcie, bo wlasnie przepilem cala wyplate... Rozgniewana zona robi wyrzuty mezowi: - Znam juz na pamiec wszystkie twoje wykrety, kiedy wracasz do domu pozno w nocy. Ciekawe co wymyslisz dzisiaj. - Nic. - I ty chcesz, zebym w to uwierzyla? Przyprowadza jeden pijak drugiego do siebie do domu. Zona i tesciowa skacza kolo nich - moze wodeczki, moze cos z zakasek itd - a ten drugi sie dziwi: - Ty, jak ty to zrobiles, ze tak kolo ciebie skacza? - Bo widzisz: mialem takiego owczarka, co na mnie szczekal. Wiec go ostrzyglem. Ale szczekal na mnie dalej, wiec ostrzyglem go drugi raz. A ze szczekal na mnie dalej - to go zabilem. - No i co z tego? - One sa po drugim strzyzeniu. Malzenstwo wybralo sie do ZOO. Przed klatka z dorodnym gorylem zona mowi: - Przyjrzyj mu sie! Tak wlasnie powinien wygladac prawdziwy mezczyzna - te bicepsy, ten dziki wzrok, ta postura... W tym momencie goryl wyciaga lape, wciaga kobiete do klatki i wykazuje jednoznaczne zamiary. Zona wola do meza: - Ratuj mnie! Na co czekasz? - A powiedz mu teraz, ze cie boli glowa... Zona ustalila z mezem, ze jezeli przyjdzie mu ochota, zeby sie z nia p*.*yc, to delikatnie np. przy dzieciach, zapyta 'Czy pralka dziala?'. Pierwszego dnia maz pyta: - Czy, pralka dziala? - Nie, pralka zepsuta. Nastepnego dnia... - Pralka dziala? - Nie, dzis tez nie dziala. Trzeciego dnia: - Pralka dziala? - Nie, zepsuta. No to sie stary wkurzyl, poszedl do pokoju i sie zamknal (w pokoju). Przychodzi zona. - Przepraszam... Pralka juz dziala... - Nie trzeba, zrobilem pranie reczne. Rozmowa malzenska w Hollywood: Pijany maz wraca do domu: - Gdzie sie podzialo honorarium? - pyta zona. - "Przeminelo z wiatrem"... - Kiedy to sie stalo? - "W samo poludnie"... - Kto cie tak urzadzil? - "Ostatni Mohikanin"... - A co na to policja? - "Milczenie owiec"... Maz wraca z pracy, zastaje swoja zone w lozku z kochankiem. Staje jak wryty. - Jurek - mowi zona - ty sie nie gap, ty sie ucz! Maz do zony: - Co to ma znaczyc? Znalazlem w twojej torebce list z biura matrymonialnego, ze beda mieli propozycje na twoja oferte? - Och nie gniewaj sie, to stare dzieje. - ???? - No, wtedy kiedy byles tak ciezko chory... Pewne malzenstwo ma "ciche dni". Wieczorem maz pisze kartke do zony: 'Stara, obudz mnie o piatej.' Nazajutrz maz budzi sie o siodmej i spostrzega na stole kartke: 'Stary wstawaj, juz piata...!' Malzonka Mietka wraca z wczasow z Bulgarii.. Maz pyta jadowicie: - Ile tym razem zarobilas?? Ta odpowiada rezolutnie: - Tysiac dolarow!! - Ja za ciebie nie dalbym nawet dolara.. - A ja i wiecej nie bralam!! W drodze do nieba spotykaja sie dusze dwoch facetow i zaczynaja rozmowe: - Ja zmarlem przez zimno. No wiesz niska temperatura, organizm nie wytrzymal.. - Ja zmarlem ze zdziwienia.. - Jak to ze zdziwienia? - Wracam wczesniej z pracy, widze gola zone w lozku, no to szukam faceta. Sprawdzam pod lozkiem, za szafa, w szafie, na balkonie, w lazience, w kuchni, jednym slowem wszedzie i nie moge go znalezc. I z tego zdziwienia umarlem. - Oj, zebys ty wtedy zajrzal do lodowki, to obaj bysmy zyli. - Wyobraz sobie: wracam wczoraj niespodziewanie do domu i zastaje moja zone w lozku z jakims Francuzem.. - I co powiedziales?? - A co mialem powiedziec?? Przeciez wiesz, ze nie znam francuskiego.. - O co tak sie wczoraj twoja zona awanturowala? - To z powodu listu. - Zapomniales wyslac? - Nie, zapomnialem zniszczyc. Zona w czasie stosunku pyta sie meza: - A jesli urodzi sie nam dziecko to jak damy mu na imie ? Maz bierze prezerwatywe i robi jeden supelek, drugi, trzeci, po dwudziestym mowi: - Jesli sie stad wydostanie to nazwiemy go MacGaywer. Wielkie sympozjum nt. "Czy mezczyzna powinien miec zone, czy kochanke?" Lekarz stwierdza, ze przede wszystkim zone bo to zdrowie seksualne... Psycholog, ze kochanke, bo wtedy jest uprzejmy, elegancki i w ogole sie stara.. Naukowiec dowodzi, ze i zone i kochanke, bo zona mysli, ze jest u kochanki, kochanka, ze u zony, a on tup tup tup i do biblioteki.... Pan Wladek wraca po alkoholowym przyjeciu do domu. Puka do drzwi. - To ty Wladek? - pyta sie przez drzwi zona. Odpowiada jej milczenie, wiec wraca do lozka. Po chwili znowu slyszy pukanie. - Wladek, czy to ty pukasz? Cisza, wiec zona na dobre udaje sie na spoczynek. Rano otwiera drzwi i widzi swojego meza siedzacego na wycieraczce i trzesacego sie z zimna. - Wladziu, to ty pukales w nocy? - Ja... - To dlaczego nie odpowiadales na moje pytania? - Jak to nie odpowiadalem, kiwalem glowa... - Chodz! - wola namietnie zona z sypialni. Maz wstaje i zaczyna krecic sie po pokoju. - Chodz szybciej! - No przeciez chodze... - denerwuje sie maz. Podczas nocy poslubnej mlody malzonek po wejsciu do lozka odwrocil sie tylem do zony i ulozyl do snu. - Wiesz - mowi zona - a moja mama to mnie zawsze przed snem troche popiescila... - No, przeciez nie bede w srodku nocy po twoja mame lecial... Siedzi maz w WC i probuje zrobic kupe. Ciezko mu idzie bo ma zatwardzenie, postekuje cicho jak to w takich przypadkach. Obok drzwi przechodzi zona i widzac, ze w WC swieci sie swiatlo gasi je bez zastanowienia. I wtedy nagle ze srodka dobiega glosne wycie: - AAAAaaaaaaa... OjOjOj.....oooooooOOOoooo AjAjaaaajAAAA...!! Na to wystraszona zona zapala swiatlo i zaglada do srodka przestraszona. Maz siedzi z wytrzeszczonymi oczami ale juz nie drze sie. Popatrzyl na swoja stara i powiedzial: - A to ty, a juz myslalem, ze mi oczy pekly! Mloda zona do meza przy sniadaniu: - Wiesz, kochanie, dzisiejszej nocy snilo mi sie... Maz wzdycha, wstaje od stolu i pyta: - Ile ci na to potrzeba? - Mezu, usmazyc ci jajka? - pyta zona. - Cycki se usmaz! - pada odpowiedz. - Do czego mozna porownac narzeczona? - Do butelki dobrego wina. - A zone? - Do butelki po winie... - Kochana, dlaczego do naszej sypialni wstawilas ten duzy wieszak? - pyta maz zone. - Bo chcialam, aby w naszej sypialni wreszcie cos stalo... W 25-ta rocznice slubu para spozywa uroczysty obiad w milczeniu. W pewnej chwili zona mowi do meza: - Wiesz. Jak pomysle sobie ze to juz 25 lat to mi sie cieplo robi kolo serca. - Nie truj. Po prostu biust ci wpadl do zupy. Seksuologa wychodzacego z gabinetu zatrzymuje mezczyzna. - Panie doktorze, juz rok temu wzielismy slub i bardzo chcielibysmy miec dzieci, ale nie wiemy, jak to sie robi... - Bardzo sie spiesze i nie wiem, jak to panu wytlumaczyc... Widzi pan te dwa psy na trawniku? To wlasnie tak sie robi dzieci! Po trzech miesiacach lekarza odwiedza ten sam mezczyzna. - Bedziemy mieli dziecko! - Wspaniale! A nie mieliscie z tym zadnych klopotow? - Owszem, na poczatku zona nie chciala tego robic na trawniku. Rozmowa dwoch kolegow: - Slyszalem, ze sa w sprzedazy takie szkla, przez ktore wszystko wydaje sie piekniejsze, nawet wlasna zona... - Znam je juz od lat. Sa dobre, tylko stale trzeba je napelniac... Zona pokazuje mezowi magazyn mody z najnowszymi modelami zimowymi i mowi: - Chcialabym miec takie futro... Na co maz zza gazety: - To zryj whiskas. - Kto ci podbil oko? - Wyciagalem dziewczyne z wody... - I ona cie tak urzadzila? - Nie, akurat wtedy zona weszla do lazienki. Podczas przyjecia pani domu nalewajac gosciom alkohol nieustannie omija kieliszek jednego z gosci. Wreszcie ten nie wytrzymuje i pyta: - A dlaczego mi pani nie nalewa? - To pan nie jest abstynentem? - Nie, ja jestem impotentem. - No wlasnie, maz mi mowil, ze panu to nie warto dawac... - Kochanie, czy nie krepuje cie gdy musisz sie rozbierac do naga w czasie wizyty u ginekologa? - pyta sie maz zony. - Dlaczego bym sie miala krepowac, przeciez to taki sam mezczyzna jak wszyscy inni. Zona podaje z grozna mina kartke mezowi. On czyta: - Kochany Stasiu, pamietasz ostatnie wakacje? Ten zachod slonca, ktory razem podziwialismy? Wyobraz sobie, ze wtedy nie tylko slonce zaszlo.... Maz do zony: - Kochanie, usiadz. Mam dla ciebie dwie wiadomosci: dobra i zla. - Powiedz mi najpierw ta zla - mowi zona. - No wiec... Jestem kobieta uwieziona w meskim ciele - wyznaje zazenowany maz. - O Boze ! - zona rozpacza - No a ta dobra wiadomosc? - Jestem lesbijka. Jaka zona moze dac ci szczescie? Cudza! Zmeczony gornik wraca z pracy do domu. Zonie zebralo sie na amory. - Wybacz kochanie ale dzisiaj nie mam glowy do dupczenia. Wraca z pracy zmeczony, glodny maz. Troskliwa zona pyta sie: - Pewnie jestes glodny? Moze otworze ci puszke? - Cipuszke pozniej, najpierw daj cos jesc. Pewna facetka chciala sie przypodobac mezowi, wiec poszla do fryzjera i "strzelila" sobie extra fryz. Przychodzi do domu .. a maz nic.. czyta gazete nawet nie zauwazyl zadnej zmiany.. Na nastepny dzien mysli: "Trzeba sobie zrobic porzadny makijaz to na pewno zauwazy.." Tak tez zrobila. Przychodzi do domu a maz nic nie zauwazyl. Facetka na trzeci dzien poszla kupic jakies wdzianko. Ale maz nic dalej nie zauwazyl. Wiec sobie mysli: 'On mnie w ogole nie zauwaza. Jutro zaloze maske przeciwgazowa..' Nazajutrz siedza sobie przy obiadku. Maz spoglada znad gazety, patrzy, patrzy i mowi: - A cos ty sobie ku..a brwi ogolila???!? Pani Kowalska, czy pani wie, ze moj maz to 300 procentowy impotent ? - 300 procentowy ? - Ano tak, do wczoraj to on byl 100 procentowy, ale wczoraj spadl z drabiny, zlamal sobie palec i zebami odgryzl jezyk... Maz po dwoch latach wraca z wojska: - Chodz, Hanus, pokochamy sie. - Nie moge, mam okres... - To od dolu! - Mam hemoroidy... - Tak?! To moze powiesz jeszcze, ze cie zeby bola? Pewna kobieta przechodzila obok domu publicznego, gdzie odbywala sie wyprzedaz sprzetow. Kupila papuge w klatce, przyniosla ja do domu. Klatka byla przykryta plachta, ktora kobieta podniosla. - O, nowy burdel, nowa burdel-mama - odzywa sie papuga. Kobieta szybko zakryla z powrotem klatke plachta. Po jakims czasie ze szkoly przychodza corki i dopominaja sie, aby im pokazac papuge. Matka postanawia zaryzykowac i odkrywa klatke: - O, nowy burdel, nowa burdel-mama i nowe panienki... Klatka zostaje z powrotem zakryta. Przychodzi z pracy maz i tez chce widziec papuge. Kobieta postanawia dac jej ostatnia szanse i odkrywa klatke: - O, nowy burdel, nowa burdel-mama, nowe panienki, tylko Zygmus ten sam stary, wierny klient..... Spotkaly sie dwie przyjaciolki: - Podobno wyszlas za maz? - Tak i nie zaluje tego kroku. - Ja nie wyszlam za maz, ale tez kroku nie zaluje... On i ona siedza (blisko siebie) na kanapce. Dzwoni telefon. Ona odbiera. - Kto dzwonil? - Moj maz. - O! Co mowil? - Ze spozni sie do domu, bo gra z toba w brydza... Mloda malzonka skarzy sie, ze maz nie chce z nia wspolzyc: - Wiesz moja droga, musisz zadbac o siebie, o swoja higiene osobista. Wykap sie, kup dobre perfumy, ladna bielizne - radzi kolezanka. Niechciana malzonka kupila caly flakon wody brzozowej, dokladnie sie nia wysmarowala i w nocy zaczyna dobierac sie do meza. Ten wcale nie przejawia ochoty na milosne igraszki. Zawiedziona malzonka pyta: - Nie czujesz jak pachne? Maz przez chwile skupia uwage na zapachu zony, po czym mowi: - Wiesz, pachniesz tak, jak gdyby kto sie zesral w lasku brzozowym... Rozmawiaja dwie mlode malzonki: - Wyobraz sobie, jaka wczoraj strzelilam gafe. Podalam mezowi na sniadanie platki mydlane zamiast owsianych. - I co on na to? - Strasznie sie spienil... - Czy ty wiesz kochana, ze moj maz ma granatowego malucha? - Tak? Kupil? - Nie, przytrzasnal drzwiami... Maz dzwoni do z pracy do domu. - Kochanie, wroce dzisiaj nieco pozniej. Wiesz, przyjechala dzisiaj do nas zagraniczna delegacja. Bedziemy z nimi omawiac szczegoly kontraktu... - Akurat, ja cie dobrze znam. Wrocisz o czwartej nad ranem, pijany w sztok i bez pieniedzy. Po 22-giej maz znowu dzwoni do domu i nieco "zmeczonym" glosem mowi: - Kochanie, juz za godzine bede w domu. Te negocjacje nieco sie przedluzyly, ale niedlugo koniec. - Akurat, ja cie dobrze znam. Wrocisz o czwartej nad ranem pijany w sztok i bez pieniedzy. Jest czwarta rano. Facet stoi przed drzwiami swojego domu. Jest pijany w sztok i bez pieniedzy. Kiwa sie nad wycieraczka i mruczy: - No i wykrakala... - Dlaczego pozwana podrapala meza? Czyzby nie wiedziala, ze maz to glowa rodziny? - To juz nie wolno podrapac sie po glowie? Maz niespodziewanie wraca do domu i nieomal przylapuje zone z kochankiem w lozku. W ostatnim momencie kochanek wyskakuje przez okno i przypomina sobie, ze bylo to VII pietro bez windy. Leci jak kamien w dol i mysli: - Boze, jaki ze mnie idiota! A po ch*j mnie to bylo! Siedzialbym w domu przed telewizorem, z dzieciakami na kolanach, w cieplych kapciach. Zona wlasnie podawalaby kolacje, a potem... Gdzie mnie do diabla ponioslo! Spada prosto w zaspe sniezna bez szwanku. Wstaje, otrzepuje sie i mowi: - Niedobrze z moimi nerwami, jezeli tak latwo przychodza czlowiekowi glupie mysli do glowy. Napie*.*lony w 3 dupy maz wraca, slaniajac sie na nogach, do domu przed switem, ciagnac za soba odrobine rozmemlana panienke. - Gdzies ty byl?! - wykrzykuje zona - I skad sie wziela ta lafirynda?! - Ciii, sloneczko najmilsze - mowi maz - glowa mnie boli. A do panienki zwraca sie z dyskretnym usmiechem: - No sama jej powiedz, Lilus, ze jestes moja siostra! W niedzielne popoludnie przed telewizorem zona rozwiazuje krzyzowke, natomiast maz pograzyl sie w lekturze swojej ulubionej "Gazety Wyborczej". - Kochanie, co oznacza wyraz 'konsternacja'? - pyta zona. - Wytlumacze ci to kochanie na przykladzie. Wyobraz sobie, ze powracasz niespodziewanie do domu i zastajesz mnie w lozku z obca kobieta. To bylaby wlasnie 'konsternacja'. - Zaczekaj... Chyba rozumiem, ale sprawdzmy to lepiej na moim przykladzie. Wyobrazmy sobie taka sytuacje, ze to ty powracasz niespodziewanie z delegacji i zastajesz mnie w naszej sypialni z jakims obcym mezczyzna. Czy wlasnie wtedy nastepuje 'konsternacja'? - Alez kochanie! - oburza sie malzonek i wali w podloge gazeta - Ty zupelnie konsternacji od zwyklego kurestwa nie potrafisz odroznic! Podczas bara bara malzonki z kochankiem rozlega sie gniewne pukanie do drzwi. - To maz wrocil! - mowi zona. Przerazony kochanek wybiega na balkon, przesadza jednym susem barierke, zawiesza sie na rekach i z przymknietymi oczyma oczekuje switu, aby ocenic wysokosc czekajacego go nieuchronnie skoku w kamienista przepasc... - Co pan tu robi?! - pyta o swicie dozorca. - Wisze... - odpowiada nieszczesny kochanek. - No to wis pan sobie, wis... Tylko moglbys pan nogi podkurczyc, bo zamiatac podworka nie moge. - Kim jest ta kobieta, z ktora widzialem cie wczoraj na przyjeciu? - Moja druga zona. - A co sie stalo z pierwsza? - Zostala w domu. - Moje dzieci sa malo uzdolnione. - To przestan sypiac ze swoja zona. - Teraz zostalas mi tylko ty! - powiedzial do zony z placzem lesniczy, ktoremu zdechl pies. Zona do kochanka w lozku: - Pamietaj, jak wejdzie moj maz, to udajemy, ze sie nie znamy. Maz po tegiej popijawie wraca nad ranem do domu. Wita go grobowa cisza. - No rzesz zacznij, stara, ta swa litanie, bo nie trafie do lozka! Rozmawiaja dwie zony biznesmenow: - Slyszalam, ze oprocz meza masz jeszcze kochanka? - Co sie tak dziwisz? Pieniadze to nie wszystko. Musze miec troche przyjemnosci. Jakas parka uprawia seks. W pewnym momencie rozlega sie dzwonek do drzwi. Kobieta krzyczy do faceta: - Uciekaj, to moj maz! Facet w poplochu ucieka na zyrandol. Wchodzi maz i pyta sie kobiety: - Dlaczego lezysz nago w lozku ? Kobieta odpowiada: - Aaa, wlasnie spalam.. Maz: - A ten facet ? Kobieta: - A to malarz, przyszedl malowac sufit! Maz: - Tak, wlasnie widze. Jeszcze mu farba z pedzla kapie.... Mlode malzenstwo spaceruje po parku. Patrza na dwa plywajace i tulace sie do siebie labedzie. - Zosiu, a moze bysmy zrobili to samo, co one...? - Oszalales ?! Dla twojej przyjemnosci nie bede tylka w wodzie moczyc! - Gdzie byles? - pyta sie zona swojego meza, ktory wrocil do domu nad ranem. - U kolegi. - Ty pedale! - Wez mnie - namietnie mruczy zona. - Oszalalas? Przeciez ja nigdzie nie wychodze! W poradni seksuologicznej przeprowadzono ankiete wsrod par malzenskich zglaszajacych sie po porade. Na pytanie: "Co robia mezowie po odbytym stosunku?" otrzymano nastepujace odpowiedzi: - 5% mezczyzn odwraca sie na drugi bok i zasypia, - 5% wychodzi do lazienki, - 90% ubiera sie i ...wraca do domu. Zona wyrzuca mezowi: - Dziwny jestes. Pol roku zastanawiasz sie jaki model samochodu kupic, a mnie zaproponowales malzenstwo juz po dwoch tygodniach znajomosci. - Co ty chcesz? Samochod to powazna sprawa!
Najlepiej idź w zaparte. Jeśli mąż jeszcze nie przeciągnął struny i rozwód nie wisi w powietrzu, za wszelką cenę udawaj, że wszystko jest w najlepszym porządku. Dopóki twoja rodzina trwa w całości (nawet jeśli tylko na pokaz), nie reaguj. Zdrada małżeńska to drobnostka.
Siedem lat temu wyszłam za mąż. Pewnego dnia mąż dzwoni do mnie i mówi: – Ugotuj coś pysznego! I to dużo! Jacek przychodzi dziś do nas! Znowu jestem zdenerwowana! Dlaczego Jacek musi przychodzić cały czas? Nie mogę tego znieść i mówię: – Ostatnio tu był, prawda? Znowu przychodzi? – Tak, ma jakieś problemy z laptopem! Będziemy musieli na niego spojrzeć! Jacek przyjechał do nas w piątek i wyjechał w niedzielę późnym wieczorem. Mam już tego serdecznie dość! Kiedy to wszystko się skończy? Po prostu nie mam siły, żeby to wszystko znieść. Jacek nie jest synem mojego męża. W ogóle jest dla niego nikim. To tylko dziecko jego pierwszej żony z pierwszego małżeństwa. Mój mąż ożenił się ze swoją byłą żoną, gdy Jacek miał 3 lata, i wychowywał go do 17 roku życia. Rodzony ojciec Jacka nigdy nie pojawił się w jego życiu, więc mój mąż zastąpił mu ojca. Chociaż tak naprawdę nie jest jego ojcem. Nie lubię, jak Jacek nazywa go tatą. Mieszkamy w mieszkaniu, które kupiliśmy biorąc kredyt hipoteczny. Mamy ośmiomiesięcznego synka. Długo nie mogłam znaleźć mężczyzny na życie. To było tak, jakby ciążyła nade mną jakaś klątwa. Zarówno sama spotykałam się z mężczyznami, jak i byłam im przedstawiana. Jednak na drugą randkę ze mną nikt nie przychodził. Nie rozumiałam, co jest ze mną nie tak. Wydawałam się miła, z poczuciem humoru i rozmowna. Z mężem szybko znaleźliśmy wspólny język, było nam ze sobą bardzo dobrze. Za to moja mama była całkowicie przeciwna temu, żebym wyszła za niego za mąż. Po pierwsze, był ode mnie starszy, a po drugie, był już żonaty. W swoim pierwszym małżeństwie mój mąż mieszkał ze swoją żoną przez 14 lat, a potem stali się sobie obcy i rozwiedli się. Kiedy mój mąż ożenił się ze swoją pierwszą żoną, prosił ją o wspólne dziecko. Ale ona stanowczo odmówiła. Po tym, jak ojciec Jacka ją zostawił, w ogóle nie ufała mężczyznom, więc bała się mieć kolejne dziecko. Mimo że był bardzo odpowiedzialny i godny zaufania. Może właśnie dlatego mój mąż tak bardzo przywiązał się do Jacka. Traktował go jak własnego syna i był nawet bardziej zaangażowany w jego wychowanie niż jego matka. Bardzo kocham mojego męża. Jest poważny, inteligentny i przyzwoity. Zaraz po ślubie zaszłam w ciążę. Bardzo się ucieszyliśmy z tej wiadomości. Mój mąż miał oszczędności, więc zainwestował te pieniądze w ładne mieszkanie z dwiema sypialniami w prestiżowej okolicy. Brakującą kwotę pokryliśmy kredytem. Teraz on utrzymuje mnie i dziecko, spłaca kredyt hipoteczny. A ja zostaję w domu z synem. Miałam wielką nadzieję, że mąż będzie mi dużo pomagał przy dziecku. Ale on spędza z dzieckiem bardzo mało czasu. Nie wykazuje żadnej inicjatywy. Nie odmawia mi pomocy, ale o wszystko trzeba prosić. Proszę go, aby zwracal uwagę na naszego syna, bawił się z nim, pomagał mi go kąpać, karmić. On sam z siebie nic nie robi. Moja mama mówi: – No pewnie! W wieku 46 lat nie zostajesz ojcem, zostajesz dziadkiem! Czego ty od niego chcesz? A on i Jacek są nierozłączni. Jacek jest studentem. Razem grają w gry komputerowe i razem jeżdżą na ryby. Ciągle mają wiele wspólnych tematów do rozmów i ciągle się spotykają. Mój mąż o wiele lepiej bawi się z Jackiem niż z naszym małym synkiem. Z drugiej strony Jacek ma 21 lat. Dużo je. Wydaje mi się, że jego mama w ogóle go nie karmi i dlatego tak dużo je w naszym domu. Je wszystko! Próbowałam porozmawiać o tym z mężem, a on mówi: – Żal ci tego jedzenia? Kup dwa kurczaki i ugotuj! Mamy pieniądze! Zarabiam wystarczająco dużo! Oczywiście mój mąż też cały czas pomaga finansowo Jackowi. Strasznie mnie to złości. Rozumiem, że Jacek nie potrafi zarządzać pieniędzmi. Ale mimo to nie mogę pogodzić się z tym, że w zasadzie pomaga cudzemu dziecku. Skąd mam wziąć siłę, żeby to wszystko wytrzymać? Kiedy to wszystko się skończy? Może kiedy Jacka już nie będzie? Ale kiedy to będzie…
\n \n gdy maz ma cie za nic
Zawsze gdy chciałabym aby mama mi pozwoliła chociażby popatrzeć jak coś przygotowuje to ona się darła, że kuchnia to nie moje miejsce i że ona się nauczyła gotować sama dopiero jak FORUM PORTALU warto rozmawiać... Moj maz wraca z terapii, co dalej???? Autor Wiadomość Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Nie 27 Mar, 2011 21:44 Moj maz wraca z terapii, co dalej???? Witam. Jestem Alicja, mam 34 lata i jestem wspoluzalezniona. Moj maz za 3 tygodnie wraca z terapii zamknietej, a ja zaczynam panikowac... Ale po kolei. Znamy sie z moim mezem 8 lat. Zawsze niepokoil mnie jegostosunek do uzywek. Niby nie pil duzo ani czesto, ale nie jest dla mnie normalne gdy dorosly czlowiek juz od srody cieszy sie , ze w sobote wypije. Dwa lata temu, nasze malzenstwo nagle strasznie sie pogorszylo. Nie bylo klotni ani awantur. Mojemu mezowi przestalo po prostu na czym kolwiek zalezec. Lezec na kanapie i wszystko miec gdzies - to bylo jego zajecie. Gdy postanowilam odejsc przyznal mi sie do uzaleznienia. Nie byl to alkohol, ale leki opioidowe. Tu dodam, ze od tygodni siedze w internecie i czytam o wspoluzaleznieniu, probujac znalezc cos odpowiedniego dla mnie. To forum mnie zachwycilo i mysle ze rodzaj uzaleznienia nie ma tu znaczenia, ja moze nie obwachiwalam, tylko zagladalam w zrenice, a tak to te same problemy... No i postanowilam zostac z moim mezem i sprobowac. Na poczatku naszej drogi bylismy strasznie naiwni. Wiedzielismy, ze nie obejdzie sie bez terapii, NA, terapia ambulantna. Gdy pierwszy raz zlapalam go na braniu, powiedzialam o problemie jego rodzicom i moim, kupilam drugi kosz do lazienki, skonczylo sie pranie, prasowanie, obiadki do pracy. Myslelismy ze "jak kocha to przestanie", w naszym przypadku zadziala. Probowalam kontroli - co przynosilo odwrotny skutek i w koncu decyzja - terapia zamknieta, zmiana pracy (w pracy maz mial dostep do lekow). No i teraz wyglada to tak - maz od trzech miesiecy jest w osrodku zajmujacym sie uzaleznieniami (wszelkimi). Umowilismy sie, ze zrobimy sobie przerwe i zajmiemy sie soba- zapisalam dzieci na basen, zmienilam fryzure, kupilam kosmetyki, nowe ciuchy, wychodze, umawiam sie z ludzmi, odzylam. Od pewnego czasu dzwonimy do siebie. Moj maz jest hmm.. inny. Bardzo duzo pracuje nad soba, wyciaga z tej terapii co sie da. Nie wydaje mi sie ze sa to tylko slowa. Rzucil np. palenie - aby aktywnie walczyc z nalogiem i cala teorie przerzucac na praktyke. Juz teraz zlozyl papiery do urzedu zdrowia aby nie miec przerwy i od razu wpasc w terapie ambulantna, zlozyl wypowiedzenie w pracy. Wszystko wyglada dobrze. Ostatnio mial trzy dni urlopu i byl w domu. Nie umiem nie patrzyc mu w oczy, ciagle automatycznie sprawdzam mu zrenice, gdy wychodzi wyrzucic smieci mam ochote go obwachac (gdy nie mial lekow pil po kryjomu). Co robic? Moj maz twierdzi, ze najwazniejsza jest rozmowa, nie dusic w sobie zlych emocji i na biezaco rozmawiac. Boze, tylko po tych wspolnych dniach okazalo sie ze tych emocji jest we mnie wiecej niz myslalam. Boje sie ze go nimi przytlocze... Jak to przetrwac??? Przez rok szarpalam sie, zagubilam, wazny byl on i jego problemy, schudlam, postarzalam sie. Teraz odnalazlam na nowo chec do zycia, spokoj, cierpliwosc do dzieci. A on ma wrocic... Marzylam przez rok o trzezwym mezu, a jak ma wrocic boje sie. jerry przyjaciel forum Pomógł: 177 razyDołączył: 21 Maj 2008Posty: 9202 Wysłany: Pon 28 Mar, 2011 07:27 Hej Alka Zajęłaś się sobą, ale tak ... powierzchownie. Fryzura, kosmetyki i basen dla dzieci są dobre dla poprawienia sobie samopoczucia, ale nic nie robią z tym co tkwi w środku. Przypudrowałaś tylko problem i on teraz wyłazi na wierzch, a ty się boisz. Mają swoją terapię uzależnieni, mają też osoby im bliskie. Tam uczą się jak żyć bez strachu przed każdym dniem u boku uzaleznionego męża/żony. Pozdrawiam - Jerry Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Pon 28 Mar, 2011 09:49 No wlasnie terapia. Z tym niestety mam problem. Mieszkam w Niemczech i bariera jezykowa jest dla mnie przeszkoda. Owszem dogadam sie, ale nie wyobrazam sobie terapii ze slownikiem na kolanach. No nic, w sobote jade do meza na seminarium dla rodzin i tam wyprobuje swoje zdolnosci jezykowe... Moze jest lepiej niz mi sie wydaje? Kilka miesiecy temu nie wyobrazalam sobie, ze dam rade sama przez tak dlugi okres. Dalam. A na razie czytam, rozmawiam, szukam. Dlatego tez jestem tu na forum i na razie probuje korzystac z wiedzy innych "terapeutowanych". I mam nadzieje na troche wsparcia i na rozjasnienie metliku w glowie. Czy ktos moze polecic mi literature - bo na razie korzystam glownie z internetowej - ale to sa raczej broszury i artykuly, ktore te broszury cytuja... Pozdrawiam- Alka jobael[Usunięty] Wysłany: Wto 05 Kwi, 2011 22:05 Alka napisał/a: Nie byl to alkohol, ale leki opioidowe. Tu dodam, ze od tygodni siedze w internecie i czytam o wspoluzaleznieniu, probujac znalezc cos odpowiedniego dla mnie. To forum mnie zachwycilo i mysle ze rodzaj uzaleznienia nie ma tu znaczenia, ja moze nie obwachiwalam, tylko zagladalam w zrenice, a tak to te same problemy.. Każde uzależnienie, to takie same mechanizmy. Trudniej jest jednak gdy jest uzależnienie krzyżowe /leki i alkohol/, ale nie ma rzeczy niemożliwych. Napisałaś, że mężowi bardzo zależy na odstawieniu wszelkich uzależnień i rzucił także palenie,, co moim zdaniem świadczy o jego determinacji. Alka napisał/a: Teraz odnalazlam na nowo chec do zycia, spokoj, cierpliwosc do dzieci. A on ma wrocic... Marzylam przez rok o trzezwym mezu, a jak ma wrocic boje sie. To normalne, że czujesz niepokój. Poukładałaś sobie życie po swojemu, a tu mąż wraca i przed Wami wielka niewiadoma. Jeśli jednak dałaś mężowi szanse przed leczeniem, to tym bardziej teraz, gdy być może trwale uporał się ze swoimi uzależnieniami. Jednak niebezpieczeństwo powrotu istnieje i myślę, że mąż nie zakończy swojego leczenia na tym, które kończy. Powinien iść dalej i wciąż się 'udoskonalać'. Na to potrzeba dużo czasu, żebyście oboje nauczyli się żyć po nowemu. Fatalnie składa się, że Ty nie możesz korzystać równolegle z pomocy fachowej, bo to o czym napisałaś wygląda na duże współuzależnienie. Mam jednak nadzieję, że sobie poradzicie. Pozdrawiam. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Śro 06 Kwi, 2011 10:49 Alka napisał/a: Czy ktos moze polecic mi literature - bo na razie korzystam glownie z internetowej na początek: "Małżeństwo na lodzie" "Koniec współuzależnienia" Melody Beattie "Potęga podświadomości" J Murphy Ale tez dobre są książki: "Bunt ciała" "Kobiety, które kochają za bardzo" "Toksyczne namiętności" Dużo ciekawych arykułów pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Śro 06 Kwi, 2011 21:00 Dzieki za literature, na poczatek zamowilam "malzenstwo na lodzie". Jestem wlasnie po trzydniowym seminarium dla rodzin. Bylo to dla mnie niesamowite uczucie. Mialam ogromny stres zwiazany z bariera jezykowa- i zupelnie nie potrzebnie. Przez pierwsze 2 miesiace terapii meza, zrobilismy sobie przerwe. Ale od pewnego czasu duzo rozmawiamy i wlasciwie wydawalo mi sie, ze niczym sie nie zaskoczymy. Jednak mowienie bezposrednio do siebie przy innych, ktorzy moga podzielic sie swoimi spostrzezeniami - to co innego. I szczerosc. Koniec okresu ochronnego. Moj maz wykonal w klinice kawal roboty, widze jego chec zmiany i...ogromny strach przed odpowiedzialnoscia. Najwiecej przestraszylo go moje postanowienie o zaprzestaniu kontroli i szantazu (jeszcze raz i cie zostawie). Robilam to przez ostatni rok czesto, za czesto... jobael napisał/a: Fatalnie składa się, że Ty nie możesz korzystać równolegle z pomocy fachowej, bo to o czym napisałaś wygląda na duże współuzależnienie. No i po tym seminarium znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. To na poczatek. Jestem bardzo swiadoma swoich problemow, doskonale tez wiem co powinnam robic i jak sie zachowac w roznych sytuacjach - ale wiedziec - a robic to - to dwie rozne sprawy i do tego potrzebuje wsparcia. Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? jobael napisał/a: Jednak niebezpieczeństwo powrotu istnieje i myślę, że mąż nie zakończy swojego leczenia na tym, które kończy. Powinien iść dalej i wciąż się 'udoskonalać'. Maz wraca na terapie ambulantna, ktora mial przed stacjonarna - raz w tygodniu terapeuta i grupa, do tego wyjazdy, zajecia sobotnie - to ma zapewnione przez rok, co potem to jeszcze nie wiemy - czy NA, czy cos wiecej. Po tym seminarium jestem jakas spokojniejsza, i pewniejsza siebie. Pierwszy raz powiedzialam NIE kontroli i presji i terapeta zapowiedzial, ze przez dwa tygodnie beda to przerabiac. I zaczelam cieszyc sie na jego powrot... jobael[Usunięty] Wysłany: Czw 07 Kwi, 2011 20:05 Alka napisał/a: I zaczęłam cieszyc sie na jego powrót... Może zaskoczył i już będzie inne życie. Inne ale wcale nie łatwiejsze, bo trudna droga przed Wami. Powodzenia. Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Sob 09 Kwi, 2011 23:28 Alka napisał/a: znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. To na poczatek. Jestem bardzo swiadoma swoich problemow, doskonale tez wiem co powinnam robic i jak sie zachowac w roznych sytuacjach - ale wiedziec - a robic to - to dwie rozne sprawy i do tego potrzebuje wsparcia. Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? Cześć Alka, jak wypadło spotkanie w piątek? Co do tego, czy AA czy terapeuta, może spróbuj pochodzić i tu, i tam, a potem zdecydujesz, co daje ci jedno i drugie (lub oba na raz, jeśli dasz radę). Ja wybrałam tylko terapię, to było jak balsam dla zbolałej duszy i to nie tylko ze względu na alkoholizm męża, ale i z powodu starych ran z przeszłości. Terapia to trochę taka szkoła życia: uczymy się rozpoznawać, nazywać i wyrażać swoje uczucia, zaczynamy brać odpowiedzialność za to, co się z nami i wokół nas dzieje, doroślejemy... po prostu same pozytywy. Pozytywne zmiany z pewnością zaowocują też w zważ, że Twój mąż przechodzi przemianę. Przestanie mieć "zespół odstawienny", więc i Ty mogłabyć zmienić się w taki sposób, żeby "zespół abstynencji" nie był destrukcyjny dla związku, czyli żebyś swoimi zachowaniami nieświadomie nie podtrzymywała tego, co powinno się już skończyć. I jeszcze to, co napisałaś: wiedza to jedno, ale umieć tę wiedzę i co najważniejsze mieć odwagę ją zastosować, to już zupełnie inna para kaloszy! _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." Ostatnio zmieniony przez Ameise Sob 09 Kwi, 2011 23:35, w całości zmieniany 1 raz Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Pon 11 Kwi, 2011 21:25 Ameise napisał/a: jak wypadło spotkanie w piątek? Piatkowe spotkanie niestety nie wypalilo, bo moje dzieciaczki (3 i 6 lat), pochorowaly sie okropnie i nikt nie mial ochoty z nimi zostac (choroba zamienia je w male, marudzace diabelki, wiec sie nie dziwie... ). W ten piatek tez nie dam rady, bo ide na spotkanie mlodych mamus (naleze z moja corka do takiej grupy - raz w tygodniu spotykamy sie z dziecmi i mamy zajecia (i plotki ). I tym razem spotykamy sie wieczorem bez dzieci. Dla mnie to okazja do wyjscia ze skorupy, nawiazania znajomosci -czyli tez troche jak terapia. A za dwa tygodnie Wielki Piatek, i w Niemczech jest to dzien wolny - i tak niestety troche mi sie opoznia moja terapia. Ale dzialam. Nie siedze w miejscu i co krok sobie uswiadamiam ogrom mojego wspoluzaleznienia. Wczoraj powiedzialam mojemu mezowi : tylko nie zapomnij zadzwonic do pracy wziac urlop do konca miesiaca (od pierwszego zmienia prace) i odrazu wlaczyla mi sie czerwona lampka(kobito: on jest dorosly!!!). Nie jest latwo wykorzenic stare nawyki, ale przynajmniej natychmiast sie zorientowalam i poprosilam, aby mi zwracal uwage jak mu matkuje...Ale mam tez rozne dylematy. Mysle o sobie, staram sie stawiac moje potrzeby na pierwszym miejscu (gdy dzwoni maz opowiadam o tym co sie u nas wydarzylo a nie pytam jak jeszcze niedawno: jak sie czujesz ? Co u ciebie)... Ale czasem zadaje sobie pytanie gdzie konczy sie zdrowe dbanie o siebie i swoje potrzeby a zaczyna niezdrowy egoizm??? Moj maz wraca w piatek, a ja wychodze sobie do kolezanek. Jaki komunikat przekazuje? Czy: to dla mnie wazne, uszanuj to, czy moze: mam cie gdzies? Ten dylemat rodzi kolejny: zadaje sobie to pytanie bo: jestem kochajaca zona? czy dlatego, ze znowu gore bierze moje wspoluzaleznienie? I jestem w kropce. Isc czy nie isc? Oto jest pytanie! W kazdym razie w tym miejscu chce podziekowac tym, dzieki ktorym to forum istnieje, bo mi bardzo ono pomaga. Czytam wieczorami rozne historie, ktore czasami brzmia jak moja, czasami gorzej, czytam o silnych kobietach, ktore sobie radza, o uzaleznionych, ktorzy nie pija i o tych ktorym kolejny raz sie nie udalo. Biore z tych historii co tylko moge dla siebie. Dzieki Wam zadaje sobie rozne pytania i nie musze popelniac wszystkich bledow i za to bardzo, bardzo dziekuje. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 12:12 Wkurzyłam się na ciebie. Alka napisał/a: Moj maz wykonal w klinice kawal roboty, a ty??? nic!!! Alka napisał/a: W ten piatek tez nie dam rady, bo ide na spotkanie mlodych mamus 6lat starsze dziecko a ty..... młoda mamusia???? Żartujesz, prawda???? Alka napisał/a: znalazlam sobie grupe dla wspoluzaleznionych Al Anon, w piatek ide na pierwsze spotkanie. .....Czy taka grupa wystarczy? Czy powinnam miec terapeute? al-anon to jak.... "opatrunek" na... złamaną nogę. Terapeuta - prawidłowe złożenie kości, gips, leki- czyli konkretne leczenie. Alka napisał/a: Moj maz wraca w piatek, a ja wychodze sobie do kolezanek. Alka napisał/a: I jestem w kropce. Isc czy nie isc? iść!!!! najlepiej na terapię, albo chociaż na ..... alanon!!!!!!!!!!!!! pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:00 Halo Kahape. Jak bedziesz wyrywac moje zdania z kontekstu, to zawsze znajdziesz powod zeby sie na mnie zdenerwowac. Dwa miesiace temu, nie wiedzialam co to jest wspoluzaleznienie i ze to sie leczy. Jak sie w tym siedzi - to wszysko wydaje sie oczywiste - ale dla mnie to jest nowe. Bylam na seminarium dla rodzin, zamowilam ksiazki, szukam informacji juz nie o chorobie mojego meza i o tym jak mu pomoc - ale o tym jak sobie pomoc, znalazlam grupe, staram sie pracowac nad soba. Moze inni robia wiecej, ale ja jestem na poczatku i dlatego tez jestem tutaj i pytam. Zdalam sobie sprawe z mojego wspoluzaleznienia i nie zostawiam tego tak sobie. To nie jest nic. kahape napisał/a: al-anon to jak.... "opatrunek" na... złamaną nogę. Terapeuta - prawidłowe złożenie kości, gips, leki- czyli konkretne leczenie. Gdy czytam tu rozne wypowiedzi - czasem mam metlik w glowie - mam wrazenie, ze Al Anon dla wielu jest terapia i to jedyna - stad moje pytanie. Odpowiedzialas. Dziekuje - poszukam terapeuty. Cytat: 6lat starsze dziecko a ty..... młoda mamusia???? Żartujesz, prawda???? Nie nie zartuje. Na grupie jest tylko jedna mlodsza odemnie mama. Mamy maksymalnie trzyletnie dzieci (te najmlodsze) i czujemy sie mlode... Nie wiem czemu akurat to stwierdzenie Cie wkurzylo. Moje wyjscie - przez lata nigdzie nie wychodzilam. Jest to dla mnie wazne. I trudne. Trudniejsze niz Al Anon. Bo na Al Anon wiem o czym mowic, nalogi, wspoluzaleznienie to moje zycie. Ale tak sobie rozmawiac... jak to sie robi? Dzisiaj sie dowiedzialam, ze w listopadzie zmarla 12 letnia corka moich sasiadow, a ja nie zauwazylam, ze jej juz nie ma. Tak sie zamknelam. Dla mnie nie sa to tylko plotki ale rozbijanie mojej skorupki. Nie znam tu nikogo (przeprowadzilismy sie niedawno) i jestem samotna, bardzo samotna... Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:26 Alka, Twoje "trzeźwienie" musi być dla Ciebie priorytetem, potem reszta, czyli spotkania z młodymi mamami i wszystko inne, które oczywiście też jest ważne. Ale Twoje wyzdrowienie ist die höchste Priorität. Na terapii podpisuje się dlatego tzw. kontrakt. Chodzi o to, że zobowiązujesz w ten sposób samą siebie do zrobienia wszystkiego, aby wyzdrowieć. Często ludzie wymyślają sobie 1000 powodów, dla których rzekomo "nie mogą" chodzić. Sama tak na początku miałam, nie rozumiałam, co terapia miałaby mi dać patrz wątek u góry strony "Co Cię skłoniło do pójścia na terapię". Ale kiedy się zorientowałam, że to jest moja ostatnia i jedyna deska ratunku przed popadnięciem w obłęd, doprowadziłam do przeorganizowania planu pracy kilku osób, żebym tylko mogła uczestniczyć w zajęciach.:-) Więc to jest tak, że kto chce szuka sposobu, a kto nie chce szuka powodu... Jak już się troszkę poterapeutyzujesz, to odpowiedź na swoje "szekspirowskie" pytanie typu oraz wykładnię znaczeniową swojej decyzji znajdziesz w sobie. BTW oczywiście IŚĆ na spotkanie AA i znaleźć terapeutę. _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Wto 12 Kwi, 2011 14:49 Alka napisał/a: Bo na Al Anon wiem o czym mowic, nalogi, wspoluzaleznienie to moje zycie. na terapii nie będziecie rozmawiać o alkoholiźmie... To nie jest twoja sprawa, twój problem tylko męża. Na twojej terapii będziesz najważniejsza tylko i wyłącznie.... TY SAMA!!!! To.... piękne uczucie, zapewniam cię. Alka napisał/a: jestem samotna, bardzo samotna... przestaniesz być samotna. Czego ci bardzo życzę i pozdrawiam _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 17:04 Witam wszystkich. Dawno mnie tu nie bylo, duzo sie przez ten czas wydarzyło. Ale już znam odpowiedź na moje pytanie w temacie. Co dalej??? Jak tylko mąż wszedł do domu zrobił sobie kawe, prze całą terapię pił tylko herbaty owocowe. Tydzien po terapii pierwszy zakup alkoholu. Bez paniki z mojej strony, spokojna rozmowa, dlaczego, co sie wydarzyło jak temu zapobiec, rozmowa z terapeutą (mąż rozmawiał ze swoim, ja ze swoim - bo ostatecznie postarałam sie o własnego). Niestety mogłam tylko patrzeć, jak mąż wraca w stare ramy, nie patrzenie w oczy, unikanie rozmów, wchodzenie przez ogródek, pobudzenie, wycofywanie się. Byłam bezradna. Pierwszy raz w życiu nie kontrolowałam, nie przeszukiwałam rzeczy, chociaż wiedziałam.... Półtora miesiąca po terapii mój mąż poszedł z dziećmi do sklepu. Niósł córke na barana, syna trzymał za rękę gdy dostał ataku epileptycznego. Szczęsciem, córka wpadła w żywopłot. Syn krzyczał, mój tatuś nie żyje. A on przedawkował lek opioidowy. Załamałam się... Wpadłam w czarną dziurę. Nic nie pomagało, znowu kłamstwa, nie przyznawanie się, moje wątpliwości, jego przysięgi, łzy. Przypadkiem, w koszu na bieliznę, znalazłam papierosy. Gdy się go zapytałam czy pali, patrząc mi w oczy powiedział zdecydowane NIE. Wątpliwości opadły. Usiadłam przy komputerze i zamówiłam trzy bilety na samolot. Od dwóch tygodni jestem w Polsce, z trzema walizkami, na dwóch pokoikach u rodziców. Znalazłam psychiatrę, który polecił mi dobrego terapętę dla współuzależnionych. Mam pracę, przedszkole dla dzieci, prawnika. Na razie ulga nie przyszła, wiem, że zrobiłam dobrze, że dzieci są bezpieczne, psychiatra nazwał mnie ofiarą przemocy psychicznej i powiedział, że wyrwałam dzieci z narkomańskiego domu. Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Ameise przyjaciel forum Pomogła: 166 razyDołączyła: 15 Sty 2009Posty: 1729Skąd: Warszawa Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 20:06 Alka, brawo! Nic lepszego nie mogłaś zrobić. Doprawdy. Rozumiem, że to bardzo boli, że masz ogromne poczucie krzywdy, ale nie miałaś innego wyjścia. Alka napisał/a: wyrwałam dzieci z narkomańskiego domu. Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Co chcesz przez to powiedzieć? Że jeszcze za mało się stało? Potrzebne Ci byłoby jeszcze większe nieszczęście, żebyś dopiero wtedy przestała mieć poczucie, że ratujesz w ten sposób siebie i dzieci? _________________"Istotą wielkości jest umiejętność wyboru pełni życia w sytuacjach, gdy inni wybierają obłąkanie". "Obłęd: powtarzać w kółko tę samą czynność oczekując innych rezultatów." Agrafka przyjaciel forum Pomógł: 5 razyDołączył: 21 Wrz 2008Posty: 324 Wysłany: Sob 25 Cze, 2011 22:37 Alka napisał/a: Zrobiłam dobrze, dla mnie i dzieci. Wiem to. Ale gdzieś w głębi duszy.... Miałam podobne odczucia. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Wiedziałam ze zrobiłam dobrze, ale jakbym w pełni świadoma tych decyzji nie była. Z czasem przyszedł do mnie spokój, pewność i jasność myślenia. Widze ze jestes obstawiona pomocą i masz zaplecze. To dobrze. Trzymaj sie ludzi. Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Nie 26 Cze, 2011 14:33 Agrafka napisał/a: Miałam podobne odczucia. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Wiedziałam ze zrobiłam dobrze, ale jakbym w pełni świadoma tych decyzji nie była. U mnie tak zadziałał instynkt samozachowawczy. Właśnie tak się czuję. Nie do końca świadoma swoich decyzji. Słucham psychiatrę, który mówi o przemocy psychicznej, o mężu narkomanie, o patologii. I jakoś nie dociera do mnie, że to o mnie mowa. Chyba tak długo w tym tkwiłam, że to dla mnie "norma". Nałogowiec narkoman - to ktoś brudny, z ulicy, bez pracy, pieniędzy, oszołomiony. A mój mąż jest inteligentnym, przystojnym, pracującym facetem, który ma problem. Tak to we mnie tkwi. A to przecież bzdura kompletna. Ten inteligentny facet - kłamie, manimupuje, wykorzystuje. Nie bije, ale manipulacją niszczy mnie od środka, pozbawia energii i chęci do życia. Teraz wydzwania i mówi jak mu źle bez nas, że ma totalny dół i nie chce mu się żyć. A ja? A ja nie śpię trzy noce, bo mu powiedziałam, że nie żałuję swojej decyzji. Ze nie chce dłużej narażać dzieci żyjąc z narkomanem. Na co on. Dziękuję, tego mi było potrzeba, usłyszeć jakim jestem dnem. Teraz czuję się jeszcze gorzej. No nic. Po to postarałam się o terapeutę, żeby pomógł mi przez to przejść. Żebym uwierzyła w to co i tak już wiem. Nie jestem odpowiedzialna za mojego męża Nie jestem winna jego problemom Nie jestem winna rozpadowi małżeństwa To jest najlepsze rozwiązanie dla dzieci Jestem wartościowym człowiekiem Mam siłę Dam radę!!!!! Ale wiedzieć a uwierzyć w to....Długa droga przede mną... kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Nie 26 Cze, 2011 15:23 Szkoda, że wrócił do nałogu. Nie skorzystał z szansy na nowe życie. Cóż, może to nie był jego czas..... Alka napisał/a: Teraz wydzwania i mówi jak mu źle bez nas, że ma totalny dół i nie chce mu się żyć. było nie ćpać/nie chlać Alka napisał/a: że nie żałuję swojej decyzji. Ze nie chce dłużej narażać dzieci żyjąc z narkomanem. popieram!!! Masz prawo cieszyć się z życia! Bawić się!! Wychowywać swoje dzieci w spokoju i w radości!! Alka napisał/a: Nie jestem odpowiedzialna za mojego męża Nie jestem winna jego problemom mąż jest po terapii, wyuczony, wie wszystko -co i jak? Niech sobie radzi. Alka napisał/a: Jestem wartościowym człowiekiem Mam siłę Dam radę!!!!! Ale wiedzieć a uwierzyć w to... jak to mówiła moja terapka -Na początku jest myśl!!! Powtarzać codziennie aż nauczysz się na pamięć!! Wtedy tak się stanie!!! Dlaczego? Bo ty będziesz tego chciała!! A jeżeli ktoś czegoś chce, pragnie bardzo mocno.... Będzie dobrze. Jesteś silna i mądra babka. pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Alka przyjaciel forum Dołączyła: 27 Mar 2011Posty: 11 Wysłany: Śro 29 Cze, 2011 18:06 Wczoraj byłam na terapii. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z moją terapeutką, aż stwierdziła, że jeżeli o mnie chodzi, to pozostaniemy na sesjach indywidualnych, bo w grupie współuzależnionych nie ma ani jednej kobiety które odeszła od męża, więc rozmawiają tam o tematach które mnie nie dotyczą. Nie daje mi to spokoju. Gdzies czai się myśl, że może za szybko się poddałam. Mój jest uzależniony nie tylko od alkoholu, ale tez od opioidów, rokowania są dużo dużo gorsze niż w przypadku alkoholu. Przez rok, który mu dałam, nic się nie zadziało. Brał codziennie, konspirował się coraz bardziej, jak nie brał to pił, a ja po prostu nie dałam rady. Myślę, że przez ten rok - tak na prawdę, to tylko ja chciałam żeby przestał, a on tylko udawał, że jest gotowy. Pić szampana dwa dni po czteromiesięcznej terapii??? To jest gotowość??? On jest synem alkoholika, który dopiero od kilku lat jest suchy. Jego matka, od 30 lat, zostawia go i wraca... Wielokrotnie rozmawialiśmy na temat podobieństwa naszych związków i o tym, że ja nie jestem jego matką i nie dam się wciągnąć w tę grę. Teraz jego mama się nim zaopiekowała, tak jak opiekuje się ojcem. Gotuje, pierze mu, kupuje jedzenie, dwa dni po moim wyjeździe dostał rower za 2000 zł, żeby sobie jeździł to przestanie brać... Jak ja byłam w domu, to nie interesowała się nim zupełnie... Zostawiłam go bo już nie był moim mężem, łączyły nas jakieś patologiczne zależności. Czułam się trochę jak "wszywka"- dzięki mnie nie popłynął. Sama moja obecność była dla niego kontrolą. A ja chciałam być partnerem, kimś z kim dzieli się myślami, imtymnością, mieć kogoś o kogoś będę dbała i mieć kogoś kto dba o mnie. Zostawiłam go też po to, żeby się ogarnął, dorosnął, zadbał o siebie, odnalazł siebie. Jest mi przykro, bo to nigdy nie nastąpii. Ja nie będę miala już męża i to wiem. Ale chciałabym żeby kiedyś dzieci miały ojca... Wiecie co. 1000 km, to ciągle mało...Wyrzucić kogoś ze swojego życia - jest łatwo, z głowy, to już inna historia. kahape napisał/a: Będzie dobrze. Jesteś silna i mądra babka. Potrzebuje to częto słyszeć. kahape przyjaciel forumkoalka Pomogła: 146 razyWiek: 64 Dołączyła: 13 Maj 2007Posty: 3251 Wysłany: Czw 30 Cze, 2011 09:58 Alka napisał/a: Potrzebuje to częto słyszeć. masz jak w banku Alka napisał/a: 1000 km, to ciągle mało...Wyrzucić kogoś ze swojego życia - jest łatwo, z głowy, to już inna historia. spoko, pomalutku. Dopiero co przewróciłaś swoje życie do góry nogami. Alka napisał/a: Wczoraj byłam na terapii. Bardzo dobrze rozmawiało mi się z moją terapeutką, aż stwierdziła, że jeżeli o mnie chodzi, to pozostaniemy na sesjach indywidualnych o! i tu właśnie będziesz zmieniać ustawienia w swojej głowie. Alka napisał/a: Gdzies czai się myśl, że może za szybko się poddałam. tak? za szybko??? Może trzeba było jak teściowa przeżyć z takim człowiekiem 30lat?? Alka napisał/a: Przez rok szarpalam sie, zagubilam, wazny byl on i jego problemy, schudlam, postarzalam sie. to był "tylko" rok! Gdybyś została, dzieci nie miałyby..... ani ojca ani matki. Staniesz na nogi , podniesiesz własne poczucie wartości , zaczniesz żyć , i wtedy zobaczysz.... co prezentuje twój mąż. Będzie dobrze. "Stare" już nie wróci. pozdr _________________"NIKT NIE NADEJDZIE" Nie pojawi się nikt, kto mnie wybawi, naprawi moje życie, rozwiąże moje problemy. Jeżeli sam czegoś nie zrobię, nic się nie polepszy. Nathaniel Branden Wyświetl posty z ostatnich: Nie możesz pisać nowych tematówNie możesz odpowiadać w tematachNie możesz zmieniać swoich postówNie możesz usuwać swoich postówNie możesz głosować w ankietachNie możesz załączać plików na tym forumMożesz ściągać załączniki na tym forum Dodaj temat do UlubionychWersja do druku Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group

Potrzebujesz psychoterapii (sam psycholog to za mało, lepszy będzie psychoterapeuta), żebyś sama zaczęła być dumna z tego co robisz. Innym trudno nas kochać i szanować, wtedy, gdy sami siebie nawet nie lubimy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że wizyta u psychologa ma sens tylko z partnerem.

Czujesz, że ten temat Cię dotyczy? Umów się na wizytę z naszym specjalistą! 22 490 44 12 Kiedyś zdawało ci się, że jesteście dla siebie idealni, a dziś cierpisz na brak szacunku w związku? Aż trudno ci uwierzyć, jak wiele się zmieniło a codzienne poniżanie ze strony partnera męczy cię do tego stopnia, że zastanawiasz się, czy wasza relacja nadal ma sens, a jeśli tak, to jak przywrócić dawne uczucia, pozytywne emocje i szacunek w związku? Przeczytaj, co możesz zrobić, by sobie pomóc. Pamiętasz jak się poznaliście? W brzuchu szalały motyle, byliście dla siebie jak książę i księżniczka z najpiękniejszej bajki, prawie doskonali, jakby zupełnie bez wad (lub z wadami tak niewielkimi, że w niczym nie przeszkadzały one fascynacji, którą oboje przeżywaliście wręcz bezgranicznie). Teraz, po latach, zastanawiasz się, co z tego pozostało? Czy pozostało cokolwiek? Gdzie jest ta dwójka, która jeszcze nie tak dawno idealna, dziś zmaga się by, choć byle jak, przetrwać ze sobą kolejny dzień? Szacunek w związku to podstawa Pierwsze zauroczenie zawsze musi minąć i zgodnie z zasadami psychologii miłości, nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie, to naturalny proces przechodzenia przez kolejne etapy miłości, która standardowo z fascynacji przeradza się w miłość kompletną a następnie przyjacielską. Co jednak jeśli – często obok innych problemów – pojawia się brak szacunku w związku? Szacunek w małżeństwie to jeden z podstawowych filarów udanej relacji. Polega na poszanowaniu odmienności, uczuć i godności drugiej osoby. Buduje samoocenę, wpływa na samopoczucie i poczucie spełnienia. Dlatego, gdy tylko zauważysz pierwsze przejawy braku szacunku w swoim związku, reaguj od razu. Nie daj się mu pogłębić, bo każdy dzień zwłoki tylko pogorszy sprawę. Twoje milczenie może zostać uznane przez partnera za przyzwolenie na pierwsze próby złego traktowania, takiego jak nie branie pod uwagę twoich potrzeb, brak uwagi czy poniżanie. Po czym poznać brak szacunku w związku? Zapewne najlepiej wiesz, po czym poznajesz, że twój partner nie traktuje cię tak jak kiedyś, że czujesz się przy nim jak ktoś gorszy, a twoja samoocena ciągle spada. Poniżej krótka lista kilku zachowań typowych dla sytuacji jaką jest poniżanie w związku: 1. Wieczne niezadowolenie Partner coraz częściej wyraża dezaprobatę wobec tego, co i w jaki sposób robisz. Np. pranie jest krzywo rozwieszone, talerze źle ułożone, nie jesteś tak umalowana albo ubrana jak należy 2. Brak wysłuchania Wasza komunikacja interpersonalna jest mocno utrudniona. Ciężko ci dokończyć jakąkolwiek myśl, bo partner wciąż przerywa, nie słucha lub wychodzi/ zajmuje się czymś innym, nie odpowiada na twoje pytania, nie reaguje na to co mówisz. 3. Ignorowanie Masz poczucie, że twoje argumenty i potrzeby od jakiegoś czasu są dalece na drugim planie, a jedyna słuszna racja leży po stronie partnera, twoje zdanie jest lekceważone i nie brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji 4. Przemoc psychiczna Czujesz, że partner obraża cię słownie, wyśmiewa cię i poniża, podkopując twoje poczucie własnej wartości (również w obecności osób trzecich), stosuje wobec ciebie wulgaryzmy 5. Przemoc fizyczna Zachowanie partnera staje się agresywne, dochodzi do rękoczynów, które zagrażają twojemu zdrowiu lub życiu „Mąż mnie poniża” – Co robić kiedy szacunek w związku przestał istnieć? Najważniejsze to zdobyć się na odwagę, by coś zmienić. Nikt inny, a właśnie ty możesz to zrobić! To naturalne, że może towarzyszyć ci obawa przed reakcją partnera, jednak nie robiąc nic pozwalasz sytuacji dryfować tylko w gorszą stronę. Stajesz się ofiarą, która nie daje w żaden sposób znać, że coś dzieje się nie tak i że nie ma na to twojej zgody. Co więc możesz zrobić, kiedy brak szacunku w związku bezpośrednio cię dotyczy? Na początek – spróbuj porozmawiać i jasno przedstawić, jak postrzegasz zachowanie partnera. Jeśli uda ci się doprowadzić do rozmowy, nazywaj rzeczy po imieniu – jeśli uważasz że to co robi partner to lekceważenie, ośmieszanie czy poniżanie, użyj dokladnie tych słów. Bardzo ważne jest też, by powiedzieć, jak się czujesz w efekcie takiego traktowania. Mów komunikatem „ja”, czyli opisuj siebie i swoje uczucia związane z tą sytuacją. Uświadom również partnera, jakie mogą być z twojej strony konsekwencje, jeśli jego zachowanie nie ulegnie zmianie. Jeśli w twoim przypadku brak szacunku w małżeństwie trwa od dawien dawna i nie masz poczucia, że istnieje jakakolwiek szansa na to by twoja rozmowa z partnerem mogła wpłynąć na zmianę jego zachowania, możesz spróbować namówić go na spotkanie z osobą trzecią, specjalistą który pomoże wam wspólnie spojrzeć na waszą relację. Dobry psychoterapeuta prowadzący terapię par umożliwi wam obiektywne spojrzenie na problem i merytoryczną rozmowę na neutralnym gruncie. Czasami warto również aby partnerzy uczestniczyli równolegle w psychoterapii indywidualnej. Ważne: Jeśli poniżanie w związku przybiera formę przemocy, nie pozostawaj z tym sam na sam. Działaj! Zgłoś się w odpowiednie miejsce, skorzystaj z telefonu zaufania, w celu uzyskania właściwej pomocy. Działaj! Cokolwiek postanowisz, pamiętaj, że tylko reagując dajesz sobie szansę na zmianę sytuacji, w której się znajdujesz. Jeśli chcesz skonsultować się ze specjalistą, zapraszamy do kontaktu z naszą Poradnią: recepcja@ lub 22 490 44 12. Jeśli czujesz, że ten problem Cię dotyczy, skontaktuj się z nami! Jedną ze skutecznych form pomocy może okazać się psychoterapia. Warszawa oferuje obecnie wiele możliwości działania w tym zakresie, z których na pewno warto skorzystać. Zapraszamy! Wolę nic nie czuć, niż czuć za dużo. Napisano 8 czerwca, 2021 Ania Breguła. Nigdy nie wiedziałam czy czuję emocje czy nie. Czasami myślałam, że nie potrafię. Nie rozumiałam ludzi, którzy odczuwali emocje. W pewnym momencie nie rozumiałam czego ode mnie chcą najbliżsi, gdy ja nie wybuchałam radością na otrzymany prezent. Sprawa nie jest jednak prosta, bo… twoja kochanka ma zupełnie odmienne zdanie i wiesz, że czeka cię trudna przeprawa, żeby zerwać więzy, które was łączą. Jak tego dokonać, żeby kończąc romans, nie zniszczyć także małżeństwa? Zakładamy przy naszych rozważaniach najbardziej skomplikowany i niewygodny scenariusz: jesteście ze sobą kilka lat, znacie się jak łyse konie, między wami zrodziło się coś, co ona wzięła za miłość, a ty nie wyprowadziłeś jej w porę z błędu. Co więcej - utwierdziłeś ją w przekonaniu, że odwzajemniasz jej uczucia, skutkiem czego spodziewasz się, że ona nie odpuści łatwo walki o ciebie i może dążyć do konfrontacji z twoją żoną lub chcieć z zazdrości zniszczyć twoje małżeństwo w ramach kary. Co wtedy? Mimo wszystko na początek zalecam przemyśleć, czy najlepszym rozwiązaniem nie będzie szczera rozmowa. Sam najlepiej znasz swoją kochankę i będziesz wiedział, czy taki scenariusz ma szansę zakończyć się powodzeniem. Przecież nie każda kobieta to zaślepiona uczuciami zaborcza histeryczka, która z góry poprzysięgnie ci zemstę za wszelką cenę. Od ciebie zależy, czy postawisz na argumenty racjonalne, czy emocjonalne. Wykorzystaj cały dostępny arsenał niezależnie od przyczyny, dla której zdecydowałeś się na rozstanie z kochanką. Odrodzona miłość do żony, chęć ratowania małżeństwa, dobro twoich dzieci, nagłe nawrócenie pod wpływem wyrzutów sumienia, czy świadomość, że większą krzywdę robisz kochance, będąc z nią, niż ją zostawiając – to tylko kilka motywów, które możesz wykorzystać. Nie musisz kłamać, ale niech to nie będzie lakoniczne stwierdzenie „to koniec”, bo możesz nie mieć drugiej okazji, aby załatwić sprawę polubownie. Postaraj przygotować się do tej rozmowy, stopniowo schładzając wasz związek i nieco rozluźniając łączące was relacje. Być może kobieta sama poczuje, iż dzieje się z wami coś dziwnego i będzie dążyła do wyjaśnienia sytuacji. Jak jednak zakończyć romans, jeśli przeczuwasz, że nie będziesz w stanie przekonać kochanki żadnymi argumentami? Obawiam się, iż w takim wypadku pozostają jedynie środki z kategorii wątpliwych moralnie. Tobie pozostawiam decyzję, czy jesteś gotów z nich skorzystać i jak daleko jesteś skłonny się posunąć, by uwolnić się od tej kobiety. Rozważając poniższe pomysły możesz dojsć do wniosku, że jednak prawdziwy facet z jajami nie powinien bawić się w takie gierki. Jednak nie wszystko jest tak proste jak męska duma i honor – w tej wyjątkowej sytuacji lawirujesz między bezpieczną wyspą swojej rodziny i zagrażającym jej tsunami gniewu kochanki. W takiej sytuacji wszystkie chwyty bywają dozwolone. Rozstanie z kochanką: stopniowy rozpad Wszystko, co dobre kiedyś się kończy. Także romanse potrafią samoistnie się wypalić. Zwłaszcza, jeśli jedna ze stron aktywnie w tym pomaga. Możesz spróbować tak pokierować waszymi relacjami, żeby maksymalnie je osłabić, zwiększyć dzielący was dystans i spowodować, że druga strona sama zwątpi w sens podtrzymywania tej znajomości. Coraz rzadsze spotkania i telefony, coraz mniej uwagi poświęcanej partnerce, mnożące się nieporozumienia i konflikty. Może z czasem uda ci się doprowadzić do tego, że kochanka sama zaproponuje poważną rozmowę na temat waszej przyszłości, o której to wcześniej wspominałem. To może być początkiem tak upragnionego przez ciebie końca. Jak zakończyć romans w stylu Dr. Jekyll & Mr. Hyde Jesteście uwikłani w ten romans od długiego czasu, stąd powinieneś doskonale zdawać sobie sprawę, jakie twoje cechy najbardziej odpowiadają kochance oraz czego nie znosi ona w innych mężczyznach. Spróbuj przeobrazić się z człowieka, którego pokochała w faceta, który ją do siebie zniechęci. To nie jest aż tak skomplikowane jak może się na początek wydawać. Traktuj ją odwrotnie niżby tego oczekiwała. Jeśli potrzebuje czułości i delikatności, bądź szorstki i obcesowy. Ceni w tobie silny i dominujący charakter – postaraj zmienić się przy niej w nieporadnego safandułę. Grunt, żeby robić wszystko na opak i nie po jej myśli. Taki teatr wymaga często postępowania wbrew sobie, ale potrafi przynieść zaskakująco efektywne rezultaty. Przy dużej dozie samozaparcia i dystansu do siebie jesteś w stanie spowodować, że ona sama cię rzuci, kiedy uświadomi sobie, jaki „naprawdę” jesteś. Jak zakończyć romans w stylu jak Bóg Kubie, tak Castro Bogu Jeżeli nie widzisz realnej możliwości takiego wyjścia z sytuacji, by twoja żona nie dowiedziała się o zdradzie i jesteś przekonany, iż jakakolwiek próba zakończenia romansu spotka się z atakiem kochanki na twoje małżeństwo - spróbuj stanowczo i zdecydowanie wyperswadować jej takie rozwiązanie. Kierująca się uczuciami, a nie rozumem kobieta może być bardzo oporna na argumenty, dlatego dobrze się przygotuj. Uświadom jej, do czego zdolny jest mężczyzna, kiedy zmuszony jest bronić swojego terytorium. Niech zrozumie, że niszcząc twój związek, tak naprawdę niczego nie osiągnie, bo spali wszelkie mosty pomiędzy wami, a jej własne życie przerodzi się w piekło, bo ty nie będziesz miał już nic do stracenia i za punkt honoru przyjmiesz zemstę za wszelką cenę. Postaraj się być mocno sugestywnym i dobitnie uzmysłowić jej konsekwencje walki w myśl powiedzenia - oko za oko, ząb za ząb. To powinno na tyle ostudzić jej emocje, że zaniecha jakichkolwiek działań odwetowych. Jak widać wycofanie się z długoletniego romansu nigdy nie jest prostą sprawą. Im dłużej jesteście razem, tym trudniej będzie wam się rozstać - to oczywiste. Warto zawczasu wziąć pod uwagę perspektywę zakończenia tej przygody i nie obiecywać zbyt wiele kochance, nie rozpalać w niej nadziei na wspólne życie, a przede wszystkim nie deklarować uczuć, jeżeli ich nie odwzajemniasz. Taka powściągliwość może w przyszłości bardzo ułatwić rozstanie i ograniczyć do minimum jego negatywne skutki. Jeżeli macie własne doświadczenia w tej materii i sprawdzone na własnej skórze sposoby kończenia długotrwałych romansów - podzielcie się nimi z resztą czytelników w komentarzach. Jak (nie) rozstawać się z kochanką, cz. 1. ❯

Zawsze dbam o pełen komfort podczas naszego spotkania, a te wszystkie najpiękniejsze ujęcia powstają wtedy, gdy na choćby kilka sekund zapominacie, że stoicie przed obiektywem. Takich momentów będzie wiele, sami zobaczycie! Pamiętajcie o tym, żeby zapomnieć o pozowaniu. Podczas moich sesji nic takiego nie ma miejsca.

CYTATArt. 216. § 1. Kto znieważa inną osobę w jej obecności albo choćby pod jej nieobecność, lecz publicznie lub w zamiarze, aby zniewaga do osoby tej dotarła,podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności.§ 2. Kto znieważa inną osobę za pomocą środków masowego komunikowania,podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.§ 3. Jeżeli zniewagę wywołało wyzywające zachowanie się pokrzywdzonego albo jeżeli pokrzywdzony odpowiedział naruszeniem nietykalności cielesnej lub zniewagą wzajemną, sąd może odstąpić od wymierzenia kary.§ 4. W razie skazania za przestępstwo określone w § 2 sąd może orzec nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego, Polskiego Czerwonego Krzyża albo na inny cel społeczny wskazany przez pokrzywdzonego.§ 5. Ściganie odbywa się z oskarżenia prywatnego.
Ըτаβо ուλևрсесуΤሥбрուщиչ γሄвсоፗ ጼжօሢи
Իጂуጣጰф αሑ ор
Υսомուмаղ истሾξарсօф сводаጥетԵՒнογሖскеղи αየևճዝላω
ስхθм ևγυቩαвр уβዣНոኾисиቮи посοдጸсв
Епθса ዘፊթፍյесопፐ ኢጮУпጠሊ фалиջοጉокт ቱши
Nigdy nie ma czasu dla mnie i dla dziecka, jak ma wolne to zawsze wynajdzie sobie zajęcie albo jest zmęczony. Kiedy on ma wolne, to sobie odpoczywa, a ja niestety nie mam wolnego, ciągle tylko w domu, on ma czas zrobić sobie wypad i wrócić późną nocą, a ja sama w domku. Prawie w ogóle nie zajmuje się dzieckiem, nawet jak ma wolne. W artykule: Co możesz zrobić, kiedy czujesz, że ktoś Cię obraża? Jeden z naszych synów przez pewien okres swojego życia nazywał członków naszej rodziny kupą. Robił to, kiedy znajdował się w sytuacji, w której nie umiał sobie poradzić. Ktoś zrobił coś, co było dla niego bardzo nieprzyjemne, albo coś mu zabrał i on nie umiał tego odzyskać. Najczęściej “obrywało” się jego rodzeństwu, ale czasem te słowa kierował do mnie lub do mojego męża, mówiąc płaczliwym głosem: „Mama/tata to kupa!” Zdarzyło Ci się coś podobnego? Podejrzewam, że tak, wielu rodziców ma tego typu doświadczenia. Co zrobić, kiedy dziecko „mnie obraża”?! Jak mogę zareagować, kiedy ktoś „mnie obraża”? Są dwie główne możliwe reakcje, kiedy dziecko kieruje do mnie tego typu słowa: Mogę poczuć się tym obrażona i zareagować zgodnie z tym doświadczeniem. “Czemu on tak do mnie mówi? Przecież na to nie zasłużyłam, jestem jego mamą, która troszczy się o niego, pomaga mu, a on mnie obraża!” Do czego zaprowadziłyby mnie takie myśli? Prawdopodobnie próbowałabym “dochodzić swoich praw”, pokazując synowi na różne sposoby, że nie może tak do mnie mówić. Jestem jego mamą, która jest ważna i wartościowa i nie zasługuję na takie traktowanie. Mogłabym ze łzami w oczach mówić, że jest mi bardzo przykro, kiedy tak mnie traktuje, bo bardzo mnie to boli i rani. Albo mogłabym się wściec i na niego wyrzucić te emocje. Tego typu zachowania niewiele by jednak zmieniły w tym, co się dzieje w naszym domu. Są dzieci, na które łatwo jest wpłynąć i u nich mogłoby to przynieść efekt. Moja reakcja wywołałaby u takiego dziecka poczucie winy i prawdopodobnie przestałoby się tak zachowywać. Problem jest jednak taki, że zmiana w jego zachowaniu płynęłaby ze strachu i chęci podporządkowania się. Nie z empatii i zrozumienia, że tego typu zachowanie może być nieprzyjemne dla innych. U innych dzieci takie zachowanie rodzica raczej wzmogłoby bunt, nie ucząc niczego. 2. Mogę też wziąć moją potrzebę znaczenia w swoje ręce i zaspokajać ją w inny sposób niż “wymuszanie” na dzieciach określonych zachowań. Następnie z tej pozycji zareagować w sposób, który ułatwi dziecku uczenie się nowego zachowania. Czy kierowane przez dziecko w moją stronę słowa: “Jesteś kupą” mówią cokolwiek o mnie? Czy muszę udowodnić, że nią nie jestem? Nie, tak naprawdę to są śmieszne słowa, które nie mówią nic o mnie jako o człowieku. Płyną z bezsilności dziecka, z tego, że nie umie sobie poradzić z jakąś sytuacją. To nie ma na mnie żadnego wpływu, nie robi mi żadnej krzywdy, nie muszę mu udowadniać, że jestem wartościowa. Dopiero, kiedy mam w sobie to mocne przekonanie o tym, kim jestem i że tego typu słowa nic mi nie odbierają, wtedy jestem gotowa, by zareagować w konstruktywny sposób. Co możesz zrobić, aby dokonać prawdziwej zmiany? W niektórych momentach rozwiązaniem było przytulenie naszego syna i powiedzenie do niego miękkim głosem: “Kochanie, jest ci teraz tak trudno, tak bardzo mi przykro, że twój brat nie chce się z tobą bawić…” Kiedy pokazałam mu, że jestem obok i może sobie popłakać, poprzednie zachowanie traciło rację bytu. Dopiero później, znacznie później, był czas na podkreślenie, że takie słowa mogą być raniące i nieprzyjemne. Czasami rozwiązaniem stawał się żart i przekierowanie na siebie “ataku”, a odwrócenie go od drugiego dziecka, które nie bardzo umiało sobie z nim poradzić: “Patrz, ja jestem kupą! Tańczącą, wesołą kupą, która teraz coś dla ciebie zaśpiewa!” To pozwalało rozładować napięcie i szybko podnieść stanometr “atakującego”, co z kolei prowadziło do lepszego zachowania. Powyższe sposoby zachowania rodzica nie są dla Ciebie jasne i intuicyjne? Gorąco zachęcam Cię do przejścia przez kurs “Rodzicielstwo Pełne Spokoju”. Poprowadzę Cię krok po kroku przed konkretne rozwiązania rodzicielskie (informacje o kursie znajdziesz TUTAJ). Dodam jeszcze, że ostra, nieprzyjemna reakcja rodzica na takie zachowanie dziecka może mieć różne źródła, tutaj wspomniałam tylko o jednym, jakim jest poczucia urażenia. Reakcja wspierająca i rozładowująca napięcie wymaga od rodzica spokoju i pewności siebie. Dlaczego takie słowa z ust dziecka miałyby Cię urazić?! Jeśli jednak odbierzesz je jako obrazę i brak szacunku, sam sobie wytrącasz z ręki narzędzia do dokonania zmiany w tej sytuacji. Stawiasz się na pozycji kogoś, kto musi odzyskać coś, co mu zabrano. Chcesz wykazać swoją niewinność, udowodnić, że jesteś wartościowy i nie zasługujesz na takie traktowanie. A wtedy nie ma miejsca na to, aby wyjść naprzeciw potrzebom dziecka. Nie jesteś też w stanie nauczyć go umiejętności, które są niezbędne w życiu. A co, kiedy obraża mnie ktoś dorosły?! Zaczęłam od przykładu z dzieckiem, bo jest nam łatwiej na tej podstawie zrozumieć pewne sprawy. Kiedy ktoś mówi o Tobie rzeczy, o których wiesz, że nie są prawdziwe, nie ma potrzeby dochodzenia swoich praw, udowadniania, że jest inaczej, spierania się i awanturowania. Chyba, że z pokazania prawdy płynęłoby jakieś większe dobro dla wszystkich osób, wtedy warto o to zabiegać – w moim odczuciu to jedyny powód, dla którego warto byłoby to zrobić. Ale nie dlatego, że musisz wykazać, że z Tobą jest wszystko w porządku. Jeśli masz pełne przekonanie, że tak jest, jakie znaczenie ma to, co mówi o Tobie jakaś inna osoba?! Ryan Holiday w książce “Przeszkoda czy wyzwanie? Stoicka sztuka przekuwania problemów w sukcesy” opowiada historię boksera Rubina „Huragana” Cartera. Robił on karierę w latach 60, ale został oskarżony o potrójne zabójstwo w wyniku strzelaniny. Odbył się proces, został uznany za winnego i skazany na potrójne dożywocie. Spędził dziewiętnaście lat w więzieniu, a po tym czasie został uniewinniony. Rozumiesz? Dziewiętnaście lat! Dwie dekady życia, które mógłby spędzić, rozwijając karierę boksera, tworząc rodzinę i realizując marzenia. Zamiast tego siedział za kratkami, jedząc marne jedzenie i śpiąc na niewygodnej pryczy. Jak sądzisz, miał chyba pełne prawo czuć się obrażony? Po swoim procesie poprosił o rozmowę z kierownikiem więzienia. Spojrzał mu w oczy i powiedział, że cokolwiek się wydarzy, on nie odda nikomu jednej rzeczy, którą zawsze może mieć w swojej kontroli: samego siebie. Stwierdził, że wie, że strażnicy więzienni nie mają nic wspólnego z tą niesprawiedliwością, która go spotkała, więc będzie tutaj do momentu, kiedy zostanie wypuszczony, ale nigdy nie pozwoli, żeby ktoś traktował go jak więźnia, bo nim nie jest. Czy pojawiły się u niego nieprzyjemne emocje? Jestem pewna, że tak. Złość, może strach, niepewność, żal, frustracja… On jednak nie pozwolił, żeby przejęły nad nim władzę, pamiętając, że zawsze jest coś, co on może kontrolować. Jest to jego sposób myślenia, reakcje na to, co się dzieje, intencje, myśli i przekonania. Spędził więc ten czas, wykorzystując go dla swojego dobra: czytał książki i rozwijał się. Nie pozwolił, żeby to doświadczenie zniszczyło jego życie. Co jeszcze ciekawsze, kiedy wyszedł z więzienia i został uniewinniony, nie złożył żadnego wniosku o przyznanie rekompensaty za to, co się stało. Był przekonany, że gdyby to zrobił, uznałby, że Ci ludzie coś mu zabrali, a oni nic mu nie zabrali, bo on na to nie pozwolił. Ta historia jest dobrą ilustracją do sentencji Marka Aureliusza: “Wybierz to, żeby nie czuć się zranionym i nie będziesz czuł się zranionym, a kiedy nie będziesz czuł się zranionym, to tak naprawdę do tego zranienia nie doszło”. Po przeczytaniu tej historii byłam poruszona tym, że mam wybór. Zawsze mam wybór, jak zinterpretuję to, co się wokół mnie dzieje i co z tym zrobię. W każdych okolicznościach to ja decyduję, jak będę postrzegać tę sytuację i co z nią zrobię. “Huragan” mógłby pogrążyć się w poczuciu niesprawiedliwości, bo go obrazili i zranili. Miałby w pewnym sensie rację, ale co by mu to dało? Spędziłby swoje życie w rozgoryczeniu, złości i żalu. Kiedy wyszedłby z więzienia, walczyłby o swoje prawa i kolejne lata życia stracił na odzyskiwaniu tego, co stracił. On uznał, że nie pozwoli, żeby ktoś mu cokolwiek odebrał. To był jego wybór. Przywołuję tę historię po to, żeby pokazać, że poczucie bycia urażonym przez czyjeś zachowanie to wybór. To Twoje doświadczenie, które rozgrywa się w Tobie – to nie jest rzeczywistość, obiektywny fakt, ale wybór, którego dokonujesz. To Ty decydujesz, czy cudze zachowanie zinterpretujesz przez filtr „on mnie obraża”, czy może użyjesz zupełnie innego. Na przykład: „On sam czuje się źle sam ze sobą i próbuje poczuć się lepiej, krytykując innych. Ja nie muszę w tym brać udziału, wiem, kim jestem. Po prostu zakończę tę rozmowę.” W ten sposób nie osłabiasz siebie, wprost przeciwnie: wzmacniasz się i stajesz się gotowy na nowe rozwiązania. W jaki sposób myślenie: „On mnie obraża” zaspokaja Twoje potrzeb? Dlaczego więc czasami tak łatwo nas urazić? Dlaczego dokonujemy wyboru, aby właśnie w taki sposób patrzeć na świat wokół nas? Poczucie bycia obrażonym przez cudze zachowanie zaspokaja w nas potrzebę znaczenia. Pojawiają się wtedy myśli: “Nie zasłużyłem na to, to niesprawiedliwe, jak ktoś może mnie tak traktować, kim on jest, żeby to robić, jak on śmie”. Pielęgnowanie tych myśli i przechodzenie od nich do działania, sprawia, że czujemy się ważni i wartościowi. Przeczytaj jeszcze raz uważnie to, co napisałam powyżej. Taki sposób myślenia o potrzebach może być dla Ciebie czymś zupełnie nowym. Potrzeby możemy zaspokajać nie tylko za pomocą działania, ale również poprzez myśli i doświadczenia, które w sobie pielęgnujemy. Jeżeli nie masz innych, wzmacniających sposobów na zaspokajanie tej potrzeby, nieświadomie będziesz wykorzystywać tego typu chwile, aby się podbudować i poczuć, że jesteś ważny (bo przecież pokazujesz to przez poczucie urażenia i niesprawiedliwości, czy dążenie do wykazania swojej niewinności lub cudzego błędu). Ten mechanizm ma jednak swoją słabą stronę. Opiera się niejako na odwróconej kolejności wyciągania wniosków. Jeżeli naprawdę jesteś ważny i wartościowy jako człowiek, sposób traktowania Cię przez kogoś innego nie ma na to żadnego wpływu i nic w tym temacie nie zmienia. Jego słowa krytyki czy przewracanie oczami na to, co powiesz, nie mają tak naprawdę żadnego znaczenia dla tego, kim jesteś. Tak samo nie mają na to wpływu słowa pochwały… Nie musisz nic udowadniać i wykazywać. To, co inni mówią czy robią to ich sprawa i to oni ponoszą ewentualne konsekwencje tego, że używają negatywnych mechanizmów na zaspokojenie swoich potrzeb (na przykład krytykując Ciebie). Ty możesz być spokojny i pewny, że wciąż jesteś tym, kim jesteś, tak samo ważny i wartościowy, jak wcześniej. Czy w ten sposób staniesz się dla innych wycieraczką? Takie funkcjonowanie otwiera drogę do szukania prawdziwych rozwiązań. Przeskakujesz etap awanturowania się, dochodzenia swoich praw i udowadniania, jak bardzo ktoś się myli. Zamiast tego możesz uczyć się, jak budować życie zgodnie ze swoimi priorytetami i potrzebami. Pomimo krytyki czy zachowań innych, z którymi Ci nie po drodze. Bo, wbrew powszechnemu myśleniu, zrezygnowanie z “dochodzenia swoich praw” i wykazywania swojej niewinności nie jest równoznaczne z uleganiem i pozwalaniem, aby inni traktowali Cię jak wycieraczkę. Kiedy czujesz się dobrze w swojej skórze i nie patrzysz na świat przez filtr: „Czy on mnie obraża mnie nie?”, możesz zareagować w nowy sposób. Nie musisz uczestniczyć w czymś, co jest dla Ciebie szkodliwe. Możesz spokojnie zakończyć rozmowę, jeśli to konieczne. Wyjść z pomieszczenia. Zaspokoić potrzeby tej osoby w inny sposób, dzięki czemu jej poprzedni mechanizm staje się niepotrzebny. Wybór należy do Ciebie. Ale najpierw musisz wyjść z myślenia: „On mnie obraża, muszę coś z tym zrobić”. Zachęcam Cię więc, abyś zaczął mówić samemu sobie: STOP. Kiedy pojawi się u Ciebie odczucie bycia urażonym przez to, co mówią lub robią inni, powiedz do siebie: ” “Stop. Odmawiam, aby te emocje, które się we mnie pojawiły, narzuciły mi sposób interpretowania tej sytuacji. Nie chcę patrzeć przez filtr: „Ktoś mnie obraża”. Wiem, że jestem wartościowym i ważnym człowiekiem, bez względu na to, co powiedzą inni. Oczywiście nie jestem idealny i ludzie mają prawo zwracać mi uwagę, kiedy widzą jakieś błędy. Chcę ich słuchać, natomiast to, co mówią nie jest prawdą o mnie.” Nawet, jeśli w pierwszej chwili nie całkiem wierzysz w te słowa, zacznij je do siebie mówić. Stopniowo zauważysz, że zaczynają one kiełkować i skłaniać Cię do dokonania zmian w tym, co myślisz o samym sobie. A to otwiera furtkę do kolejnych, wielkich zmian. Powyższy artykuł jest fragmentem e-booka o emocjach. Odkrywam w nim tajemnice związane z tym, czy są emocje, jak się z nimi zaprzyjaźnić i jak ich mądrze słuchać. Jeśli chcesz nabyć ten e-book, informacje znajdziesz TUTAJ. .
  • q6lzv9yws3.pages.dev/187
  • q6lzv9yws3.pages.dev/240
  • q6lzv9yws3.pages.dev/444
  • q6lzv9yws3.pages.dev/426
  • q6lzv9yws3.pages.dev/833
  • q6lzv9yws3.pages.dev/86
  • q6lzv9yws3.pages.dev/693
  • q6lzv9yws3.pages.dev/848
  • q6lzv9yws3.pages.dev/709
  • q6lzv9yws3.pages.dev/114
  • q6lzv9yws3.pages.dev/704
  • q6lzv9yws3.pages.dev/987
  • q6lzv9yws3.pages.dev/836
  • q6lzv9yws3.pages.dev/23
  • q6lzv9yws3.pages.dev/604
  • gdy maz ma cie za nic